Rozdział XXXI

1.8K 140 31
                                    

Kylo stał na baczność, przyglądając się z obojętnością na krzyczącą Rey. Faza ta trwała już ponad kwadrans, a wciąż nie było wiadome, czego chce od niej Przywódca. Ren zamrugał, kiedy dziewczyna w końcu wylądowała na podłodze cała zadyszana. Dostrzegł również Snoke'a, który miał zaciekawiony wyraz twarzy. 

*

Rey cierpiała. Czuła się, jakby miliony szpilek wbijały się w jej cienką skórę. Kiedy w jednej chwili wszystko ustało, odetchnęła z ulgą. Otworzyła powoli oczy, jednakże nie znajdowała się w pałacu na Mustafarze. Spostrzegła, że przed nią stoi ogromny budynek, przypominający architekturą świątynię. Panował mrok, a jedynym źródłem światła były palące się pochodnie. 

Dziewczyna zrobiła krok, a obraz w jednej chwili się rozmazał, po czym zmienił. Pochodnie zamieniły się w jeden wielki pożar. Widziała zgliszcze budynku i uciekające dzieci. Słyszała krzyk oraz płacz. Natychmiastowo zaczęła biec w stronę płonącej akademii Skywalkera. Chciała ich uratować. 

Jednak jej rola była inna. Trzymała w swojej dłoni krwistoczerwony miecz i zabijała kolejno małe dzieci. Nie czuła żalu. Po prostu się bała. Spojrzała na swoje dłonie, jednakże to nadal była ona. Kiedy jednak zerknęła w metalową płytę, dostrzegła maskę samego Kylo Rena. To ona nim była. 

Jej punkt widzenia ponownie się zmienił. Jakby stała się powietrzem nad zgliszczami budynku. W jednej chwili z ruin wyrosła mechaniczna dłoń. Po męczącej walce Skywalker w końcu wydostał się spod przygniatających go desek. Ciężkim krokiem odsunął się od ognia i upadł na kolana.

Rey poczuła jego złość, żal, smutek. Wszystkie czynniki Ciemnej Strony Mocy. Pochłonęła go żądza zemsty. W jednej chwili ryknął płaczem. Całe jego życie, praca, uczniowie... to wszystko spłonęło. Wraz z nim wypalił się także Ben Solo, zabity przez samego Kylo Rena. 

Ostatnim obrazem był Skywalker, przekazujący R2-D2 fragment mapy z jego wędrówką. 

Dziewczyna znalazła się w chłodnej jaskini. Ponownie poczuła w sobie nienawiść oraz strach. Księżyc, świecący przez szczelinę w suficie, oświetlał jej drogę, którą zaczęła kroczyć. Niespodziewanie podłoga się pod nią zapadła, a ta wylądowała w lodowatej wodzie. Starała się wypłynąć na zewnątrz, jednak coś ją powstrzymywało. Nie czuła końca tej wędrówki. Już traciła przytomność, ale w ostatniej chwili wypłynęła na powierzchnię, łykając równie zimne powietrze. Wdrapała się na skałę, a obraz uległ zmianie.

Stała nad leżącym Skywalkerem, który wpatrywał się w nią z nienawiścią. Czuła na sobie krople deszczu, które spadały z ciemnego nieba. Ze złością uniosła błękitny miecz Bena, który po chwili zamienił się we własność Kylo Rena. 

Poczuła, jak upada. Otworzyła oczy i z powrotem znalazła się w pałacu na Mustafarze. Dysząc, wstała chwiejnie i odsunęła się od Snoke'a. 

- Prowadzi was jedynie strach i nienawiść - wyszeptała z ledwością. W końcu zwróciła swój wzrok na Kylo. - Byłam tobą... Twoje emocje nie należały do ciebie. To był Snoke.

Czarnowłosy mężczyzna wzdrygnął się. O co jej chodziło? Co ona właściwie widziała?

- Widziałam twoje błędy - odpowiedziała. Na jej wypowiedź nawet Przywódca powstał. Rzeczywiście potrafiła czytać w jego myślach, których Snoke nie mógł wyczytać. Niezwykłe i interesujące. - Ja nie zamierzam ich powtórzyć.

Członkowie zakonu spojrzeli po sobie. Gdyby tylko mogli, zaczęliby między sobą szeptać. Czy ich mistrza przerastała jakaś tam zwykła dziewczyna?

Kiedy wszyscy stali zdziwieni, Rey już pewna w Mocy wysłała wici do Skywalkera. Po zobaczeniu wizji stała się potężniejsza. Nie mogła dać ulec strachu. Właśnie to prowadziło do Ciemnej Strony. A ona pragnie pozostać Szarym Jedi.

Cichy krzyk - Reylo ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz