Rozdział 35

543 45 0
                                    

Obudził mnie pocałunek w szyję. Otwarłam swoje oczka.

   - Dzień dobry, księżniczko - mówi Max

   - Dobranoc! - mówię i przekręcam się na drugi bok

   - Tak to się nie bawimy! - wstał

Nagle czuję jak łapię mnie za nogę i ciągnie. Ja próbuje coś złapać ale wszystko wypada mi z rąk. Taka ze mnie ciamajda.

  - Puszczaj! - zacięłam się i uśmiechnęłam, on też

Pamiętacie jak tak krzyczałam gdy Max mnie złapał a potem na nim leżałam? Ja pamiętam. [ Rozdział 12 ]

   - Dosyć tego wspominania tylko choć! - pociągnął moją nogę tak że spadłam z łóżka na jego ręce

On nic nie powiedział tylko przyniósł mnie do kuchni gdzie czekało na mnie śniadanie. Były to omlety. Mmmmmmmm jak pięknie pachnie! Delikatnie posadził mnie na krześle i podał talerz.

   - Smacznego, kochanie - pocałował mnie w polik i poszedł po swoją porcję

   - Dzisiaj nie idę do tej budy - mówię i biorę kęs jedzenia

   - To spoko bo dziś idziesz ze mną do mojej ciotki. Ostatnio się wkurzyła że nas nie było więc powiedziałem że miałaś zatrucie pokarmowe a on już że jesteś w ciąży - zaczęliśmy się śmiać

***

   - Dobrze wyglądam? - pytam zakładając kolczyki

   - Pięknie jak zwykle - całuje mnie czoło

Dwa razy sprawdziłam czy zamknęłam drzwi i wsiadłam do auta. Włączyłam radio i zaczęłam nucić.

   - Martwię się... gdzie jest pulpet?

   - Nie martw się. Znajdzie się - mówi chłopak, kładzie swoją rękę na moim udzie i krąży kóła

Muszę przyznać że to odprężające. Jedziemy jakieś 30 minut i zatrzymujemy się przy nie wielkim domu na środku lasu. Max wysiada i otwiera mi drzwi, ja się uśmiecham i patrzę na budynek. Jest on zrobiony cały z ciemnego dębowego drewna. A przy chodniku prowadzącego do drzwi rosną pięknie piwonie. Jest on piękny. Max chwycił mnie za rękę i zapukał do drzwi. Otworzyła nam niska kobieta po pięćdziesiątce.

   - Ooooo mój Maxsiu! - przytuliła go - a ty to kto?

   - To moja dziewczyna Mary - mówi chłopak a ja podaję jej rękę. Ona nie chęcią oddała uścisk

   - Chodźcie! - wpuszcza nas kobieta

Weszłam do domku i oniemiałam. Jest to piękny wiejski domek. Po prostu piękny. Na wstępie powitała nas kobieta bardzo stara na wózku, starszy pan o lasce i około dwudziestoletnia dziewczyna, która trzymała za rękę jakiegoś chłopaka w jej wieku.

   - To jest babcia Melania - pokazuję na starszą kobietę na wózku - tu jest dziadek Michel - pokazuje na pana - i moja kuzynka Madison ze swoim chłopakiem Markiem

Każdej osobie po kolei podaję rękę. A więc to jest jego rodzina. Usiedliśmy do stołu. Zaczęliśmy jeść. Ze wszystkimi z jego rodziny się dogadywałam tylko nie z tą babą z początku.

   - Smakuje ci kurczak? - pyta

   - Jest bardzo dobry - mówię, choć moim zdaniem trochę suchy

   - Oczywiście, nie wspaniały - mruknęła pod nosem

Super! Staram się być miła a tu...

   - Mark? Jakie masz plany na przyszłość? - pyta go

   - Na razie zostanę przy tej pracy - mówi miło chłopak

   - Nie uważasz że to wstyd gdy kobieta w związku zarabia więcej niż mężczyzna? Dla mojej Madi lepszy był ten Jack który tu był- mówi

On już chciał wstać od stało ale Madison go zatrzymała.

   - A ty Mary? -pyta

   - Gdy skończę liceum chcę zdawać na ASP ( Akademia Sztuk Pięknych ) - mówię

   - Rysujesz? - pyta z uśmiechem pan Michel

   - Tak i robi to pięknie - mówi Max

   - Malowanie to hobby a nie zawód - ta wredna krowa będzie mi mówić co mam robić?! - jak to sobie wyobrażasz? Będziesz bez grosza i mój Maxsiu nie będzie płacił za ciebie! - o teraz to przesadziła!

Wściekła wstałam ze stołu i poszłam do łazienki. Za drzwiami słyszałam krzyki.

   - Co zrobiłaś?! Ja będę decydował za co będę płacił a za co nie! Ja ją kocham i będę z nią czy będzie malować czy robić coś innego! - krzyczy mój chłopak

   - Zawsze wszystkich krytykujesz! My z Markiem też się kochamy i będziemy razem nawet gdy będziemy jak mysz kościelna albo mieszkać pod mostem! - wrzeszczy Madison i chyba wychodzi z Markiem z domu

Po chwili ktoś puka do drzwi łazienki. Tym ktosiem był Max.

   - Skarbie, wszystko okey? - pyta a mi pociekła łza po policzku

Otworzyłam drzwi i jak Max zobaczył że płakałam mocno mnie przytulił. Czułam się bezpieczna.

   - Bardzo przepraszam za Monice - mówi głos za Maxem

Szybko się od siebie odkleiliśmy i spojrzeliśmy w tamtym kierunku. To była babcia chłopaka pani Melania. Max tylko ją przytulił i wyszliśmy z tego przeklętego domu. Ledwo wyjechaliśmy a Max mówi:

   - Też jesteś głodna?

Ja pokiwałam głową na tak i pojechaliśmy coś zjeść. Co może być bardziej romantycznego on kebabów. No nic! Siedzimy w aucie na parkingu i żremy kebsy.

   - Masz coś we włosach- mówi

   - Gdzie? - pytam

Ten kłamczuch chciał "oczyścić mi włosy" ale zamiast tego chwycił mnie za głowę i pocałował. Bardzo namiętnie...


Fangs and TearsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz