Rozdział 35 "Jest prawie dorosły" (maraton 1/4)

427 43 3
                                    

Hej kochani! 💕
Zaczynamy maratonik! Dziś dostaniecie ode mnie 4 rozdziały, które pisałam przez ostatnie kilka dni 😄 Komentujcie, będzie mi bardzo miło 😙
Pierwsza część jest dedykowana Love_Lutteo2003 😊❤
JustNoOrdinaryMe🎶
☆☆☆

*Matteo*
Szedłem szybko przez park, zastanawiając się, gdzie tym razem wywieje moich rodziców. Do Meksyku? Stanów? A może do Europy? Bo co do tego, że w najbliższym czasie gdzieś pojadą nie mam najmniejszych wątpliwości.
I tak długo byli w domu. Ze trzy miesiące.

Z rozmyślań wyrwały mnie wibracje telefonu. Kolejny SMS od mamy.
Przewróciłem oczami.
Coś mi się wydaje, że już jutro ich nie zobaczę.

Wszedłem na teren posesji, a następnie do domu. Jak zwykle idealny porządek i zero hałasu. Z kuchni dobiegało tylko lekkie stukanie chochli o miskę, a z gabinetu ojca - przytłumione głosy rodziców. Skierowałem się w tamtą stronę.
Zapukałem do drzwi, a po chwili je uchyliłem.
Podnieśli na mnie wzrok.

-No, Matteo, jesteś w końcu. - ojciec posłał mi wymowne spojrzenie. - Gdzie byłeś? Lekcje skończyłeś z dwie godziny temu.

-Skończyłem niecałą godzinę temu. Byłem w Rollerze, tam gdzie chodzę od kilku lat. - wzruszyłem ramionami, nie okazując zirytowania.

Już dawno nauczyłem się, że okazywanie jakichkolwiek uczuć przy rodzicach jest z deka zbędne.

-W czym? - dopytał ze zmarszczonymi brwiami.

-Bruno, daj spokój. Przecież nie po to go tu zawołaliśmy. - mama przerwała mu ten wywiad, za co byłem jej wdzięczny.

-Prawda. - westchnął. - Synu, sprawa jest krótka. Jutro wyjeżdżamy na kongres do Szwajcarii.

Czyli jednak Europa.

-Wrócimy za trzy tygodnie. - dodała kobieta. - Z twoim prezentem urodzinowym.

Ah, no tak. Moje urodziny. Wspominałem, że mam je niedługo przed rozpoczęciem egzaminów końcowych? Czyli w fazie wielkich powtórek, miliona zadań domowych i wypracowań. No i stresu. Co dla uczniów równa się z brakiem czasu na zabawę. Mi akurat to nie przeszkadza, ale większości moich znajomych tak. Na szczęście zawsze udaje mi się jakoś to zorganizować i każdy wie, że moja impreza jest ostatnią rozrywką przed testami. I zarazem najlepszą.

Zorientowałem się, że mama coś do mnie mówi.
-...chciał dostać? - usłyszałem tylko.

Wymusiłem uśmiech i wzruszyłem ramionami.
Zawsze i tak jest to samo.
Dają mi jakąś mega drogą i niesamowicie mi niepotrzebną rzecz. Mam już tego wszystkiego po dziurki w nosie. Inni jakoś żyją bez "złota, srebra i diamentów".

Aczkolwiek są to jednak prezenty od rodziców.
Sam fakt, że mama pamięta jest dla mnie ważny (bo na ojca nie ma co liczyć). Choć, kto by nie pamiętał tak bolesnego przeżycia jakim jest poród?
Matteo, zamieniasz się w typowego pestmistę.
Westchnąłem i spojrzałem na rodziców.

-Czy to wszystko? - spytałem.

-Tak, raczej tak. Twoim przyjęciem jak zwykle zajmą się German i Margaret. Przykro mi, że znowu nas nie będzie. - uśmiechnęła się przepraszająco. - Ale obowiązki wzywają. - przybliżyła się i krótko mnie objęła.

-Przestań, jest prawie dorosły. - odparł ojciec.

-Ale wciąż to nasz syn. - zmierzyła go ostrym wzrokiem.

Czasami się zastanawiałem, co ten mężczyzna zrobił z tą kobietą.
I co biznes zrobił z nich obojga.

-Dobrze. To ja już pójdę. - odwróciłem się. - Jakby co, jestem na górze. - mruknąłem i zamknąłem drzwi.
I tak by mnie nie szukali.

***
Następnego dnia rano zbiegłem ze schodów, całkowicie ubrany z plecakiem na plecach. Rodziców już nie było, słyszałem jak o drugiej w nocy wynosili im walizki przed dom.
Zajrzałem do kuchni i przywitałem się z Margaret, niską szczupłą blondynką, która była u nas gospodynią. Myślałem, że nie jestem głodny, ale gdy tylko poczułem zapach pieczonych tostów z bazylią, zmieniłem zdanie.

-Wiedziałam, że nie przejdziesz obojętnie. - zaśmiała się i postawiła przede mną talerz.

-Dzięki, Mar. - uśmiechnąłem się.

Bardzo ją lubiłem. Była wesoła, żywiołowa i młoda. Kiedyś zastanawiałem się, co taka ładna i inteligenta dziewczyna robi u nas "na zmywaku" zamiast iść i robić karierę zawodową. Ale ona po prostu nie lubiła się wyróżniać. Chciała spokojnego życia i w pewnym sensie ją rozumiałem. Była naprawdę niewiele starsza ode mnie, ale o wiele bardziej dorosła psychicznie i może to dlatego nigdy nie próbowałem jej podrywać. Traktowałem ją jak swego rodzaju starszą siostrę. Swego rodzaju, bo nie byliśmy zżyci jak rodzeństwo, ale czasem czułem, że nadajemy na tych samych falach.

Po posiłku pożegnałem się z nią i już miałem wychodzić, gdy zatrzymał mnie jej głos.

-Em, Matteo?

Odwróciłem się w jej stronę.

-Bo wiesz, dzisiaj wieczorem może do mnie przyjść taki jeden chłopak i po prostu ci mowię, żebyś nie był zaskoczony. - powiedziała, wybijając palce ze zdenerwowania.

-Nie ma problemu. - uśmiechnąłem się pod nosem i pociągnąłem za klamkę. - Czekałem na ten dzień. - mruknąłem.

-Co? - zdezorientowana dopytała się.

-Nie ważne. Do zobaczenia i, w takim razie, wrócę późno. - rzuciłem i zniknąłem za drzwiami.

***
-Więc impreza będzie w tę sobotę. - Ambar wskazała dzień w swoim małym kalendarzyku.

Siedzieliśmy razem w Rollerze. Niedawno skończyliśmy jeździć i było już późne popołudnie.

-Dlaczego? Wolałbym, żeby była w piątek, wtedy i tak nikt się nie uczy. - zaoponowałem.

-W piątek nie mogę, idę z dziewczynami na paznokcie, a muszę jeszcze wybrać sukienkę, fryzurę i masę innych rzeczy. - wyjasniła, jakby rozmawiała z dzieckiem. - A poza tym, co się przejmujesz? Ty masz materiał w małym palcu, no może dwóch. Jak inni chcą się uczyć, to nie przyjdą. - wzruszyła ramionami i zajęła się wpisywaniem wydarzenia pod odpowiednią datę.

Westchnąłem trochę niezadowolony. Ale postanowiłem się nie kłócić. Jako jej chłopak miałem w końcu sprawić, żeby była szczęśliwa, a ta sprawa akurat nie wymaga tyle poświęcenia.

-Hej, skarbie. - blondynka spojrzała na mnie. - Nie mów mi, że będziesz teraz niezadowolony. Będziesz miał więcej czasu na przygotowania, tak? - uśmiechnęła się i przylgnęła do mojego boku.

-Jasne, masz rację. - posłałem jej uśmiech. - No dobrze, a jak ci idzie na zajęciach fotograficznych?

-Wyśmienicie. - odparła, a za chwilę spojrzała na zegarek. - Wiesz, opowiedziałabym ci więcej, ale muszę lecieć, Delfi i Jazmin czekają, będziemy nagrywać do Stylu i Szyku o mojej nowej roli jako główna przedstawicielka Rollera przed jury. Więc pa, Matteo. - posłała mi buziaka i odeszła w stronę wyjścia.

Poczułem się dziwnie ignorowany i westchnąłem po raz kolejny.
Czy ja coś robię nie tak?
Poza tym, o czym ona gadała? Jakim jury?

-Hej, mistrzu! - obok mnie usiadł Gaston i klepnął po plecach. - Opuszczony przez dziewczynę?

-Tak, żartuj sobie, żartuj. - prychnąłem. - Nie mogę się doczekać, kiedy ty w końcu zdecydujesz się, którą laskę wybrać z tej całej kolejki do ciebie ustawionej.

-No ej! - zaśmiał się a ja razem z nim. - Tak w ogóle, to Tamara cię woła. Mówi, że ma ci coś do przekazania o jakiejś reprezentacji czy czymś. - powiedział.

-Serio? To może o tym Ambar mówiła... - zastanowiłem się. - No nic, dzięki przyjacielu, lecę do niej.

-Ja już wychodzę, ale widzimy się jutro. - przybiliśmy piątkę.

-Na razie. - odparłem i odszedłem w kierunku wrotkowiska.

Give Me Your Light ~ LutteoOù les histoires vivent. Découvrez maintenant