Wczoraj jeszcze byłam sama, bez nikogo.Cieszyłam się wolnością, mogąc wychodzić zaszaleć, czy się zabawić na imprezie. Teraz? Teraz mam wyrzuty sumienia idąc gdzieś tańczyć, patrzyć na kogoś a myśląc o innej osobie. Tą osobą jest nie kto inny jak Suga.
Wylane tysiąc łez, jednak wytrzymuje kolejne dni, gdy słyszę ciche jego wywołanie mojego imienia, jego słowa jakie padają z ust sprawiają, że czuję się lepiej.
Wróciłam z powrotem do chłopaka siadając przy nim. Miał przymknięte oczy, usta złączone w prostą linię i oklapnięte na czoło włosy. Przedtem ojciec przyszedł i go przebrał w czystą odzież, a pielęgniarka go opatrzyła. Na twarzy nie miał nic, tak jak na ciele.Był posiniaczony i pocięty.
Nagle otworzył oczy i z lekkim uśmiechem uśmiechnął się do mnie.
-Jesteś- powiedział zachrypniętym głosem.
-Masz siłę?Chodź odrobinę?- powiedziałam tak nagle.
-Nie wiem, wstać chyba bym nie mógł więc nie...
-A jakbyś się postarał? Proszę Suga- chłopak milczał, dobrze wiedziałam, że go wszystko boli i się źle czuję.
-Suga, posłuchaj mnie. Chcę dla ciebie dobrze, pranę ci pomóc, spróbuj chociaż- powiedziałam błagalnie.
-Dobrze, spróbuję- wzięłam do rąk ostre nożyce iż, mimo cała się trzęsłam przecięłam linę.
Dłonie chłopaka opadły, nie mógł nimi poruszać. Chciał się podnieść, lecz tego nie zrobił.
-Nie mogę, nie mogę...- powiedział zamykając oczy.
-Raz kozie śmierć- złapałam jego ręce biorąc go na moje plecy.
-Co ty robisz?Oszalałaś?
-Chyba z miłości- szłam na tyle szybko jak mogłam przechodząc z nim przez korytarz do mojego pokoju. Gdy doszliśmy zrzuciłam go na łóżko. Sama kładąc się obok niego z zmęczenia
-Co ty właściwie robisz?
-Próbuję cię ochronić.
-Po co?- spojrzałam na niego, zamiast mu odpowiadać pocałowałam go. Lekko muskaliśmy się ustami, tworząc namiętny i pełen miłości pocałunek.
Podniosłam się z niego, przypominając sobie, iż na nim leżę a ma całe obolałe ciało.
-Przepraszam- powiedziałam siadając.
-Za co?
-Za wszystko.
-Ja też.
-A ty za co?
-Za to,że pojawiłem się w twoim życiu, gdy by nie ja nie miałabyś problemów teraz.
-To nie problem, to nasze przeznaczenie.
Patrzyliśmy na siebie, nie mogąc oderwać wzroku, jest on teraz jedyną osobą na którą chcę patrzeć. Miłością mojego życia.
-Każdej nocy jak zasypiam myślę o tym wszystkim- powiedział zamykając oczy.
-O czym?
-O nas, o tym co powiedziałaś.
-....- nie zdołałam mu odpowiedzieć, poczułam smutek.
-Czy ja zostałem pouczony przez moich, moich...
-To nie są rodzice, to są...- rozpłakałam się, moje serce całe drżało. Nie mogłam opanować emocji.
-Kira, mimo wszystko kocham cię.
-Ja ciebie też.
-Więc mam prośbę, przytul mnie jeśli mnie kochasz- na te słowa, od razu go objęłam tuląc się w jego ciepłe ciało. Marzyłam by zostać w tej pozycji na całe życie.
Lecz tą piękną chwilę przerwało mi pukanie do drzwi i głos brata.
-Wpuść mnie- powiedział oschle, od razu zerwałam się chcą przenieść Sugę do szafy.
-Dam jakoś radę- powiedział cicho kierując się do schowka.
-Czego?!- otworzyłam drzwi widząc go w progu.
-Kurwa gdzie on jest?!!
-Kto! O co ci chodzi?!
-Nie kłam! Gdzie ten skurwiel!- przyparł mnie do ściany.
-Nie wiem, puść mnie!
-Nie wiesz!- zaczął mną szarpać i obmacywać moje ciało.
-Nie dotykaj mnie!
-Kurwa pożałujesz!- nagle wyszedł Suga, kierował się do nas. Joe mnie puścił i unosząc rękę szedł do Sugi. Chciałam przeszkodzić Joemu, ale coś się wydarzyło.
-Ja pierdole wyłączcie cię! No kuźwa ściszcie!- zaczął krzyczeć, nagle upadł na zimię i zaczął kopać nogami w podłogę.
-Co jest! Dlaczego jest ciemno! Ja nic nie widzę!! Nie!!!!!- stałam wpatrzona całą tą sytuację, nagle chłopak przestał sie ruszać i zamilknął.
-Co jest?!- podbiegłam do niego, przykładając palce do szyi sprawdzając jego puls.
-I co?- przy mnie był Suga.
-On on...nie żyję.
-Ale jak to?