Ymm...Cześć...? - Czyli kilka słów wyjaśnienia

469 37 42
                                    

Hej ludziki!
Nie jestem pewna, czy mogę Was tak jeszcze nazywać, jeśli Was zawiodłam - najszczerzej przepraszam, nigdy tego nie chciałam...
Zniknęłam nagle, choć obiecywałam wiele. I naprawdę chciałam dotrzymać obietnic. W szczególności jednej - że nigdy nie zawieszę już tego opowiadania.
I dalej chcę jej dotrzymać.
Czuję, że gdybym zawiesiła to ff, nigdy bym do niego nie wróciła. A to byłoby najgorsze, bo obiecałam dokończyć je przede wszystkim sobie.
Ale ci, którzy troszkę się mną interesują lub znają, mogli zauważyć, że moja aktywność spadła i to na wielu frontach. Nie piszę od bardzo dawna i to niczego. Nawet głupiej jednej zwrotki piosenki czy akapitu oneshota. Nie rozmawiam już prawie w ogóle z Wami i z ludźmi, których poznałam dzięki temu miejscu. Przestałam oglądać Soy Lunę, wypaliły się chęci, pokłady czasu i energii do tego przeznaczonej.
Jest mi okropnie przykro, bo ten serial dał mi ogromnie dużo, a ja nawet nie obejrzałam go do końca. I chyba tego nie zrobię, ale nie traćmy nadziei.
Powodów jest kilka... Pierwszy i najprostszy to szkoła i czas, a raczej jego brak. Ale to nie jest dobra wymówka, bo gdybym bardzo chciała, to by się dało coś naskrobać. Drugi i bardziej skomplikowany to wena, chęci i motywacja. Znikały sobie one powoli od trzech miesięcy. Trzeci powód jest najbardziej zagmatwany. I jest to, ogólnie mówiąc, "życie towarzyskie". Nie wiem, co mi się stało, ale mam pewne przypuszczenia i są one ściśle związane z ostatnim tygodniem wakacji. Jakby od tego zaczęła się lawina niepowodzeń w pisaniu.
To właśnie powody, lecz nie oszukujmy się - moja przygoda z Soy Luną dobiega końca.
Mam zamiar dokończyć tę książkę i zrobię to - jednak fabuła będzie lekko ucięta, nie zamieszczę wszystkich wątków, które miały pierwotnie się tu znaleźć. Po prostu się wypaliłam i mimo że czuję się sobą z tego powodu zawiedzona, myślę, że inaczej nie dam rady.
Dokończę to, co zaczęłam i to będzie sukces. Ale potrzebuje Was. Już dawno nie czytałam Waszych komentarzy z mojej własnej winy. Mam niepochamowane wrażenie, że jakość tego, co piszę spada, Was ubywa, a ja nie mogę nic z tym zrobić, wszystko wymyka mi się z rąk i znika.
Chyba nie powinnam patrzeć wstecz, bo gdy to robię, przypominam sobie cudowne czasy, gdy miałam dużo czytelników, komentarzy, uśmiechu, serduszek, przyjaciół (lub raczej "przyjaciół")... i radości z pisania.
Teraz tego nie ma i przez to spadam w dół. Chciałabym to odnowić i wiem, że porzebuje nowego startu, ale muszę i chcę najpierw  skończyć ten projekt.
Więc zaczynam go kończyć. Myślę, że to dobry moment, ze względu na to, że  jutro (w poniedziałek) mija rok odkąd jestem z wami na Wattpadzie. I jutro też pojawi się reaktywacyjny po miesiącu rozdział 41.
Napiszcie coś. Co sądzicie? Waszą opinię. Czy jesteście? Jak żyjecie? Jak tam szkoła? Jestem tu sama...? Kto będzie mi towarzyszył podczas reaktywacji...?
Od pewnego czasu uważam na słowa, więc po prostu:
Uwielbiam Was i mam nadzieję, że z kimś tę przygodę jeszcze będę dzieliła ❤
JustNoOrdinaryMe

Give Me Your Light ~ LutteoWhere stories live. Discover now