Rozdział IV

3.5K 230 106
                                    

Kylo Ren oplótł admirała Mitakę palcami wokół szyi, wolno go dusząc. Ponownie się wściekł. Dowiedział się, że kiedy przebywał na szkoleniu wraz z Dowódcą, wstrzymano poszukiwanie zbieraczki złomu z Jakku. Przed swoim wyjazdem wydał rozkaz, a oni go nie wykonali. 

- Ale... Ghe-ghenerał Hu...Hux. - Wyszeptał Mitaka, walcząc o każdy oddech. Dlaczego to zawsze jego muszą wysyłać do Rena? Który raz to mu się już zdarza? Sam się dziwi, że jeszcze nie stracił życia... albo chociaż głowy.

- Bez. Żadnych. Ale. - Wydyszał wściekły mistrz zakonu. Nagle coś poczuł. To jego cel. Jego cholerny cel, którego nie złapał. - Ty! - Wrzasnął, puszczając admirała i odwracając się. Widział ją. Ona tam stała... W myślach.

- Sir! - Pisnął Mitaka, próbując odsunąć się jak najszybciej od wściekłego mężczyzny. - Tam nikogo nie ma. - Wyszeptał nerwowo, wstając. Natychmiastowa ucieczka wydawała się najlepszym pomysłem, jednak nie mógł tego zrobić. Wtedy byłoby jeszcze gorzej.

- Wiem. - Odparł po chwili Kylo. Jego głos był nadzwyczaj spokojny. Wydawało się, jakby się nad czymś zastanawiał. - Idź do generała Huxa. Powiedz mu, że nie obchodzi mnie jego widzimisię. Najlepiej wspomnij, że wkrótce porozmawiamy osobiście. - Rozkazał, nawet nie drgając. Jego jedwabisty głos odbijał się echem po pustym pomieszczeniu i coraz bardziej powiększało strach admirała Mitaki.

- Rozkaz, sir. - Zasalutował, drżącą ręką i jak najszybciej wyszedł z tego przerażającego miejsca. 

*

Chociaż rozpoczęła się pora zabrania racji żywnościowej, to pewna dziewczyna się po nią nie wybrała. Próbowała odespać całą noc, którą nie przespała. Rozmyślała o tym dziwnym korzeniu i wizji.

Czy Kylo Ren ją widział? Czy to, co widziała, było prawdą? Westchnęła cicho i przetarła oczy. Była zbyt wymęczona, żeby się nad tym zastanawiać. Wygodnie wtuliła się w swoją poduszkę, próbując natychmiastowo zasnąć. Może Organa nie toleruje lenistwa, ale przecież nie musi o tym wiedzieć. Wolała spać z pustym żołądkiem, niż jeść z bezsennością. 

Na jej delikatnej twarzy wystąpił grymas, jakby zobaczyła coś, czego nie chciała. Przewróciła się na drugi bok, jednak w tej samej chwili usłyszała, jak ktoś dobija się do jej drzwi. W tej samej chwili spadła z łóżka, a jej przyzwyczajenie do bronienia się, dało znak. Chwyciła poduszkę i rzuciła nią w stronę stojącej w progu pani generał.

- Co ty wyprawiasz? - Zapytała, spoglądając na półżywą dziewczynę. Rey wstała i otrzepała się z kurzu. 

- Przepraszam. - Wymamrotała, splatając dłonie za plecami i spoglądając na podłogę. Organa potrząsnęła nerwowo głową. 

- Widzę, że bardzo ci się nudzi. Wymykasz się z bazy i śpisz cały dzień! - Odparła generał, a Rey skrzywiła się, kiedy na swoim zegarku dostrzegła godzinę szóstą nad ranem. Rzeczywiście cały dzień. - Jeżeli ci się tak nudzi i śpieszno ci do opuszczenia nas, to możesz lecieć na misję!

Rey otworzyła szeroko oczy i zerknęła pytająco na zdenerwowaną Leię. 

- Pani mówi poważnie? - Zapytała, nadal nie dowierzając w to, co usłyszała. Organa uśmiechnęła się lekko, jednak już za chwilę przybrała poważny wyraz twarzy.

- Potrzebuję kogoś zaufanego i sprytnego. Wiem, że na ciebie mogę liczyć. Rok temu spisałaś się na medal. Mam nadzieję, że i tym razem mnie nie zawiedziesz. - Starsza kobieta skrzyżowała ręce na piersi. Rey zaczęła rozmyślać nad tą propozycją. Może, jak pojedzie na tą misję, to czas jej szybciej zleci? I tak siedziała ciągle w tej bazie i nie robiła nic... Na Jakku miała chociaż zajęcie, a tutaj nudziła się niemiłosiernie.

Cichy krzyk - Reylo ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz