Rozdział 42 "Dobra z ciebie partnerka"

352 30 8
                                    

Cześć ludziki! 🙆‍♀️😙
Tak jak obiecałam, rozdzialik jest. Mam nadzieję, że się spodoba 🌹
JustNoOrdinaryMe 🎶

☆☆☆

*Luna*
Po skończonym treningu pojechałam prosto do szatni, a gdy z niej wychodziłam, minęłam w drzwiach "parę idealną" zawzięcie o czymś dyskutującą. Nie chciałam podsłuchiwać, nawet nie miałam ochoty słuchać o czym rozmawiają.
Udałam się za to do jednego ze stolików w części barowej i wyciągnęłam książki z plecaka.
Do siedemnastej zostało kilka minut, więc po prostu zajęłam się przeglądaniem mojego telefonu.

Nagle kątem oka zauważyłam, że ktoś się do mnie dosiada. Podniosłam głowę i zauważyłam Gastona.

-Jak tam po treningu? - spytał, uśmiechając się lekko.

-Dobrze. Myślę, że te kroki nie wychodzą mi tak źle. - odpowiedziałam, odkładając telefon na bok.

-Też mi się tak wydaje. Dobra z ciebie partnerka.

Uśmiechnęłam się na te słowa.
-Z ciebie też jest dobry partner. Ogólnie to nam wszystkim idzie chyba całkiem całkiem.

-A nawet jeśli nie, to jeszcze mamy dodatkowy tydzień na szlifowanie naszych umiejętności.

-A właśnie... - zastanowiłam się. - Jak to teraz będzie z imprezą Matteo?

-Co ja? - usłyszałam głos tuż za mną.

Po chwili chłopak zajął trzecie krzesło przy stoliku i spojrzał na nas wyczekująco.

-Właśnie pytałam Gastona, jak ogarniesz teraz tę sprawę z imprezą, skoro występ będzie w ten sam dzień. - zwróciłam się do niego, delikatnie marszcząc brwi ze zmartwienia.

-Dwa razy koktajl owocowy! - dobiegło nas zawołanie od strony lady. Szatyn przeprosił nas, wstał i poszedł je odebrać.

Za to Matteo machnął ręką trochę lekceważąco.
-Nie przejmuj się, Kelnereczko. Bez problemu urodziny mogę obchodzić dzień wcześniej, tak czy tak rodziców nie będzie, a Germanowi i Margaret to nie robi różnicy. - wyjaśnił, a potem dodał ciszej. - Zresztą, mój początkowy plan zakładał właśnie piątek, ale komuś to nie pasowało, więc stanęło na sobocie.

Uśmiechnęłam się, ucieszona, jednak ostatnie zdanie mnie zdziwiło.

-Komu... się to nie podobało? -spytałam, nieznacznie przekrzywiając głowę.

-Ambar. - wyręczając Matteo, odpowiedział Gaston, który właśnie wrócił z koktajlami.

-No tak. - brunet skinął głową. - Ale dlaczego, to już nie mnie się pytaj.

W międzyczasie szatyn postawił przed nim szklankę i sam wziął łyka ze swojej.

-Rozumiem. - założyłam opadający kosmyk włosów za ucho. - Ale teraz będziesz musiał informować połowę szkoły o zmianie terminu. Nikt przecież jeszcze o tym nie wie.

-Nie przesadzaj, na imprezie nie będzie połowy szkoły, w dodatku z większością nawet jeszcze nie rozmawiałem na ten temat. A poza tym, Gaston już wie, pewnie Nina, Ambar no i ty. - uśmiechnął się. - No co się tak dziwisz? - zaśmiał się, zapewne widząc moją minę. - Chyba wiesz o tym, że jesteś zaproszona, prawda?

-Noooo... - przeciągnęłam niepewnie odpowiedź. - Powiedzmy, że już tak. - wyszczerzyłam się.

-Okej, skoro to już wiemy, to co zrobimy z tak pięknie rozpoczętym popołudniem? - spytał Gaston, przypominając o swoim istnieniu.

-Ja w sumie nie mam planów. - odparł Matteo - A ty, Kelnereczko?

-Matma! - zawołałam, udając entuzjazm. - Nina zaraz tu przyjdzie i będziemy robić zadania. Z matematyki... - ostatnie słowo powiedziałam ze zgrozą.

-Biedulka. - zaśmiał się szatyn.

-A żebyś wiedział - mruknęłam.

-Cześć, już jestem. - pojawiła się obok nas wspomniana wcześniej brunetka.

Odpowiedzieliśmy jej na przywitanie, a ona zajęła miejsce obok mnie.
-Luna, jesteś gotowa? - spytała, wyciągając książki z torby na blat.

-Jasne. - odparłam.

-To może my was już nie będziemy rozpraszać. - stwierdził Matteo, po czym razem z przyjacielem wstali z miejsc.

-Do zobaczenia. - mrugnął okiem Gaston i odeszli.

Przewróciłam oczami rozbawiona, za to Ninka zaczerwieniła się lekko.

-To zaczynamy? Chcę już to mieć za sobą. - uśmiechnęłam się.

***

*Matteo*
Gdy odchodziliśmy od dziewczyn, zauważyłem gest Gastona. Uśmieszek wstąpił mi na twarz.

-Chcesz mi coś powiedzieć? - spytałem.

Spojrzał na mnie zdziwiony, ale, widząc moją minę, zaraz odwrócił wzrok.

-Nie. - mruknął. - Tak w ogóle, to chyba też powinienem iść się pouczyć. Cześć. - powiedział i przyspieszył kroku, wychodząc z budynku.

-O nie, nie, nie, nie. - dogoniłem go i zatrzymałem za ramię. - Masz mi mówić, co jest.

-Ale nic nie jest przecież. - wywrócił oczami i zaczęliśmy iść parkiem. - Cały czas masz jakieś podejrzenia, a przecież sam kiedyś podrywałeś wszystkie, takie rzeczy były na porządku dziennym.

-Ale to nie są "wszystkie", tylko konkretne dziewczyny. Chodzi o Lunę?

-Co ty. - machnął ręką. - Jakoś mi przeszło... Może to głupio i płytko brzmi, ale tak jest. Im więcej spędzałem z nią czasu na próbach i w ogóle, tym bardziej ją poznawałem i tym mocniej się przekonywałem, że to nie ten rodzaj... sympatii? Nie wiem, dobrze się dogadujemy, ale to nie to.

-To chyba dobrze. - podsumowałem.

-Bardzo dobrze, bo to było dziwne trochę. - uśmiechnął się, a po chwili mruknął z rozbawieniem - Nie musisz się martwić, jest wolna.

Zdębiałem, ale zaraz się roześmiałem i pchnąłem go w bok. On mi oddał i tak przepychaliśmy się jak mali chłopcy, idąc parkową alejką.

Doszliśmy do przejścia dla pieszych, gdzie zwykle się rozstawaliśmy, bo nasze domy były w przeciwnych kierunkach.

-Wiesz, że mamy jeszcze jedną sprawę do obgadania, ale tym razem ci daruję. - powiedziałem na koniec.

-Ta... To do jutra. - zaśmiał się krótko.

-Cześć, stary. - pożegnaliśmy się i rozeszliśmy.

Give Me Your Light ~ LutteoWhere stories live. Discover now