Rozdział 49

432 38 1
                                    

Obudziłem się pierwszy. Na mojej klacie, na moim sercu śpi Mary. Ma lekko rozchylone usta. Kosmyki jej włosów opadają na jej czoło i polik. Trzyma mnie kurczowa... Jak by się czegoś bała? Jest taka piękna. Objąłem ją w pasie. Spojrzałem za okno. Czy ją serio wystraszyłem? Czy ja ją doprowadziłem do płaczu? Czy ja skrzywdziłem tą małą, kruchą istotkę która na mnie leży? Tak... To moja wina. Muszę jej to jakoś wynagrodzić! Ale jak?

Mary POV.

Obudziłam się ale Maxa przy mnie nie było. Znowu... Postanowiłam nic sobie z tego nie robić tylko pójść do kuchni. Cicho schodziłam i usłyszałam krzyki. Chyba się kłócą. Oby nie przeze mnie! Nie słyszałam słów. Chciałam się wycofać ale mnie zobaczyli.

   - Dzień dobry... - powiedziałam nie pewnie

   - Dzień dobry. Więc tak jak mówiłam jutro przyjeżdża, od rana Clara a ja jutro wieczorem- mówi i wychodzi

   - Co jest? - pytam zmartwiona

   - To co słyszałaś - wzdycha

Nic nie odpowiedziałam tylko zjadłam porcje owsianki którą mój chłopak mi zrobił. Nic nie mówiliśmy tylko w spokoju spożywaliśmy. Nie czuje kiedy rymuje! Potem jakoś wyszło na to że jak się ubrałam, siedziałam z nim na kanapie i oglądaliśmy tv. Było coś po 18. Nic ciekawego nie było więc chłopak coś zaplanował. Ale co? Z wyjścia wzięłam jeszcze torbę i sweter by było zimno i wyszliśmy.

   - Gdzie mnie zabierasz? - pytam zapinając pasy

   - Mówiłem że to niespodzianka! - I chciał ruszyć ale tego nie zrobił - wysiadaj!

Zrobiłam to co mi kazał. Trochę się zdziwiłam.

    - Uczysz się na prawko - pokiwałam głową- Więc ty dziś kierujesz!

   - Chyba cię coś pogięło?!

   - Mogę usiąść z tobą

   - Ale...

   - Żadnego ale! No już!

Max przesunął miejsce kierowcy na maksa do tyłu. Ja się boję! Usiadł i rozszerzył nogi bym usiadła przed nim.

   - Czy to jest legalne?! A jak ci rozboje auto?! - zaczęłam panikować

   - Nie przesadzaj!

Usiadłam tam gdzie mi kazał. Na chwileczkę zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech. No to ruszamy... Na początku kluczyki. Potem sprzęgło. Jezu jak ja się boję! Max włączył GPS'a więc wiem jak dojechać ale nie wiem co to jest. Już nie mogę się wycofać. Teraz trzeba się rozejrzeć czy coś nie jedzie i gaz. Jadę dosyć wolno bo się boję. Światła, czerwone, hamuje. Nagle słyszę jak Max się śmieje.

   - Przestań! To mnie rozprasza - mówię czekając 

   - Wolniej się już chyba nie da! - śmieje się ze mnie

Wkurzyłam się. Oj dam mu popalić! Czerwone! Żółte! I... Zielone! Gaz do dechy! Jadę jakoś 60 h a w mieście jest dozwolone 50 h... Mówi się trudno. Teraz w lewo potem w prawo. Jaka adrenalina jak bym jechałam na 200! A jadę na 60... Ale ciiiiiiiii! Wyjechaliśmy z miasta i jedziemy spokojną drogą więc dodałam gazu. Serce tak mi wali! Dobra do 80 szybciej nie bo się zabije.

   - Jeszcze za wolno? - pytam i dodaje gazu

   - Nie tak może być... Ale lepiej zwolnij bo nie umiesz jeździć - mówi

   - Nie bo znowu będzie "Wolniej się już chyba nie ma!" - przedrzeźniam go

Jeszcze tylko jeden skręt i jesteśmy na... WOW! Jesteśmy w wesołym miasteczku!

   - Może ja zaparkuje- mówi a ja nie zaprzeczam

Objął mnie rękoma i chwycił kierownicę. Ja przeszłam na miejsce pasażera. Gdy już wyłączył silnik zapytałam.

   - Zdałam?

   - Dał bym trzy minus - zrobiłam minę błagalną - na dobra! Trzy plus - pocałował mnie w nos

Wysiedliśmy... Serio tu jest nieziemsko! Razem poszliśmy do kas. Oczywiście nie obyło się bez kłótni kto zapłaci... i wyszło na jego. Potem poszliśmy na strzelanie. Jak fajnie mieć chłopaka który za wszelką cenę chce wygrać. 

   - Proszę! - mówi dając mi pluszaka

To był biały misiek z różową kokardką. Sięgał mi gdzieś do kolana gdy bym położyła go na ziemi. Jest taki słodki.

    - Dziękuję! - przytuliłam go i pocałowałam w polik - Będzie... hmmmm... Melchior!

Gdy to powiedziałam chłopak zaczął się śmiać. Co jest w ty śmieszna? Myślałam jeszcze żeby go nazwać Andrzej albo Stefan. Dalej idziemy na kolejkę. Jest wielka! Weszliśmy na nią i chwyciłam Maxa za rękę i jedziemy. Jezu jak jest z nim fajnie! Zakochałam się w tym chłopaku! Zeszliśmy już z niej i...

   - Kurwa! - przeklnęłam i pobiegłam do najbliższego toi-toi'a

Przeciekłam... Ten cholerny okres. Dobrze że torbie miałam podpaski. Miałam spodnie z jasnego jeansu więc miałam je w kolorze czerwieni. Super! Przewiązałam swój sweter by nie było widać plamy. Szybko załatwiłam tą nieprzyjemną sprawę i otworzyłam drzwi. Stał już tam Max. Zdjął swoja bluzę i mi ją dał ponieważ było zimna a mój sweter robiła za zakrywacz. Był w samej przylegającej koszulce z krótkim rękawem dzięki której idealnie widać jego mięśnie. Rozumiemy się bez słów więc zabrał mnie do auta. Melchior usiadł z tyłu. Szkoda tego dnia. Tak mi wstyd! Dlaczego akurat teraz? Wcześniej spóźniał się tydzień a teraz co?! Postanowił wpaść wcześniej... Być kobietą, być kobietą! Zawstydzona i smutna usiadłam na fotelu w aucie. Max już ruszył.

    - Wszystko okey? - pyta z troską 

Ja na niego spojrzałam. Przygryzłam dolna wargę i pokręciłam przecząco głową.

    - Nie martw się, to nie twoja wina! - chwycił mnie za rękę 

I właśnie tak cały wieczór przesiedzieliśmy na kanapie z czekoladą i chipsami oglądając tv. Z tym że ja co chwilę leciałam do łazienki...

Fangs and TearsWhere stories live. Discover now