Rozdział 27

10.6K 1.4K 796
                                    

W tym samym czasie Oliver siadał na łóżku w jego pokoju (oklejonym plakatami różnych drużyn Quidditcha) i wzdychał. Miał zamiar już położyć się spać, gdy do pomieszczenia weszła jego matka.

- Dobranoc, Oliver. Pamiętaj, że jutro wcześnie wstajemy - przypomniała mu rodzicielka.

- Ta, ta, pamiętam... - wymamrotał w odpowiedzi, nie unosząc nawet wzroku znad podłogi, w którą się tępo wpatrywał.

Pani Wood zmarszczyła brwi, zdziwiona zachowaniem syna. Już od wejścia do domu wydawał się jej jakiś przygnębiony, ale doskonale to maskował - teraz najwyraźniej nawet nie próbował.

- Coś się dzieje, Oliver? - zapytała kobieta, szerzej otwierając drzwi.

- Nie, jestem tylko zmęczony - odpowiedział wymijająco, kładąc się na łóżku. - Dobranoc - dodał, nakrywając się kołdrą.

Pani Wood patrzyła jeszcze chwilę na odwróconego do niej tyłem syna podejrzliwym wzrokiem, aż w końcu pokręciła głową i opuściła jego pokój.

Za kobietą ledwie zatrzasnęły się drzwi, a Oliver ukrył twarz w dłoniach. Wiedział, że nie będzie tamtej nocy w stanie zasnąć, bo jak tylko zamykał oczy, miał przed sobą zapłakaną Christinę i fakt, że nie zrobił niczego, żeby temu zapobiec czy to zakończyć.

Złapał więc za swoją różdżkę i rzucił Lumos, a następnie podszedł do swojego biurka. Znał siebie na tyle dobrze, że wiedział, że nie będzie w stanie wytrzymać do końca przerwy. Dlatego też znalazł jakikolwiek kawałek pergaminu, wziął pióro i otworzył kałamarz, a następnie zaczął szybko mazać po papierze.

Chris, możemy się zobaczyć rano w dzień przed Sylwestrem na wzgórzu, o którym kiedyś mówiliśmy? Proszę, to ważne.
Oliver

Właśnie taką wiadomość otrzymała Christina w czasie obiadu i serce zabiło jej szybciej, gdy zobaczyła, kto był jej autorem. Nieświadomie przygryzła wargę, bo automatycznie narodziły się w niej dwie emocje: strach - bo nie wiedziała sama, czy na spotkanie z nim była gotowa i radość - bo zrozumiała, że to przy nim tak naprawdę czuła się najlepiej.

- Coś się stało, Christie? - zapytała pani Deeming, zauważywszy minę siedzącej naprzeciwko córki.

- Oliver chce się ze mną zobaczyć - odparła Christina, nie odrywając wzroku od liściku, który przeczytała już kilkukrotnie.

- No to na co ty jeszcze czekasz? - zapytała uradowana matka dziewczyny, ciesząc się, że jej córka już nie płacze.

- Ale przecież nie teraz, mamo - odparła Chris.

- Chwila, kim jest Oliver? Co mnie ominęło? - wtrącił nagle pan Deeming, który siedział obok swojej żony, wróciwszy z pracy w środku nocy.

Peter Deeming był wysokim i pogodnym mężczyzną, po którym jego córki odziedziczyły brązowy kolor włosów. Raczej nie wtrącał się w życia sióstr, ale na dźwięk imienia jakiegokolwiek chłopaka w głowie włączała mu się czerwona lampka.

- Oliver to... Kapitan drużyny Gryffindoru - wyjaśniła Christina prędko.

- Nie wtrącaj się, Peter. Dowiesz się w swoim czasie - skarciła go żona, zanim mężczyzna zdążył zadać jeszcze jakiekolwiek pytanie. Christina tylko posłała matce wdzięczny uśmiech.

Przez następne dwa tygodnie, któr3 dzieliły Krukonkę od spotkania z Oliverem, dziewczyna zastanawiała się nad tym, co mu powie, a przede wszystkim co on chciał jej powiedzieć. Nadal trochę się bała, ale z każdym dniem tak naprawdę coraz bardziej nie potrafiła się doczekać. Starała się już w ogóle nie myśleć o Troyu, a zwłaszcza pomagał jej w tym natłok listów Dalii, która bardzo nudziła się na rodzinnych świętach.

Nie Będziesz Kruka Latać Uczył • Oliver WoodKde žijí příběhy. Začni objevovat