Rozdział II

4.5K 274 134
                                    

Rey niecierpliwie czekała, aż rampa Sokoła Millenium opadnie. Po drodze nie powiedziała Chewie'mu ani jednego słowa. Po prostu kazała mu wracać. Jednak jak wytłumaczy się generał Organie, która latami czekała na swojego brata? Myślała, iż go w końcu zobaczy, a tu... Zawiedzie się.

Luke jednak nie chciał wrócić. Wszystko poszło na marne. Tylu ludzi zginęło, aby zdobyć tę cholerną mapę. Rey poprawiła rękojeść miecza świetlnego, który wystawał z jej torby, aby go nikt go nie zauważył. Po sekundzie ujrzała światło, które lekko ją oślepiło. Sokół nie ma za bardzo dobrego oświetlenia w środku. W sumie sama nie wiedziała, po co lecieli tym złomem.

Kiedy ujrzała generał Organę, wstrzymała oddech. Powoli stąpała po platformie, zaś starsza kobieta nie patrzyła na nią, a próbowała za to doszukać się swojego brata. Statura zobaczył, iż jego szefowa robi się coraz bardziej nerwowa. W końcu parę lat poświęciła na poszukiwaniu mapy, aby mistrz Skywalker pomógł im pokonać Najwyższy Porządek. Straciła przez to wielu Rebeliantów... Tylu ludzi zginęło.

- I jak, Rey? - Zapytała cicho, kiedy młoda dziewczyna się do niej zbliżyła. Leia podskoczyła, kiedy zobaczyła, iż w środku statku coś się poruszyło. Zaraz jednak jej entuzjazm zgasł. To tylko Cheewbacca.

- Nie było go tam. Szukałam wszędzie. - Skłamała, spuszczając wzrok. Przez chwilę Organa wpatrywała się w Rey, trzęsąc się ze złości.

- Nie mogłaś zostać dłużej? Znaleźć go? - Zapytała, próbując zachować spokój. W końcu obiecywała wszystkim członkom Ruchu Oporu, że jak jej brat się odnajdzie, to prawdopodobnie zostanie przywrócony porządek. Jednak sama także tęskniła za swoim bliźniakiem. Potrzebowała go w tych trudnych chwilach.

- Nie było go, przepraszam. - Wyszeptała młoda dziewczyna, czerwieniąc się. Ma teraz powiedzieć, że to jej wina, iż Skywalker nie przyszedł? Że go prawdopodobnie zabiła?

- Tyle poszukiwań..! Poszło na nic! - Warknęła Organa, a Statura i Ackbar popatrzyli na siebie. Westchnęli ciężko, stwierdzając w duchu, że tyle ofiar się zmarnowało.

- Przepraszam, ale nie mogłam nic zrobić. - Odpowiedziała Rey, pragnąc, aby w końcu odejść. Organa wstrzymała nerwowo oddech. Zbieraczka złomu szykowała się na krzyk generał, więc spuściła wzrok. Należało jej się. Jednak zamiast wrzasku, poczuła, iż kobieta ją przytula. Rey ze zdziwieniem odwzajemniła gest. Tak bardzo pragnęła matczynej miłości... Prawdopodobnie ją znalazła.

- Rozumiem. Bardzo dziękuję, że zgodziłaś się polecieć. - Westchnęła, próbując ukryć emocje. Statura odszedł od kobiet, zostawiając je same sobie. Leia poprawiła swój mundur i spojrzała na młodą dziewczynę.

- To ja dziękuję za wszystko. To ja... Ja już sobie pójdę. - Westchnęła Rey, odwracając się na piętach. Organa otworzyła usta ze zdziwienia i natychmiastowo chwyciła dziewczynę za dłoń.

- Gdzie ty chcesz iść? - Zapytała. Choć Rey nie była z nią spokrewniona w jakikolwiek sposób, to zastępowała jej całą rodzinę.

- Na Jakku. Dziękuję za wszystko i bardzo mi przykro, że straciła pani tylu bliskich, jednak sama muszę czekać na swoich rodziców. Oni po mnie przylecą. - Westchnęła, próbując uwolnić się z uścisku starszej kobiety. Ta jednak była uparta i nie puszczała jej.

- Rey, słuchaj. Han opowiadał mi o tobie. Żyjesz na tej planecie od lat, czekając na rodziców, których nawet nie pamiętasz. - Zaczęła spokojnie, jednak zbieraczka złomu z każdym kolejnym słowem generał się denerwowała. Nie lubiła wspominać przeszłości. Nie w taki sposób. - Marnujesz czas i życie.

- Nie, nie marnuję! - Zaprzeczyła głośno Rey, kręcąc oczami. Lubiła Organę, jednak teraz zdecydowanie przeginała. Nie powinna mieszać się do jej życia prywatnego.

Cichy krzyk - Reylo ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz