Rozdział 38 "Lubię wieczorne spacery" (maraton 4/4)

437 55 14
                                    

Ostatnia część maratonu, tym razem dedykowana WiktoriaKmiotek5 😙💌
☆☆☆

*Luna*
-Wyszło ci świetnie! - pochwalił mnie brunet, gdy oboje byliśmy już w szatni.

-Dzięki. Ale ty trochę mi pomogłeś. - przyznałam.

-Od tego jestem. - stwierdził, uśmiechając się.

Nagle usłyszeliśmy grzmot i milion małych kropel na raz uderzyło w szyby Jam&Roller. Spojrzałam za okno. Było prawie ciemno i do tego mokro. Skrzywiłam się trochę i zaczęłam szukać mojej kurtki w szafce.
Po chwili zrezygnowana wyciągnęłam żółto-różowy materiał - ale nie ten, który chciałam.

-Co się stało? - spytał Matteo, widząc moją minę.

-Muszę wracać do domu, a leje deszcz. Myślałam, że mam tu schowaną kurtkę, a okazało się, że jest tylko bluza, która momentalnie przemoknie. - wyjasniłam. - A jak tak wrócę, to mama będzie strasznie zła, bo mnie ostrzegała.

-Ja mam parasol. - odezwał się prawie natychmiast. - Mogę cię pod niego przygarnąć.

-Ty? - zdziwiłam się. - Przecież ty masz dom w zupełnie inną stronę, z tego co wiem.

-No i co, lubię wieczorne spacery. Mogę cię odprowadzić. - odparł.

Przez chwilę wpatrywałam się w niego w ciszy.

-Jeśli chcesz, to proszę bardzo. - powiedziałam w końcu. - Będę ci bardzo ale to bardzo wdzięczna.

-To biorę parasol i możemy iść. - posłał mi uśmiech, a ja go odwzajemniłam.

***
*Ambar*
Siedziałam w moim pokoju razem z Delfi oraz Jazmin i robiłyśmy sobie maniciure. Aktualnie brunetka malowała mi paznokcie bezbarwnym lakierem, a druga siedziała i pokazywała mi różne wzory i kolory na tablecie. Nagle usłyszałam, jak na zewnątrz ktoś głośno się śmieje, piszczy i ogólnie hałasuje. Nie mogłam tego znieść nawet przez 10 sekund.

-Jazmin! Idź zobacz, kto tak wrzeszczy pod moim domem.

Ruda posłusznie wstała i podeszła do okna.

-Z tego co widzę, to Luna z jakimś chłopakiem. - wzruszyła ramionami. - Ale co Luna robi przy twoim domu? - zdziwiła się.

-Oh, mówiłam wam przecież, że jest moją sąsiadką. - przewróciłam oczami. - Ale co to za chłopak?

Dziewczyna przyjrzała się bardziej, a po chwili na jej twarzy zobaczyłam zdumienie i lekki strach. Odwróciła się do nas i wzrokiem przywołała Delfi. Ta wstała szybko i też wyjrzała przez okno. Siedziałam jak ostatnia debilka z mokrymi paznokciami i irytowało mnie to, że obie tam stoją i nic nie mówią.

-No to kto to jest? - westchnęłam lekko już tym znudzona.

Spojrzały na siebie porozumiewawczo, potem niepewnie na mnie i zawahały się.

-Mówcie w końcu!

-Ambar... - zaczęła Jazmin. - Nie jesteśmy pewne, jak ci to powiedzieć...

-Ale wydaje nam się, że to... Matteo. - dokończyła Delfi.

Nie mogłam w to uwierzyć. Co mój chłopak robi tu z tą smarkulą?!
Wstałam gwałtownie i podeszłam do nich.

-Odsuńcie się. - rozkazałam, a one to zrobiły.

Wyjrzałam przez okno i rzeczywiście zauważyłam Lunę. Ale obok niej stał ktoś zupełnie nie podobny do Matteo. To prawda może miał męską sylwetkę i był odwrócony tyłem, więc nie widziałam twarzy, ale na sobie miał bluzę z kapturem założonym na głowę. A Matteo NIGDY tak nie chodzi.
W ogóle nie posiada takich rzeczy, przecież byłam u niego w domu, nigdzie niczego takiego nie zauważyłam. No i ta bluza była w jasnych kolorach to już zupełnie.
Przewróciłam oczami i wróciłam na swoje miejsce.

-Dziewczyny, przecież to na pewno nie Matteo. Spójrzcie tylko ubranie tego chłopaka.

Przez chwilę one stały bez ruchu.

-No co tak stoicie? - spytałam zirytowana. - Delfi, dokończysz, to co zaczęłaś?

***
*Luna*
Gdy dochodziliśmy do mojego domu, przestało padać. Tryumfalnie spojrzałem na Matteo.

-Widzisz, mówiłam, że przestanie zanim dojdziemy!

-To nie fair, specjalnie się wlokłaś, żeby wygrać! - zaoponował chłopak.

-Królu Pawiu, przestań się wykręcać, to nic ci nie da. - zaśmiałam się. - Musisz założyć moją cudowną bluzę.

-Nie mogę uwierzyć, że się zgodziłem na ten zakład. - pokręcił głową, chwilę później wciskając się w o wiele za małe ubranie.

-No to uwierz. - wyszczerzyłam się. - A teraz się zapnij. I jeszcze kaptur. - naciągnęłam mu na włosy materiał.

-No nie! - zawołał i w odwecie strzepnął na mnie wodę z parasola.

-Królu Pawiu, co robisz! - pisnęłam i zaczęliśmy się histerycznie śmiać.

Nawet nie zauważyliśmy, że jesteśmy już obok mojej bramki.

-Muszę już iść, rodzice czekają. - westchnęłam.

-Okej. - powiedział i całkiem nieoczekiwanie przyciagnął mnie do siebie i krótko przytulił.

Sama się zdziwiłam, ale to było... fajne. Wcale nie krępujące ani nic. Naturalne.

-To pa. - uśmiechnęłam się. - Dzięki za pomoc parasolową.

-Nie ma za co. Lubię ratować Kelnereczki z opresji. - zaśmiał się.-   Do zobaczenia.

Spojrzałam na niego jeszcze raz i weszłam do domu.

☆☆☆
I jak się podobał cały maraton? 😏 No i scenki Lutteo? 😏😏😂
Love you all, ludziki moje ❤😊😙
JustNoOrdinaryMe🎶

Give Me Your Light ~ LutteoWhere stories live. Discover now