Rozdział XXII

1.9K 134 58
                                    


- Tylko ostrożnie, nie możesz ich rozbić - pouczył Skywalker, zanurzając się w Mocy, aby wyciągnąć z ziemi ogromne diamenty. Było to bardzo trudne, ponieważ pomimo nie tak ogromnej wielkości, to według Luke'a wagą dorównywały myśliwcom. W głowie mężczyzny od razu pojawił się obraz Yody, wyciągającego jego X-winga z bagna. Teraz było to o wiele łatwiejsze. W końcu posługiwał się obydwiema Stronami Mocy. 

Do dwójki osób podjechał R2-D2, pikając głośno. W jaskini roznosiło się echo jego wiadomości.

- Ile czasu? - Zapytała Rose, otwierając szerzej oczy. Przecież to było niemożliwe, aby w tak krótkim czasie wyciągnęli taką ilość kamieni! Ledwo zapełnili jedną skrzynkę do połowy, z czego obok czekały jeszcze pięć. 

- Nie marudź, tylko ładuj - warknął Skywalker, kiedy udało mu się wydobyć półmetrowy kamień. - Chyba największa sztuka. - Stwierdził, przenosząc go do skrzyni, którą kobieta zamknęła. Nacisnęła dźwignię, a ładunek uniósł się w powietrzu. Tico zaczęła prowadzić go do Sokoła Millenium. - Tylko ich nie rozbij! Mała szczelina, a pół planety wybuchnie! - Krzyknął Skywalker. 

Jakbyś mnie chciał pocieszyć, pomyślała.

*

Rey siedziała w swoim pokoju, wpatrując się w ścianę. Ile już tutaj siedziała? Po co? Dlaczego nie mogła uciec? Gdzie są jej przyjaciele?

Przemyślenia przerwał jej Ren, który wparował bez zapowiedzi do jej pokoju. Wstała nerwowo, a kamień spadł jej z serca.

- Żyjesz - wyszeptała.

- Widziałaś mnie wczoraj, idiotko - warknął i chwycił ją za dłoń. Pociągnął kobietę w stronę drzwi i zaczął prowadzić ku hangarowi. Ponownie. Dziewczyna spodziewała się, że zabierze ją na jakąś kolejną łapankę przedmiotów z rodu Skywalkerów. Miała nadzieję, że ponownie się uwolni, jednak tym razem ucieknie. 

- Dokąd tym razem? - Zapytała, rozglądając się. Ren zaciągnął ją na jakiś wahadłowiec i w kabinie pilota skuł ją do poręczy. Ukucnął, podciągając nogawkę dziewczyny. - Co ty robi..?

W tym momencie poczuła ukłucie. Syknęła i zobaczyła Kylo, wstrzykującego jej coś do nogi.

- W razie twojej ucieczki i tak cię znajdę - wymamrotał, prostując się i stanął naprzeciwko dziewczyny. Dopiero teraz mogła przyjrzeć się z bliska jego bliźnie i dziwnemu opatrunkowi. - Na co się tak patrzysz? - Zapytał, marszcząc nos. W jednej chwili kompletnie zapomniał o tym, co tu tak właściwie robi.

- Bez maski bardziej przypominasz Bena Solo - odpowiedziała, a Ren zamachnął się i uderzył w ścianę, centralnie obok głowy dziewczyny. Rey przeraziła się. On omal nie zmiażdżył jej głowy. Oddychała ciężko i spojrzała głęboko w oczy jej oprawcy.

- Kylo Ren nie potrzebuje maski, aby zabić Bena Solo.

- Kylo Ren jest chory psychicznie, bo mówi o sobie w trzeciej osobie - odwarknęła mu, a mężczyzna wstrzymał oddech. Chciał ponownie uderzyć w ścianę obok głowy dziewczyny, jednak odwrócił się na pięcie i usiadł przy sterze. Rey odetchnęła z ulgą. Przez chwilę bała się, że Ren ją po prostu zabije na miejscu. A ona jeszcze musiała dokończyć pewne rzeczy...

*

Leia Organa popatrzyła na ogromny hologram Galaktyki i zadziwiła się jej pięknem. Podziw minął szybko, kiedy czerwonym kolorem podświetliły się planety, podbite przez Najwyższy Porządek. Była to chyba połowa mapy.

- Wysłać X-wingi! Co najmniej trzy! - Usłyszała głos Ackbara i w jednej chwili się przebudziła. Obejrzała się w lewo i dostrzegła Calrissiana, który uśmiechał się do niej. 

Cichy krzyk - Reylo ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz