Rozdział 58

366 32 3
                                    

Ten rozdział dedykuję PaulinaKarnasiewicz za to że pomogła mi wyjść z dzisiejszej nieprzyjemnie sytuacji. A w mediach twoja ulubiona piosenką! Życzę miłego czytania ❤

Maxa nie wrócił na noc. Zaczynam się martwić. Może coś się mu stało?! Zostawił telefon na komodzie. Boję się... Boję się że coś mogło się mu stać. A ja mnie zostawił?! Kocha mnie więc raczej nie. Ale był zły... Na samego siebie. Muszę go znaleźć! Jest szósta rano i nie mogę spać. Ubrałam się szybko i wzięłam klucze i phona.

   - Idę na poszukiwania mojego księcia! - i bez namysłu wyszłam z domu

Nie wiedziałam gdzie najpierw pójść. Pomyślałam że do pracy chłopaka. Wsiadłam do auta. Nie mam prawka ale umiem jeździć. W GPS'ie wystukałam wcześniejsze adresy gdzie jeździł i znalazłam jego biuro. Wykręciłam i jechałam ulicą. Czerwone, trzeba się zatrzymać. Zielone jedziemy! Jechałam gdzieś tak z 70 h. Muszę go szybko znaleźć! Robię się głodna ale trudno. Dam radę! Po jakimś czasie byłam przed budynkiem. Dosyć głośno zapukałam. Po chwili ktoś otworzym mi drzwi.

   - Kurwa! Kto tak wcześnie... O cześć Mary!- mówi Edek

   - Hej, jest może Max? - pytam

   - Nie a coś się stało?

   - Można tak powiedzieć... Wyszedł gdzieś i nie wrócił...

   - Wejdz!

   - Dzięki ale ja pojadę go dalej szukać!

   - Tylko nie rób nic głupiego!

   - Obiecuję!

Zeszłam po schodach. Już miałam wchodzić do auta ale usłyszałam głos Maxa. Spojrzałam w tamtym kierunku. Jest w lesie... Dużym, ciemnym, przerażającym lesie... Po krótkim namyśle weszłam do niego. Był strasznie ciemny ponieważ korony drzew przykrywały niebo. Krzaki mocno drapały mi nogi ale nie zwracałam na to uwagi. Wszędzie były pajęczyny i pająki których się panicznie bałam ale na to też nie zwracałam uwagi. Stwierdzał że się zgubiłam i nie wiem jak dojść do auta... Nie wiem gdzie idę na to też nie zwracałam uwagi. Moim celem jest znalezienie Maxa! I nic więcej. Coraz większe rany robiły mi się na nogach i rękach. Coraz bardziej bolały. Coraz głośniej słyszałam głos mojego ukochanego. Gdy już go zobaczyłam przykucnęłam i schowałam się w krzaki.

   - Ona ci nie wybaczy - mówi obcy mi głos chyba damski

   - Ona mi nie wybaczy... - powtórzył Max

Przecież już mu wybaczyłam! Jak bym mogła nie wybaczyć jemu. Bardzo mi na nim zależy i nie mogę się na niego gniewać. Jeszcze że za takie coś. Chcę by wrócił. Chcę by wrócił do mnie. Chcę by wrócił domu. Chcę mieć go dla siebie. Wyszłam ze swojego ukrycia. Nie widzieli mnie bo byli do mnie odwróceni plecami.

   - Już ci wybaczyłam! - mówię

Oni ż prędkością światła się odwrócili. Ich miny były bezcenne. Jego towarzysz a raczej towarzyszka miała krótkie tak do ramion blond włosy. Miała czerwone oczy i była wysoka. Szczupła i zgrabna...  Była bardzo ładna. Nagle poczułam zazdrość. Niemiłosierną zazdrość. Może osiągnął to co chciał i pozbył się mnie... Zostawił mnie dla tej wampirzycy?! Tego nie przemyślałam...

   - Ale jak?! On Cię ugryzł?! Jak możesz mu wybaczyć?!

   - Bo go kocham!

I w tej sekundzie chłopak mnie przytulił. Niby tylko nie widzieliśmy się dzień a dla mnie to była wieczność. Zobaczyłam jak blondynka zaczyna się wkurzać. Była zła... Była wkurwiona!

   - Max! Jesteś wampirem! Nie możesz kochać człowieka! Masz kochać mnie!
Przeraziłam się jej. Miała w oczach mard, złość i gniew... Była straszna!

   - Jakoś mogę! I nie! Nie kocham Cię!

Puścił mnie i chwycił za rękę.

   - W czym ona jest lepsza ode mnie?!

   - We wszystkim! - krzyknął

   - To mój teren! Jak jeszcze raz zobaczę tu Ciebie - pokazała na mnie- to będziesz mieć przesrane! A ty Max, wróć jak zmądrzejesz!

I uciekła. Miałam mieszane uczucia. Co teraz powinnam zrobić? Max chciał mnie przytulić ale nie pozwoliłam mu na to i zapytałam:

   - Kto to był?!

   - Moja znajoma, Juliet

   - Ja znam już te wasze znajome!

Wściekłam się! Zazdrość opanowała całą mnie. A jak on się z nią przespał?! I mnie zdradził... Nie! Max nie jest taki! On mnie kocha!

   - To tylko znajoma, już nie bądź taka zazdrosna! - mrugnął do mnie

   - I nic was nie łączy?

   - Nic!

Przytuliłam go. Moja złość powoli ustawała ale nadal ją czułam. Wiem jednak że on nie zrobił by mi tego.

   - Kocham Cię! - pocałował mnie w usta

Był to dłuższy pocałunek... Taki bardzo długi i przyjemny.

   - Wiem

   - Spodziewałem się odpowiedzi "Ja ciebie kochanie!" - mówi nadal mnie mocno do siebie dociskając

   - To masz pecha!

On spojrzał na mnie krzywo.

   - Też Cię kocham, mój ty przystojniaku! - mówię a on tylko mnie całuję w nos

W tej chwili zaburczało mi w brzuchu. Ups...

   - Jadłaś coś dzisiaj? - przecząco pokręciłam głową -  Choć mój głodomorze!

Złapał mnie za rękę i prowadzi do wyjścia z lasu.

Fangs and TearsWhere stories live. Discover now