- Wybacz, Mark, ale Nana naprawdę to przeżywa, choć nie wiem dokładnie jak - powiedział po chwili Donghyuck, przytulając Marka.

- Pewnie po prostu siedzi gdzieś na drzewie i rozmyśla o tym, jak to chciałby mieć ciepłego chłopaka, do którego mógłby się przytulać, jednak jego serce woli Jeno, który co najwyżej kostki lodu mu zrobi - dodał Chenle, jedząc już trzecie jabłko, osiągając tym swój cel, ponieważ pozostali roześmiali się.

- Tak, to rzeczywiście brzmi jak problem, który mógłby mieć Nana - odparł Mark, odsuwając się od czerwonowłosego, któremu posłał wdzięczny uśmiech.

- Dodatkowo martwi się o swoje zdrowie, bo szansa na to, że Jeno udusi go podczas przytulania, jest bardzo duża - dołączył do zabawy Jisung, po czym wybuchli tak głośnym śmiechem, że kilka ptaków wyleciało aż z lasu ze strachu.

Chłopcy kontynuowali swoje żarty, a po chwili zaczęli rozmowę na luźniejszy temat, ponieważ w Wiosce Obdarzonych zawsze próbowano jak najszybciej pozbywać się złego nastroju. Jednak z tyłu głowy każdego z nich wciąż siedziało to, że może i lepiej, by Jaemin nie rozumiał swoich uczuć. Nie chcieli sobie nawet wyobrażać tego, jak chłopak musiałby cierpieć ze świadomością, że lubi osobę, która go nie darzy nawet najdrobniejszym uczuciem.

"Niech zostanie taki jak Sicheng, ślepy na wszystko" pomyślał Mark, który jako jedyny nie potrafił oderwać myśli od Jaemina, na co Jisung parsknął śmiechem, lecz pokiwał głową, zgadzając się.

Zaraz po tym gwałtownie obrócił głowę na bok, zaczynając się uważnie wpatrywać w las z przymrużonymi oczami. Pozostali spojrzeli na niego pytającym wzrokiem i już chcieli pytać, co się stało, ale jak zwykle chłopak ich uprzedził ze swoją odpowiedzią.

- Jeśli chcecie w końcu się dowiedzieć co się działo z Naną, to się szykujcie - powiedział Jisung, nie odrywając wzroku od drzew, więc reszta też tam spojrzała. - Trzy... dwa... jeden...

W chwili gdy chłopak skończył odliczać, z lasu wyłonił się Jaemin powłóczący nogami, z na wpół zamkniętymi oczami ze zmęczenia oraz rozczochranymi włosami, a Mark miał wrażenie, że nawet stracił część swojego blasku. Z palców chłopaka można było powiedzieć, że wyciekał ogień, który na szczęście rozpływał się przed tym nim dotknął ziemi, nie robiąc żadnych uszkodzeń. Chłopcy wiedzieli, że są to objawy zbyt długiego używania mocy, lecz i tak przez chwilę siedzieli w szoku, nie wiedząc, co zrobić, aż w końcu jako pierwszy zerwał się ze swojego miejsca Chenle.

Chłopak w mgnieniu oka znalazł się obok Jaemina, który podskoczył ze strachu, po czym znów stracił siły i zielonowłosy objął go ramieniem, by łatwiej było mu iść w stronę reszty. Chenle zasypywał przyjaciela masą pytań, jednak ten nie odpowiadał na nie, lecz Mark miał wrażenie, że to dlatego, że za nimi nie nadąża, a nie dlatego, że nie chce.

- Ciekawe - wymruczał pod nosem Jisung, jednak nie dodał nic więcej, ignorując pytania swoich przyjaciół. - Zaraz się dowiecie.

Kiedy Jaeminowi udało się w końcu dotrzeć do stolika, zajął miejsce obok Donghyucka, który spojrzał na niego zmartwionym wzrokiem, po czym podsunął mu pod nos brzoskwinie, jedyny owoc, którego Chenle nie zjadł i zawsze się na niego krzywił. Różowowłosy wdzięcznie się uśmiechnął i zaczął jeść, dopiero wtedy czując, jak bardzo jest głodny. Chłopcy odetchnęli z ulgą na ten gest, ponieważ już wiedzieli, że nie jest tak źle, jak wszyscy myśleli, że jest.

- Powiedzcie mi, gdzie jest Taeil - poprosił cicho Jaemin, nie podnosząc wzroku z talerza i wycierając brudne palce po brzoskwini o bluzę, co jednak nie było mądre, gdyż zostawił na niej pomarańczowe ślady.

maybe love is not for me || nomin ||Onde histórias criam vida. Descubra agora