***

-Hazz... - Louis potrząsnął chłopakiem. Harry przewrócił się na bok mrucząc coś pod nosem - wstań, jesteśmy na miejscu.

-Gdzie jesteśmy? - przyciągnął się na fotelu nadal mając zamknięte oczy.

-Zobacz - uśmiechnął się patrząc na reakcję swojego chłopaka

-L...Louis... nie wierzę! - krzyknął całując go w usta- nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś!

-A jednak - uśmiechnął się - chciałeś to masz.

-Kocham Cię - uśmiechnął się do niego wychodząc z auta - czemu nic nie powiedziałeś, że jedziemy do Holmes Chapel. Mówiłeś, że musisz coś załatwić.

- Gdybym Ci powiedział prawdę to czy byłaby to taka niespodzianka? - stanęli obok siebie patrząc na dom babci bruneta.

-Jesteś wspaniały - pocałował jego usta- skąd wiesz gdzie mieszka moja babcia?

-Pamiętaj, że to też babcia Gemmy, kochanie. Idziemy?

-Mhm - uśmiechnął się ciągnąć za rękę Louisa w stronę domu starszej kobiety.

***

-Tutaj pocałowałem pierwszy raz dziewczynę - wskazał miejsce - miałem z jedenaście, dwanaście lat - uśmiechnął się do niego - nie zgadniesz kto to był.

-Nie wiem, wzruszył ramionami.

-Taylor. Tak ta Taylor, którą znasz.

-Naprawdę jesteś pewien, że to ja zrobiłem z Ciebie geja? - zaśmiał się idąc pod rękę z wyższym.

-Jestem pewien - schylił się aby złożyć pocałunek na jego ustach. Schylił się jeszcze niżej biorąc szatyna na ręce w stylu "panny młodej".

-Ej! - zaśmiał się i schował twarz w zagłębieniu swojego chłopaka. Gdy uspokoił swój cichy śmiech powąchał jego perfumy - Kocham Cię, Harry.

-Też Cię kocham, Lewis - pocałował krótko jego usta starając się w miarę normalnie usiąść na ziemi nie ściągając z rąk szatyna - mam do Ciebie pytanie.

-Słucham - popatrzył na niego poprawiając się na jego nogach.

-Myślałeś kiedyś... czy myślałeś kiedyś o nas jak o... no nie wiem... czymś poważniejszym? Nie wiem no, rodzina, dzieci?

-Myślałem i to nie raz.

-To dlaczego nic nie mówisz?

-Uważam, że ślub na chwilę obecny nie jest nam potrzebny. Kochamy się i to jest najważniejsze. Mam zamiar wziąć z tobą ślub, mieć dzieci, może nawet i nie adoptowane - dotknął jego brzucha - ale mamy po dwadzieścia dwa, dwadzieścia jeden lat. Nie uważasz, że to trochę za wcześnie na małżeństwo? Może za rok, dwa lata?

-Za wcześnie?

-Jeżeli chodzi Ci o ślub i dzieci to tak. Jak wspominałem wcześniej, że mamy po dwadzieścia lat. Chcemy się spełnić zawodowo. Ja będę miał teraz coraz więcej meczy, w końcu jestem w reprezentacji. Sam nie raz narzekasz, że musisz siedzieć sam bo ja wszędzie wyjeżdżam. Uważam, że na to przyjdzie czas jak wszystko się unormuje. Nie chce obserwować przez telefon czy laptop jak nasze dzieci mówią pierwsze słowa czy stawiają pierwsze kroki. Chcę abyśmy towarzyszyli w tym obojga. Abyśmy razem cieszyli się tą chwilą. Nie chcę wychowywać dziecka przez kamerkę i w ogóle daleko od urządzeń elektrycznych. Nie chce aby myślało, że jednego ojca ma przy sobie a drugiego po drugiej stronie ekranu. Chce nauczyć go pisać, mówić i czytać a zwłaszcza chodzić. Co się okaże, że będę miał mecz w dniu jego narodzin lub urodzin. Jak będzie miał ważny występ w szkole a ja nie będę mógł tego oglądać? Nie będę mógł chodzić na wywiadówki bo powie "Wirtualny tata jest zajęty, prze Pani!". Nie chcę tak żyć. Chce mieć was przy sobie. Chce pokazać, że jesteśmy zdolni do stworzenia dobrej, idealnej rodziny - patrzył cały czas Harry'emu w oczy mówiąc cały monolog.

- M...masz rację. P...poczekajmy z tym.

- Jak powiedziałem nie chce zaprzestać na jednym dziecku ani na trzech. Zgadzasz się?

-Zgodzę się nawet na całą drużynę piłkarską.

Louis zachichotał lekko pod nosem - to coś czuję, że trzeba powoli zaczynać, Harry.

-Jeszcze troszeczkę, dobrze? - upewnił go Louis.

-Przecież nic nie mówiłem na ten temat, Hazz. Nie stresuj się. Mi się też nigdzie nie śpieszy, rozmawialiśmy, że jak będziesz gotowy to mi o tym powiesz.

-No dobrze- przytaknął.

-Nie rozmawiajmy już o tym - szepnął - może masz coś jeszcze do pokazania? Może jakieś jeszcze inne przygody z Taylor?

-Nie! Fuj! - krzyknął - możemy iść na plac na jutro zaprowadzę Cię do mojej pierwszej pracy.

-Oh, super - spojrzał na godzinę - Za dwadzieścia dziewiętnasta - złapał za rękę swojego chłopaka.

-Musimy iść. Babcia będzie się denerwować, że nie przyszliśmy na kolacje na czas.

-Jestem pełny! Nie zmieszcze już nic- odsłonił brzuch aby pokazać jak bardzo urósł.

-Babcia Ci niepodaruje -zaśmiał klepiąc brzuch szatyna - Maciuś będzie się powiększał i powiększał.

Louis uśmiechnął się do chłopaka po chwili chowając brzuch - Jak myślisz, czy twoja babcia będzie dobrą prababcią dla naszych dzieci?

-Na sto procent będzie dobrą prababcią.

-Gorzej jak oddamy na weekend szczupłe dzieci a odbierzemy dziesięć kilo większe.

-Tak, to będzie najgorsze - pocałował jego dłoń uśmiechając się do niego - ciszę się, że powoli planujemy dalszą, wspólną przyszłość.

-Też się cieszę, że mogę te plany dzielić z tobą a nikim innym. Kocham Cię.

💚💙

Dodany: 13 października 2017r.

Jak wam się podobał rozdział?

Miłego piątku, kochani xx

Rose|| Larry Stylinson ✔Where stories live. Discover now