Rozdział XXX

1.9K 157 45
                                    

Rey posłusznie przebrała się w swój nowy strój. Był on uszyty z bardzo przyjemnego materiału, przynajmniej lepszego, niż jej prawdziwe odzienie codzienne. Pierwsze lepsze szmaty, które łaskawie użyczył jej Plutt. Spięła jeszcze szybko swoje włosy i przejrzała się w nowym lusterku, które podarował jej droid. Wyglądała znośnie.

Dziewczyna zamknęła oczy i zaczęła intensywnie rozmyślać o Renie. Musiała go jakoś wezwać, a to był jedyny sposób. Miała nadzieję, że zadziała. Sama nie czuła się pewnie w Mocy, jednakże starała się z całych sił. Po chwili powróciła do niej negatywna energia. Zdenerwowanie. To mężczyzna musiał przesyłać jej wici Mocy. Rey otworzyła oczy, wpatrując się w drzwi. Wyprostowała się i starała uspokoić. Dzięki temu nie przestraszyła się, kiedy w nagłym momencie wrota uchyliły się z hukiem. 

- Jak śmiesz mnie wzywać? - Ren nadal stał w progu, nie zamierzając się ruszyć. Rey poczuła, że coś jest nie tak. Jednak co? Przecież dokładnie pamiętała pocałunek pomiędzy nimi. To nie mogła być złuda.

- Co się z tobą stało? Wczoraj byłeś inny - odpowiedziała i wykonała krok przed siebie. Kylo zmarszczył czoło, jakby zastanawiał się nad czymś.

- To, że uratowałem cię przed tym gnojem, nie znaczy, że coś do ciebie czuję - warknął i w końcu wkroczył pewnie do pokoju. - Gdyby nie to, że należysz do mnie, to bym o tobie nawet nie pomyślał. 

Rey zdębiała. Próbowała poukładać informacje w swojej głowie, jednak miała ich za wiele. Wszystkie do siebie nie pasowały. Wszystkie się wykluczały. 

- Ale... powiedziałeś, że mnie kochasz - wyszeptała, a w jej oku błysnęła łza. Ben pochylił głowę i prychnął.

- To ty kleiłaś się do wszystkiego po tych tabletkach, którymi nafaszerował cię Hux. Przez cały wieczór zdążyłaś wyznać miłość lekarzowi z pięć razy, a mi trzy. Nie wiem, co sobie myślisz, ale mam nadzieję, że Najwyższy Przywódca to z ciebie wyplewi. - Jego głos był szorstki. Akcentował każdy wyraz, aż Rey przeszedł dreszcz po plecach. Odwróciła się do niego tyłem i objęła się w ramionach.

- Nie... - jęknęła. Czuła się oszukana, wykorzystana. Jej warga zadrżała, jednak nie chciała się poddawać. Zamknęła oczy, skupiając się w sobie. Ren w jednej chwili wyczuł Moc. Jednak nie taką zwykłą. To była potężna Moc, która byłaby w stanie rozsadzić cały Niszczyciel. Wróciła. Cofnął się o krok, wciąż przyglądając się zamyślonej dziewczynie. Ta z każdą chwilą przybierała na sile. Stała się bombą. Jeden niewłaściwy ruch i wybuchnie, pochłaniając życia tysiącom istnień. Kylo wiedział, że sytuacja robi się niebezpieczna. Zdziwiła go jednak potęga Rey. Jak w takim małym i kruchym ciele mieściła się tak ogromna Moc?

Rey otworzyła oczy, a napięta aura nagle opadła. Renowi spadł kamień z serca. Nic się nie stało... chyba. Rey nadal stała odwrócona, jednak uśmiechnęła się pod nosem.

- Kochasz mnie - powiedziała, czego Ren nie zdołał usłyszeć. Był taki roztrzęsiony, że kolejne co zrobił, to zabranie Rey na spotkanie z Przywódcą, który zdążył już przybyć do swojego pałacu na planecie, przy której znajdował się Niszczyciel. 

Wyczuł go.

*

Finn otrząsnął się. Ruch Oporu! Rozwiązaniem był Ruch Oporu! Podskoczył z posadzki, podniósł niską kobietę i zakręcił nią w koło.

- Tak! To ja! Finn! Hah! - Krzyczał, a Maz uśmiechnęła się. - Dziękuję! Ja, Finn! A nie FN 21-87! Dziękuję! - Pocałował kobietę w czoło i postawił ją z powrotem na ziemi. Już miał wybiec, jednak przystanął w progu i odwrócił się. Kanata nadal wpatrywała się w niego z ogromnym uśmiechem na ustach. - I niech Moc będzie z tobą. - Skinął głową.

Cichy krzyk - Reylo ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz