Część Bez tytułu 26

5.7K 329 109
                                    

Wczoraj jeszcze byłam sama, bez nikogo.Cieszyłam się wolnością, mogąc wychodzić zaszaleć, czy się zabawić na imprezie. Teraz? Teraz mam wyrzuty sumienia idąc gdzieś tańczyć, patrzyć na kogoś a myśląc o innej osobie. Tą osobą jest nie kto inny jak Suga.

Wylane tysiąc łez, jednak wytrzymuje kolejne dni, gdy słyszę ciche jego wywołanie mojego imienia, jego słowa jakie padają z ust sprawiają, że czuję się lepiej.

Wylane tysiąc łez, jednak wytrzymuje kolejne dni, gdy słyszę ciche jego wywołanie mojego imienia, jego słowa jakie padają z ust sprawiają, że czuję się lepiej

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Wróciłam z powrotem do chłopaka siadając przy nim. Miał przymknięte oczy, usta złączone w prostą linię i oklapnięte na czoło włosy. Przedtem ojciec przyszedł i go przebrał w czystą odzież, a pielęgniarka go opatrzyła. Na twarzy nie miał nic, tak jak na ciele.Był posiniaczony i pocięty. 

Nagle otworzył oczy i z lekkim uśmiechem uśmiechnął się do mnie.

-Jesteś- powiedział zachrypniętym głosem.

-Masz siłę?Chodź odrobinę?- powiedziałam tak nagle.

-Nie wiem, wstać chyba bym nie mógł więc nie...

-A jakbyś się postarał? Proszę Suga- chłopak milczał, dobrze wiedziałam, że go wszystko boli i się źle czuję.

-Suga, posłuchaj mnie. Chcę dla ciebie dobrze, pranę ci pomóc, spróbuj chociaż- powiedziałam błagalnie.

-Dobrze, spróbuję- wzięłam do rąk ostre nożyce iż, mimo cała się trzęsłam przecięłam linę. 

Dłonie chłopaka opadły, nie mógł  nimi poruszać. Chciał się podnieść, lecz tego nie zrobił. 

-Nie mogę, nie mogę...- powiedział zamykając oczy.

-Raz kozie śmierć- złapałam jego ręce biorąc go na moje plecy.

-Co ty robisz?Oszalałaś?

-Chyba z miłości- szłam na tyle szybko jak mogłam przechodząc z nim przez korytarz do mojego pokoju. Gdy doszliśmy zrzuciłam go na łóżko. Sama kładąc się obok niego z zmęczenia

-Co ty właściwie robisz?

-Próbuję cię ochronić.

-Po co?- spojrzałam na niego, zamiast mu odpowiadać pocałowałam go. Lekko muskaliśmy się ustami, tworząc namiętny i pełen miłości pocałunek. 

Podniosłam się z niego, przypominając sobie, iż na nim leżę a ma całe obolałe ciało.

-Przepraszam- powiedziałam siadając.

-Za co?

-Za wszystko.

-Ja też.

-A ty za co?

-Za to,że pojawiłem się w twoim życiu, gdy by nie ja nie miałabyś problemów  teraz.

-To nie problem, to nasze przeznaczenie.

Patrzyliśmy na siebie, nie mogąc oderwać wzroku, jest on teraz jedyną osobą na którą chcę patrzeć. Miłością mojego życia.

-Każdej  nocy jak zasypiam myślę o tym wszystkim- powiedział zamykając oczy.

-O czym?

-O nas, o tym co powiedziałaś.

-....- nie zdołałam mu odpowiedzieć, poczułam smutek.

-Czy ja zostałem pouczony przez moich, moich...

-To nie są rodzice, to są...- rozpłakałam się, moje serce całe drżało. Nie mogłam opanować emocji.

-Kira, mimo wszystko kocham cię.

-Ja ciebie też.

-Więc mam prośbę, przytul mnie jeśli mnie kochasz- na te słowa, od razu go objęłam tuląc się w jego ciepłe ciało. Marzyłam by zostać w tej pozycji na całe życie.

Lecz tą piękną chwilę przerwało mi pukanie do drzwi i głos brata.

-Wpuść mnie- powiedział oschle, od razu zerwałam się chcą przenieść Sugę do szafy.

-Dam jakoś radę- powiedział cicho kierując się do schowka.

-Czego?!- otworzyłam drzwi widząc go w progu.

-Kurwa gdzie on jest?!!

-Kto! O co ci chodzi?!

-Nie kłam! Gdzie ten skurwiel!- przyparł mnie do ściany.

-Nie wiem, puść mnie!

-Nie wiesz!- zaczął mną szarpać i obmacywać moje ciało.

-Nie dotykaj mnie!

-Kurwa  pożałujesz!- nagle wyszedł Suga, kierował się do nas. Joe mnie puścił i unosząc rękę szedł do Sugi. Chciałam przeszkodzić Joemu, ale coś się wydarzyło.

-Ja pierdole wyłączcie cię! No kuźwa ściszcie!- zaczął krzyczeć, nagle upadł na zimię i zaczął kopać nogami w podłogę.

-Co jest! Dlaczego jest ciemno! Ja nic nie widzę!! Nie!!!!!- stałam wpatrzona całą tą sytuację, nagle chłopak przestał sie ruszać i zamilknął.

-Co jest?!- podbiegłam do niego, przykładając palce do szyi sprawdzając jego puls.

-I co?-  przy mnie był Suga.

-On on...nie żyję.

-Ale jak to?


Agust D - SugaWhere stories live. Discover now