W jednej chwili w jego oczach pojawiły się łzy. Łzy bólu. Jego panel wymierzył cel na centrum sterowania. Nagle się zaciął, kiedy ujrzał w oknie sylwetkę swojej matki, a obok niej stojącego Hana Solo. Drżącymi palcami musnął przyciski do strzelania, jednak jeszcze się zawahał. Po jego policzku spłynęła słona łza. Dowód jego słabości. Dowód... jego Jasnej Strony. 

W jednej chwili coś wyrwało go z przemyśleń. Już wciskał guziki, jednakże poczuł, jak jego myśliwcem szarpie. Ktoś go zestrzelił. W jednym momencie zawrócił, próbując oddać cios, jednak ujrzał Sokoła Millenium, który wskakiwał w nadświetlną. Nagle cały Ruch Oporu zaczął się ewakuować, zostawiając po sobie jedynie ogromny symbol wolności i buntu. 

*

Lando miał już dosyć tej szopki. To, że był stary, nie oznaczało, iż ma bezczynnie siedzieć i nic nie robić. Prawie rozbił Staturze głowę, więc ten szybko pozwolił mu zająć awaryjnego myśliwca, znajdującego się w garażu. Czarnoskóry szybko popędził w tamtą stronę.

- Chodźmy załatwić armię pana "mam spłaszczony ryj" - warknął cicho, siadając za sterami. Przypomniała mu się audycja na żywo, w której przemawiał ten szpetny Snoke. - Co on sobie myślał?! To ja powinienem lecieć na żywo - mruknął, zakładając kask i włączając silnik. - Żryjcie moje spaliny. - Zdenerwował się.

Szczęśliwy, że w końcu może wziąć udział w bitwie, zaczął strzelać do każdego statku Najwyższego Porządku, jaki widział. Jego uwagę przykuł jednak czarny myśliwiec, lecący wprost na... na ich centrum dowodzenia. Zawrócił zwinnie, wykonując obroty dookoła własnej osi. W ostatniej chwili strzelił do V-winga, który przez niego chybił.

- Juhuu! - Krzyknął uszczęśliwiony. Dawno nie czuł się taki dumny. - Możecie mi...

- Szerszenie, wycofać się - usłyszał w słuchawce admirała Ackbara.

- Co? - Jęknął nieszczęśliwie. Przecież dopiero się rozkręcał!

*

Luke ładował już czwartą skrzynkę, kiedy z transu wyrwał go dźwięk silnika. Wręcz rzucił diament do skrzynki, a Rose, stojąc obok niej, krzyknęła z przerażenia.

- Mogłeś nas zabić! - Wrzasnęła. Starzec jednak patrzył zamyślonym wzrokiem na dziurę w suficie, a po paru sekundach się otrząsnął. 

- Bierz to, co zebraliśmy! Ewakuujemy się! - Wrzasnął, chwytając za skrzynię, która znalazła się w powietrzu. Zdezorientowana Rose wykonała polecenie Luke'a i zaczęła transportować kolejne sztuki. 

- Co się dzieje? - Zapytała. Skywalker nawet jej nie usłyszał.

- Chewie! Zawiadom Leię, że już skończyliśmy! - Rozkazał, biegnąc po kolejny ładunek. - Startuj! 

Niespodziewanie do jaskini wleciały dwa TIE. Zaczęły one krążyć wokół stojącego Sokoła. Luke patrzył się na nie tępo.

- O, to ci. - Usłyszeli głos z myśliwców.

-Debilu! Masz włączony mikrofon! - Odpowiedział mu głos drugiego pilota, który najwyraźniej także wcisnął zły przycisk. Luke ponownie zaczął ładować skrzynki na statek. Wiedział, że ci nie mogą ich ustrzelić ze względu na diamenty. - Poddajcie się. Wyjdźcie w rękami podniesionymi w górę. 

Rose wybiegła z Sokoła i spojrzała na myśliwce tuż nad jej głową. Na chwilę rozległa się cisza. 

- Pani Sheldon! - Krzyknęli zgodnie żołnierze, a kobieta wstrzymała powietrze. Czy to właśnie tak umrze? W jaskini pełnej łatwopalnych surowców? Już miała zdejmować maskę przeciwgazową z twarzy, kiedy szturmowcy zaczęli się zniżać, jednak Luke chwycił ją za ramię. Jedynym ruchem sprowadził ją na Sokoła, który od razu wystartował. Obił się o ścianę przy wylocie, powodując mocne trzęsienie. Rose stała zamyślona, wpatrując się tępo w szybę. Właśnie tak skończyła się jej reputacja w Najwyższym Porządku.

Cichy krzyk - Reylo ✔Where stories live. Discover now