37

1.5K 203 17
                                    

,,Faceci w czerni'' wpakowali nas do samochodu. Byłam tak wystraszona, że nawet nie mogłam opieprzyć Chanyeola za to, że nie walczył. W sumie, to nie mogę być na niego zła, pewnie też się wystraszył. Boże, jak to brzmi ,, wystraszył''... ile on ma lat? Dwa? Cholera jasna. 

Nie widziałam drogi, ani niczego, bo założyli mi, prawdopodobnie Chanowi też, worki lub inne gówno na głowę oraz związali ręce. Mimo, że była taka sytuacja, a nie inna starałam się zachować spokój. Nagle samochód się zatrzymał, po czym zmuszono mnie do opuszczenia auta. Kiedy myślałam, że już nas wypuszczą, okazało się, że wepchnęli mnie do bagażnika, podobnie jak Chanyeola.

- Zaraz będziemy na miejscu, módlcie się, żeby starczyło wam tlenu.- powiedział jakiś typ i zamknął bagażnik.

- Świetnie- powiedziałam.

Chłopak zaczął się wiercić tak, że prawie cały samochód się ruszał.

- Co ty odwalasz?- zapytałam.

- Staram się przeciągnąć dłonie przez nogi, bo nie wiem czy zauważyłaś, ale mam je związane, a nie umiem tego zrobić, kiedy ma ręce do tyłu.- odpowiedział.

- Och, przepraszam bardzo, ale to chyba ja powinnam być na ciebie zła!- powiedziałam ruszając głową w ten sposób, aby pozbyć się tego worka.

- Wiem, wiem, wiem... przepraszam. Kłótnie tutaj niczego nie rozwiążą.- powiedział- Cholera jasna, nie mogę!

- Gdybyś był niższy, to byłoby ci łatwiej- zaśmiałam się- Teraz męcz się z tymi krzywymi nogami.

- Ty też spróbuj, krasnalu.

Kilka chwil później miałam dłonie blisko brzucha. Miałam zacząć się śmiać z tego krzywusa, ale pomyślałam, że gdyby się na mnie obraził, to w niczym nie pomoże.

- Dobra, co teraz?- zapytałam.

- Spróbuj rozwiązać mój węzeł.- powiedział.

- Zdajesz sobie sprawę, że nic nie widzę?

- Zdajesz sobie sprawę, że leże obok ciebie? Spróbuj mnie nie znaleźć w tym bagażniku.- zaśmiał się.

Po znalezieniu jego dłoni, szarpałam się z tym ,,węzłem''. Nie mam pojęcia ile pęków zrobili, ale w końcu udało mi się go uwolnić.

- Świetnie...- powiedział zadowolony i znowu zaczął się ruszać- Zatkaj uszy- powiedział, po czym strzelił w zamek.

Bagażnik momentalnie się otworzył, a my szybko z niego wyskoczyliśmy. Samochód jechał dość szybko, dlatego upadek był bolesny. Chłopak szybko się podniósł i podbiegł do mnie. Kiedy wstałam na nogi, ukryliśmy się w lesie. Jak oni mogli tego nie usłyszeć? Nieważne, ważne, że żyjemy. Kilka metrów później znaleźliśmy się przy jakiejś drodze. Cieszyłam się, że ten las nie był duży, bo jeśli ktoś miałby nas zaatakować, to dostałabym zawału.

- Dlaczego nic nie mówisz?- zapytał Chanyeol, łapiąc mnie za rękę.

- Nie odzywaj się do mnie!- krzyknęłam, po czym zaczęłam płakać- Jak możesz po tym wszystkim pytać się o takie coś?! Przed chwilą zostałam porwana, wsadzona do bagażnika, po czym wyskoczyłam z jadącego samochodu i wszystko mnie boli, a ty pytasz się, czemu się nie odzywam!- krzyknęłam i zatrzymałam się.

Łzy błądziły po moich policzkach, a ja nie mogłam się powstrzymywać. Chanyeol podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.

- Odsuń się, wszystko mnie boli- odepchnęłam go delikatnie, i zaczęłam bić w klatę- Kiedyś cię za to zabiję.

- Ciii...- powiedział i znowu mnie przytulił- Widzisz tamte światła?

Spojrzałam w stronę, którą Chan wskazywał. 

- Tam musimy dojść.- powiedział, a ja jęknęłam i wtuliłam się w jego tors.

- Będziemy szli wieczność.- powiedziałam.

- Proszę cię... to tylko... kilkanaście kilometrów.

- Kilkanaście?

- Albo kilka, zależy gdzie złapię zasięg.- powiedział i cmoknął mnie w czoło.

Nie zastanawiając się dłużej, ruszyliśmy w kierunku świateł. Cały czas bałam się, że tamci po nas wrócą, ale chyba mieliśmy szczęście i naprawdę niczego nie zauważyli.

- Masz czas, żeby się wytłumaczyć- powiedziałam, przerywając ciszę- Słucham. Kim byli tamci kolesie i dlaczego nie powiedziałeś mi o tym, że to nie jest zlecenie?

- Asami...

- Nie Asamuj mi tu, tylko odpowiadaj.

- Boże...- wymamrotał- Tamten koleś, to mój dawny przyjaciel. Razem byliśmy wspólnikami, ale pieniądze trafiły mu do głowy i odszedł.

- To dlaczego nas porwał?- zapytałam- Raczej nie chodziło mu tylko o tą torbę.

- Torbę? Cholera... została w samochodzie!

- No i co z tego? Tam były tylko pieniądze!

- Tylko? Wiesz ile tego było?- powiedział zdziwiony.

- Chanyeol, ogarnij się. Przed chwilą prawie nas zabili, a ty martwisz się o pieniądze! Zaczynam myśleć, że tobie też kasa trafiła do głowy.- powiedziałam, a Chanyeol złapał mnie za rękę i zatrzymał.

- Nigdy do tego nie dojdzie, rozumiesz?- powiedział, lekko zdenerwowany.

- To po co ci były te pieniądze?

- Dla Chena...- powiedział, a jego ton złagodniał.

- Dla Chena? Coś się stało?

- Nie ma gdzie mieszkać. Chciałem mu pomóc.

- Dlaczego nie mówiłeś?- powiedziałam uderzając go w ramię- Dobra, nieważne. Lepiej chodźmy, bo robi się zimno.

Dwie godziny później, byliśmy już prawie na ulicy, w której mieszkaliśmy. Byłam zmęczona, było mi zimno i wszystko mnie bolało. Dziękuję Chanyeol.

- Już nie mogę- powiedziałam.

- Chodź, chodź- złapał mnie za rękę i zaczęliśmy biec- Już niedaleko.

Omijaliśmy stojące na ulicy samochody, a ja zaczęłam już myśleć, że pomyliliśmy ulice, ale na szczęście zauważyliśmy nasz dom.

- Chanyeol, obiecaj mi coś- powiedziałam, kiedy stanęliśmy przy drzwiach.

- O co chodzi?

- Od teraz nie masz przede mną żadnych tajemnic. Żadnych potajemnych akcji, rozumiesz?- zapytałam.

Chanyeol podszedł do mnie i złapał za policzki.

- Obiecuję.

You Stole my bag| Chanyeol EXO Fanfiction|✓حيث تعيش القصص. اكتشف الآن