Rozdział XIV

2.3K 155 126
                                    


Autorytetem Kylo Rena był nie kto inny, jak jego dziadek Darth Vader, znany również jako Anakin Skywalker. Nie dziwne było więc, że pragnął posiadać jego każdą własność czy rękodzieło. Przed chwilą dotarły do niego bardzo ciekawe informacje dotyczące jego babci, Padmè Amidali.

Pragnął więc natychmiast ruszyć na wyprawę, jednak przy starcie przypomniał sobie o kimś. Ku zdziwieniu szturmowców wylądował z powrotem i ruszył szybkim krokiem do apartamentu pewnej dziewczyny. Pomyślał, że będzie to wspaniała okazja, aby się wykazała. Albo chociaż poznała częściowo historię jego rodziny. 

Chciał jej ukazać to,iż w jego żyłach płynie krew najpotężniejszego Sitha ostatniego stulecia. Miała się go bać i zacząć szanować. Właśnie tak rozpoczynał się każdy trening Renów. Bez całkowitemu oddania się mistrzowi, nie było szans nawet na zwykły początek. 

W końcu Kylo doszedł do pokoju dziewczyny z Jakku. Miał nadzieję, że już się przebudziła. Minęło w końcu ponad pół doby. Ucieszył się, kiedy zobaczył ją siedzącą przy biurku. Chciał się zatrzymać, aby chociaż częściowo wytłumaczyć jej plan, jednak jego żądza posiadania własności dziadka była silniejsza. Chwycił dziewczynę za nadgarstek i zaczął ją wlec w stronę hangaru. Nawet nie stawiała oporu.

Zauważył jej nowy styl uczesania. Nie mylił się - w rozpuszczonych włosach było jej zdecydowanie lepiej. Chociaż droid mógł sobie odpuścić tego spięcia. To sam Kylo ma wykreować nową członkinię Zakonu Ren. Począwszy od wyglądu po sam charakter. Nie mógł się już doczekać, kiedy przywdzieje swoje czarne szaty.

*

- Jesteśmy - stwierdził mężczyzna w masce, po niedługiej podróży. Rey w końcu przestała wgapiać się w podłogę i wyjrzała przez szybę. Otworzyła szerzej oczy i pochyliła się bardziej, aby przyjrzeć się pięknemu widokowi. Rena rozbawiła reakcja dziewczyny.

- Czy to..? - chciała zapytać, jednakże krajobraz zaparł jej dech w piersiach.

- Naboo - dokończył Kylo, przyglądając się zaciekawionej dziewczynie. Ta wciąż wpatrywała się w piękną, zieloną planetę z ogromnymi jeziorami. 

- Kiedy byłam mała, zawsze chciałam odwiedzić to miejsce - westchnęła. W jednym momencie skrzywiła się na twarzy i ucichła. Nie powinna była tego mówić. Była pod niewolą Rena, a rozczulała się nad jakąś tam cudowną planetą. Musi zachować powagę, ale z trudem jej się to udaje.

- Marzenia się spełniają - wypalił Ren, w którym odezwał się Ben Solo. 

Cholera, przecież ty nie żyjesz, nieudaczniku, pomyślał do swojego drugiego ja. Rey spojrzała na Rena, mrużąc oczy.

- Ale ty wciąż żyjesz - warknęła i odwróciła wzrok. Krew w Kylo zaczęła się gotować. Zaczął tupać nerwowo nogą, próbując nie wybuchnąć. Nie miał zamiaru poplamić swoich foteli krwią jakiejś tam zbieraczki złomu, która posiada wielką Moc. 

W końcu statek wylądował, a dwójka ludzi wyszła na zewnątrz. Rey wstrzymała oddech. Otaczała ją piękna fauna i flora. Różnorodne kwiaty, zwierzęta i ogromne jeziora. Było tu tak pięknie i spokojnie. Jakby planeta nie przejmowała się tym, że w międzyczasie trwała wojna. 

- Co się tak gapisz? Chwastów nie widziałaś? - Zirytował się Ren, ponownie chwytając dziewczynę za dłoń. Jednak w jednej chwili odskoczył. Ona... poraziła go Jasną Stroną. Po prostu go oparzyła! Ta spojrzała na swoje dłonie zdziwiona. Uśmiechnięta przeniosła wzrok na Rena.

- Idziemy - rozkazał, idąc w stronę pięknej świątyni, znajdującej się na wzgórzu. Dziewczyna chciała wykorzystać okazję i uciec, jednak coś ją powstrzymywało. I to nie był Ren. Radość, która w niej siedziała, nie chciała, aby opuszczała zagubionego Bena Solo. Dopiero teraz to poczuła.

Cichy krzyk - Reylo ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz