Rozdział XXIX

2K 158 77
                                    

Rey podczas namiętnego pocałunku poczuła się senna. Teraz jej powieki były zamknięte nie tylko z powodu emocji. Po prostu zasnęła w objęciach Bena, który delikatnie muskał jej usta. Spostrzegł, że dziewczyna zapadła w sen, dopiero wtedy, kiedy jej głowa opadła na poduszkę. Dało się słyszeć jej równomierny oddech.

Kylo ucałował ją jeszcze w czoło i zaczął powoli schodzić z łóżka, starając się nie obudzić śpiącej dziewczyny. Usiadł na krawędzi i przyglądał jej się z miłością w oczach. Kciukiem gładził jej delikatną skórę, starając się nacieszyć tym dotykiem. Nie mógł się na nią napatrzeć. Całe życie był okrutnym mordercą bez uczuć, a teraz... teraz się zakochał.

Dziękuję, dziadku, pomyślał. 

W jednej chwili poczuł okropny ból. Chwycił się za głowę i upadł na kolana obok łóżka. Ponownie poczuł Ciemną Stronę. Tym razem jednak zadawała mu niewyobrażalne cierpienie. Jakby jego ciało rozrywało się na miliony kawałków. Syczał z bólu, skręcając się na podłodze. 

Jutro złożę wam wizytę. Poczułem w tobie Jasność, usłyszał w głowie przerażający głos Najwyższego Przywódcy. Ból w końcu ustąpił, a Ren oparł się rękami o podłogę, dysząc ciężko. Pomimo tego, że minęło jedynie parę minut, czuł się, jakby te tortury trwały wieczność. 

Przywódca się dowiedział. Zobaczył w nim Jasność. Przez niego Rey nie jest już bezpieczna. Wstał chwiejnie i popatrzył na nią. Poczuł bijącą od niej Moc. Snoke w końcu wyplewi z niej tą dobroć. Zacisnął pięść i wściekł się sam na siebie. Nie może dopuścić do tego, aby dziewczynie stała się krzywda. Obydwoje muszą zapomnieć o sytuacji sprzed chwili.

- Musisz mnie znienawidzić - wyszeptał, zbliżając się do niej. Musnął ją ustami w policzek i zerknął na nią w taki sposób już po raz ostatni. - Przepraszam za wszystko, co zrobię - odparł i wyszedł z pomieszczenia. 

*

Organa stanęła u wielkich wrót i popatrzyła w pustynną przestrzeń. To właśnie miała być ich nowa baza. Miała nadzieję, że Najwyższy Porządek ich nie znajdzie. Musieli przecież oszczędzać pieniądze, a każdy wie, że na wojnie to one są najważniejsze. 

W końcu dostrzegła stado lodowych lisów, które próbowały się do niej niepewnie zbliżyć. Kącik jej ust nagle podskoczył do góry.

- To są rzeczywiście przepiękne stworzenia - stwierdziła i odwróciła się do swojego brata. Ten stanął przy boku siostry i ukucnął. Jeden z lisów postanowił podejść bliżej, nadal się wahając. Obwąchał dłoń Skywalkera, po czym zaczął się do niego łasić.

- W porównaniu do temperatury tutaj, są całkowicie lodowate - stwierdził, gładząc lisa po głowie. - One nie powinny się roztopić czy... czy coś? - Uśmiechnął się. Leia również zaczęła gładzić to piękne stworzenie po tułowiu.

- Nie wiem - odpowiedziała szczerze. Trwali przez chwilę w ciszy, jednak przerwały im z daleka słyszalne kroki.

- Wszystko zapięte na ostatni guzik - zagwizdał Lando i nagle dostrzegł pięknego lisa. - Jakie to cudowne - odrzekł i przystał. - Można je gdzieś sprzedać? Wyglądają, jakby były warte miliony.

- LANDO! - Wrzasnęło na raz rodzeństwo. Spojrzeli na siebie, aż w końcu wybuchnęli szczerym śmiechem. Czarnoskóry jedynie przyglądał im się z niezrozumieniem wypisanym na twarzy. 

- Dobra, nie wnikam. - Uniósł dłonie w geście poddania się. Rodzeństwo powstało i rozejrzało się. To była właśnie ich nowa baza. Nowy dom. Nowa rzecz, którą mogli w jednej chwili stracić.

- Możesz lecieć na Endor i poinformować, że przenosimy się - rozkazała Organa, a Lando zasalutował.

- Dla ciebie wszystko, księżniczko. - Mrugnął i oddalił się. 

Cichy krzyk - Reylo ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz