Wygrał piorun, więc zwróćcie uwagę na kilka szczegółów ( zwłaszcza ten jeden z kawiarnią ;p ), bo będą one później dość istotne ;)
12 lipca - niedziela
Budzik zadzwonił tym samym denerwującym dzwonkiem jak co dzień. Powinien go zmienić. Obiecywał to sobie od dawna, ale z jakiegoś powodu jeszcze tego nie zrobił. Przynajmniej ze wstawaniem nie miał problemów.
Wygrzebał się z białej pościeli, klikając przycisk na ekranie smartfonu. Przeciągnął się, patrząc na półkę zastawioną trofeami i medalami. Wyróżniały się na niej dwa, większe od pozostałych. Srebrne z drobnymi, złotymi elementami, które odstał za zajęcie pierwszego miejsca w stanowym turnieju szermierki. Dwa lata z rzędu. Bez wątpienia mógł się nimi chwalić, bo na początku, czyli jeszcze osiem lat temu, z trudem trzymał szpadę. Teraz był mistrzem.Zatrzymał się przed białą komodą z niebieskimi elementami i przejrzał w wiszącym nad nią lustrze. Wreszcie nie wyglądał na tak zmęczonego jak zazwyczaj. Przeczesał palcami brązowe włosy, patrząc na okno po drugiej stronie pokoju. Czasami dominująca w pomieszczeniu biel bardzo go drażniła, ale nie miał nic do gadania, przynajmniej na razie. Dom ojca, jego pieniądze, jego wymogi. Zresztą nie mógł narzekać, chociaż bardzo chciałby mieć taką możliwość.
Powinien iść biegać - po to właśnie nastawiał budzik, ale widząc wschodzące na zewnątrz słońce i bezchmurne niebo, niespecjalnie mu się chciało. Na ten dzień przepowiadali mocną burzę, więc jeśli teraz świeciło słonce, chmury deszczowe być może wraz z piorunami pojawią się zapewne po południu lub wieczorem. Wtedy pójdzie.
Zawsze uwielbiał patrzeć na błyskawice i słyszeć huk wyładowań. Ciemne, zachmurzone niebo tylko dodawało mistycyzmy, a deszcz potęgował napięcie. Nie wiedział skąd mu się to wzięło za dziecka. Po prostu to lubił i już.
Później znalazł tajne wejście pomiędzy regałami biblioteki do sekretnego biura ojca, o którym wcześniej nie miał pojęcia. Tam trafił na jego pamiętniki, opowiadające coś o magicznej krainie zwanej Areą. Najbardziej zaintrygował go fragment o krysztale pioruna. I mimo niewiarygodności tekstu, tłumaczył on całkiem sporo.Jego ojciec nie miał aspiracji na pisarza i Kyle często powątpiewał czy mężczyzna w ogóle ma uczucia, więc nie widział go w roli wrażliwca piszącego książki. Przewertował kilka z jego domniemanych pamiętników, jeden biorąc do siebie, i gdzieś głęboko nawet wierzył w to, co wyczytał, ale nie wplatał tego w swoje życie. Każdy akapit był pozbawiony tej artystycznej otoczki powieści, prawie jakby tworząca go osoba nie miała wyobraźni sięgającej poza gotowe założenia, bo właśnie tak ojciec Kyle'a wszystko przedstawił - krótko i na temat, jakby spisywał argumenty z zamiarem przedstawienia ich w sądzie.
Powiernicy, magia, przeznaczenie. Coś... co się nie zdarzało. Nawet nie miał jak zapytać Michaela o prawdziwość jego prac, bo nie widział ojca od... No tak, od dziesięciu lat. Po zdarzeniach z jedenastu lat wstecz każdy z nich chciał jakoś zamknąć przeszłość. Kyle znalazł sobie hobby, Michael wyjechał z Paryża do Ameryki i to już chyba bez chęci powrotu.
CZYTASZ
Niech nikt nie wie ✔
FantasyOd kilku miesięcy wrze w Londyńskich mediach. Londyn doczekał się swoich wybawców. Od jakiegoś czasu jednak ludzie należący do terroryzującego kraj -oraz przede wszystkim stolicę - gangu są skutecznie hamowani przez cztery zamaskowane osoby, któryc...