Rozdział X

2.5K 177 50
                                    


Rey pożałowała tego, iż nie zabiła generała Huxa. I tak zostałaby złapana, i wtrącona do tej małej celi. Tak jak teraz. Do tego była kompletnie bezradna. Energicznie uderzyła o metalowe drzwi, które ani drgnęły. Po pomieszczeniu rozległ się jedynie odgłos łkania. 

Zawiodła wszystkich. Organę, Damerona i zapewne Finna też. Miała wielką nadzieję, iż kiedyś jeszcze porozmawia ze swoim przyjacielem, jednak teraz wszystko było stracone. Najwyższy Porządek już szykuję nalot na ich bazę. Najgorsze jest to, że Rey wiedziała, że to będzie proste. Jeszcze niedawno sama wymykała się z D'Qaru i nikt tego nie zauważał. Rebelianci powinni być bardziej uważni. Gdyby mogła ich jakoś ostrzec...

- Przepraszam - wyszeptała, myśląc o pani generał. Poczuła się winna. To przez nią przegrają tę wojnę. Zostaną zamordowani. Będą torturowani. Ostatnia nadzieja zniknie szybko tak, jak się pojawiła. I zło zatriumfuje. Mroczne czasy Imperium powrócą, żądając od każdej żywej istoty posłuszeństwa... inaczej czeka ich bolesna śmierć.

*

Finn leżał nieprzytomny na łóżku. Jego dłonie były skute kajdankami, które uniemożliwiały mu ucieczkę. 

Wygląda jak nieżywy, pomyślała Organa, siedząc na krześle przy łóżku, jednak zaraz to wypluła. Nie chciała znowu czegoś wykrakać. Za dużo stało się złego. Leia westchnęła ciężko w momencie, gdy otworzyły się drzwi, w których stanął Han.

- Nie masz lepszych rzeczy do roboty? - Zapytał, opierając się o framugę drzwi. Organa zmierzyła go swoim wściekłym spojrzeniem i odwróciła się ponownie do nieprzytomnego.

Starszy mężczyzna zbliżył się do swojej żony, stanął za nią i chwycił ją za ramiona. Leia poczuła przeszywający jej skórę dotyk, który nawet pod warstwą ubrań wydawał się być lodowaty. Wyprostowała się nienaturalnie, jakby przypomniała sobie o czymś ważnym.

- Dobry był z niego chłopak - westchnął Han, próbując przerwać ciszę, która panowała w pomieszczeniu. Leia odwróciła się i spojrzała mężowi w jego oczy, które wypełniała pustka. 

- Dlaczego "był"? Przecież żyje. - Odpowiedziała bez żadnego wyrazu twarzy. Leia była po prostu... Zagubiona. 

- Nie tak jak ty. - Wyszeptała pod nosem, jednak zaraz otworzyła szeroko oczy ze strachu. Han jednak jakoś specjalnie na to nie zareagował. 

- Wiem - odparł, głaszcząc żonę po policzku. - Nie martw się. Jestem już martwy, możesz mnie obrażać do woli. I tak nie spotka cię nic gorszego niż sny ze mną w roli głównej.

- Czasami się zastanawiam czy to prawdziwy ty, czy tylko wytwór mojej wyobraźni. - Zastanowiła się, chwytając dłoń męża, muskającą jej twarz.

- Wybierz sama. - Stwierdził spokojnym głosem, jednak zaraz gwałtownie się poruszył. - Powinnaś się obudzić. Teraz.

- Dlaczego? Chciałabym cię jeszcze trochę widzieć. Chociażby w śnie. - Powiedziała, wstając i próbując przytulić się do męża. Ten jednak odepchnął ją, jednak Leia nie poczuła się zawiedziona ani wściekła. Wyczuwała, iż coś siedzi jej na sumieniu.

- Musisz się obudzić. Teraz. - Stwierdził już stanowczym głosem Han. - Przepraszam. - Powiedział, jednak chociaż był to jego głos, generał wyczuwała kogoś innego. Miała wrażenie, iż rozmawia z prawdziwą postacią, która wzywa pomocy. Ale ona też jej potrzebowała...

Obudziła się zlana potem, tuż przy łóżku uśpionego rebelianta. Jej serce biło jak szalone, a oddech miała nienaturalnie przyśpieszony. Po chwili uspokoiła się i zakryła dłońmi swoją twarz.

Cichy krzyk - Reylo ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz