Rozdział 24

9.6K 1.4K 642
                                    

- Dalia, ja już całkiem nie wiem, co robić... - powiedziała zrezygnowana Chris, kiedy wróciła do dormitorium po patrolu z Percym.

- O hej, właśnie, widziałaś Wooda? Bo nie dorwałam palanta - odparła Dalia, która siedziała na swoim łóżku i najwyraźniej się rozciągała.

- Tak... - odparła Chris, opadając na swoje posłanie tak, żeby siedzieć przodem do przyjaciółki. Dopiero wtedy brunetka zauważyła jej przygnębioną minę.

- Jeju, co się stało, mów wszystko - powiedziała od razu, naciągając palce swojej lewej nogi. Christina westchnęła.

- No więc byłam na patrolu z Percym i przyszedł Troy... No i mnie znowu przeprosił... I wybaczyłam mu...

- Co?! - Dalia automatycznie się wyprostowała i była gotowa zaatakować przyjaciółkę poduszką, jednak tamta kontynuowała:

- A potem nagle przyszedł Oliver...

- O cholera, i co? - zapytała zszokowana Dalia, miejąc głupią nadzieję, że okaże się, że Chris zostawiła Troya dla Wooda.

- I powiedział, żebym nie wierzyła Troyowi.

- No to mu się akurat udało - stwierdziła brunetka, z aprobatą kiwając głową. - I co dalej?

- I musiałam iść, bo Percy mnie zawołał... - wyjaśniła Christina, rozpinając swoją szatę, by ją ściągnąć.

- Cholerny pers... - syknęła Dalia. - Ale Wood miał rację, Chris. Czemu mu wierzysz?

- To ostatnia szansa... Jeśli poprosi mnie o te cholerne zadania, to mu odmówię, a wtedy zobaczymy, na czym mu tak naprawdę zależy... - wyjaśniła Christina, zrzucając szatę na łóżko.

Dalia mrugnęła kilka razy.

- Hej, to wredne! - zawołała ze śmiechem. - Znaczy, jak na ciebie.

- Daj spokój... - szatynka rzuciła się na swoje łóżko i ukryła twarz w dłoniach

- Ale nie, nie, Chris, to był komplement. Jestem z ciebie dumna.

- A ja z siebie niezbyt...

Przez kilka kolejnych dni wszystko było po staremu, poza tym, że Troy w ogóle nie prosił Christiny o zadania. Zachowywał się jak najukochańszy chłopak na świecie i nawet Dalia nie potrafiła mu nic zarzucić, choć oczywiście nadal uważała, że to wszystko taka gra.

Oliver, podobnie jak Christina, nie wiedział, co z tym wszystkim zrobić. Nie rozmawiał z nią i atmosfera była bardzo niezręczna, zwłaszcza na tej całej dodatkowej transmutacji. Chłopak zrozumiał jednak, że nigdy jej w końcu nie przeprosił za jego wybuch po meczu, dlatego miał zamiar w końcu to zrobić.

- Christina, możemy porozmawiać? - zapytał, kiedy z owej dodatkowej transmutacji wychodzili.

Choć Chris bała się tego, o czym on mógł chcieć z nią porozmawiać, ale skinęła głową.

- Tak, ale może... Nie tutaj? - zaproponowała i wtedy przenieśli się do bocznego, opustoszałego o tej porze korytarza. Oliver zaczął mówić od razu, zanim mógłby stracić i odwagę, i chęci.

- Chciałem cię przeprosić. Znaczy... Przepraszam. Nie powinienem był wyżywać się na tobie po tym meczu - powiedział wreszcie to, co chciał powiedzieć już od momentu, gdy został sam na tamtym korytarzu.

- Spokojnie, rozumiem - zapewniła go Chris. - Ja też przepraszam, pewnie chciałeś być sam, a ja...

- Nie, Chris, ty nie masz za co przepraszać - przerwał jej od razu, kręcąc głową. - Ty chciałaś dobrze, a ja wyładowałem na tobie całą złość... I w ogóle dziękuję za tego palca wtedy...

- Uznajmy, że tamtego nie było, zgoda? - zapytała z uśmiechem. - Poza palcem - dodała z chichotem.

- Ale jesteś pewna, że wszystko w porządku? - dopytywał Oliver, chcąc upewnić się, że wracają do normy. - Ta kłótnia ciążyła mi strasznie, nie chcę, żebyś chowała jakąś urazę...

Przerwał z zaskoczenia, bo Christina położyła mu rękę na ramieniu.

- Oliver, ja nie chcę żyć z ludźmi źle, a już na pewno nie z tobą.

I wtedy Oliver nie wiedział, co nim kierowało, ale to był impuls, którego nie potrafił zatrzymać. Bez namysłu objął Christinę (która okazała się bardzo drobna w jego umięśnionych ramionach) i przyciągnął do siebie, ściskając ją nieco mocniej, niż zaplanował, tak jakby się bał, że ucieknie. Chciał zrobić to już od tak dawna, że wydawało mu się, że to tylko sen.

Krukonka stała tam jak sparaliżowana. Nie wiedziała kompletnie, co ma zrobić - zdecydowanie się tego nie spodziewała. Do Olivera dopiero po chwili dotarło, co robił i szybko ją puścił.

- Jeju, Chris, przepraszam... Ja nie wiem, co...

- W porządku... - przerwała mu równie zawstydzona dziewczyna. - Ja... Muszę iść do skrzydła, obiecałam dziś pomóc Madame Pomfrey. Ale... Możemy pogadać później... To do potem... - dodała pospiesznie, na co on tylko skinął głową, bo nadal był w szoku po tym, co zrobił.

Po tym Christina ruszyła do skrzydła szpitalnego, ciężko oddychając. Nie miała pojęcia, co się z nią dzieje, ale w końcu Madame Pomfrey na pewno będzie wiedziała, jak temu zaradzić...

Czemu czuję się tak dziwnie?

Kilka dni później nadeszły urodziny Dalii. Christina i Penelopa już od dawna przygotowywały się na to święto, dlatego w grudniowy poranek obudziły się specjalnie przed brunetką, a następnie stanęły nad jej łóżkiem.

- Trzy, dwa, jeden... - wyszeptała Penelopa.

- Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam! Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam! - zaczęły śpiewać, na co Dalia niemal od razu się uśmiechnęła, jeszcze nie otwierając oczu.

- Fałszujecie jak jakieś ptaki dodo - mruknęła zaspana brunetka, pocierając oczy, aż w końcu się podniosła.

- Wszystkiego najlepszego! - wykrzyknęła Penelopa, tuląc Dalię do siebie. - Zdrowia, szczęścia, pomyślności i w ogóle. Złożę ci resztę życzeń później, bo spadam do łazienki, bo Fiona mi ją zaraz zajmie, a ja umówiłam się z Percym przed śniadaniem, to pa! - wydyszała szybko i rzeczywiście pobiegła do łazienki.

- Ja też ci życzę wszystkiego najlepszego, Dal - powiedziała Chris, siadając obok niej na łóżku. - Ale tego ci życzę zawsze, nie tylko dziś. A dziś dziękuję ci za wszystko, Dalia. Jesteś najlepszą przyjaciółką, jaką człowiek może sobie wymarzyć i bez ciebie nie przeżyłabym tej szkoły.

Dalia uśmiechnęła się szeroko do Christiny, będąc niemal na skraju łez.

- Oj, nie gadaj tak, bo zacznę pokazywać uczucia... - jęknęła, przytulając przyjaciółkę. - Ja też ci dziękuję, Chris. Jesteś takim światełkiem w tunelu wśród tych kretynów - dodała i tu się puściły. Wtedy Christina schyliła się i podniosła z podłogi duże, biało-niebieskie pudełko w paski.

- Wow, duże gabaryty, widzę - powiedziała zdziwiona Dalia, kiedy szatynka położyła pudło na łóżku.

- Otwieraj. To ode mnie i Penelopy - powiedziała Chris, uśmiechając się szeroko. - Tu na szafce masz też list od twojego taty, przyszedł przed chwilą.

Dalia pokiwała głową, po czym otworzyła pudełko, a jej oczy się zaświeciły. W środku były nowe rękawice do Quidditcha, pałka, a także mnóstwo ulubionych słodyczy brunetki, które Christina znała na pamięć.

- To jest chyba najlepszy prezent na świecie - wydusiła Dalia z szokiem patrząc na podarunek. - Jeju, Chris, dziękuję. A... Chcesz mi sprawić drugi najlepszy prezent na świecie?

- To znaczy? - zaśmiała się Chris. - Mam cię zabrać na mecz Harpii z Holyhead?

Dalia pokręciła głową.

- Zerwij z Troyem.

Nie Będziesz Kruka Latać Uczył • Oliver WoodWhere stories live. Discover now