Rozdział 20

721 62 0
                                    

   - Jak będziesz grzeczny to może - lekko się zaśmiałam

   - I widzisz? Już zaczynasz żyć! - mówi z uśmiechem

    - No - wymuszam uśmiech i chyba to zauważył bo posmutniał

   - Choć! - złapał mnie za rękę i pociągnął 

Wyszliśmy na nie duży parking gdzie stał jego wóz. Max schował zakupy i zręcznym ruchem otworzył mi drzwi.

   - Panie przodem!

   - Dziękuje, panie szoferze - weszłam do środka

I ruszamy... cały czas smuci mnie sprawa Alexa... dlaczego on pojechał? Dlaczego zostawił mnie i Dianę? Może to była siła wyższa? Nie wiem...

   - Mary, choć raz zapomnij o tym co się stało... chociaż raz...

   - Ale jak?

   - Wiem że to trudne, ale on nie umarł! Będziecie ze sobą gadać przez Skype. Zawsze byłaś radosna a teraz smutna. Chcesz przez cały być przygnębiona i tracić dni z twojego życia? Bo pesymistem nic nie zdziałasz!

On ma racje! Nic nie zrobię ryczeniem w poduszkę. Trzeba korzystać z życia! Jak bym cały czas płakała to nic nie da tylko pokarze że jestem słaba i nie umiem radzić sobie z uczuciami! Pierwszy raz powiedział coś naprawdę potrzebnego! Coś przez co stanęłam po upadku! Jestem mu wdzięczna...

   - Max, racje! 

   - Ja zawsze mam racje! - mówi z triumfalnym uśmiechem

Po 10 min minutach byliśmy na miejscu. Wywiózł mnie nad jezioro. Jest pięknie! Tyle kwiatów i innych roślin. Kaczki i łabędzie! Woda taka czysta. Lubię takiego typu przejażdżki. Tylko ja i łono natury... i Max.

   - Wow!

   - Widzę że ci się podoba

   - I to jak!

Podeszliśmy do butki z lodami. Wziął sobie czekoladowo-waniliowe a ja miętowe i za mnie zapłacił. Spacerowaliśmy bez celu. Raz w prawo raz w lewo. Pogoda nam dopisywała. Było piękne słońce! W pewnej chwili poczułam uścisk dłoni. Max złapał mnie za rękę! Spojrzałam na niego ale od patrzył cały czas przed siebie. Zaczęłam się rumienić. Nie wzięłam swojej ręki tylko cały czas trzymałam jego dłoń. Ale dlaczego? Kilka dni temu nienawidziłam go... a teraz? Znoszę? Lubię? Kocham? Nie!!!! Na pewno nie to ostatnie! To dlaczego nie puściłam jego ramienia? To myślenie mnie wykańcza! A może...

Moje rozmyślania przerwał cichy pisk. Z wampirem zaczęliśmy rozglądać się wokół siebie. To jakby pisk zwierzęcia. 

   - Też to słyszałaś? - pyta

   - Tak...

Puściliśmy się i zaczęliśmy szukać po krzakach. Piski były coraz głośniejsze i częstsze. Ja szukałam przy jeziorze a on po drugiej stronie chodnika w krzakach. Ale co to mogło być? Nagle Max woła mnie więc ja do niego przybiegam. Wydałam z siebie tylko "Oooooooooooo" i wpatrywałam się dalej w słodkiego szczeniaczka którego Max nosiła na swoich rękach.

Fangs and TearsTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang