16. Sercowa porada(?)

13.9K 1.1K 78
                                    

Było już po jedenastej w nocy i Sara, nie dbając o to, że jutro ma szkołę, siedziała na łóżku z nosem w książce. Mała lampka, wisząca obok niej na ścianie, nie oświetlała w pełni całego pokoju, ale dawała wystarczająco światła aby czytać. Dziewczyna zupełnie pochłonięta swoim zajęciem, aż podskoczyła gdy od strony jej okna rozległo się pukanie. Szybko się przy nim znalazła, a gdy je z niepewnością otwarła, odetchnęła z ulgą.

- Neil! Ty mnie straszysz człowieku... - Zlustrowała go wzrokiem. Miał na sobie maskę i cały strój Shadows. Opierał się o ścianę obok okna, a stał na gzymsie kilkanaście metrów nad ziemią. Ruda, w przeciwieństwie do Marka, który miał własny dom przy Lancaster Gate, mieszkała w bloku. Zaczęła się zastanawiać jakim cudem chłopak tu wszedł. Co prawda, nie był to pierwszy raz, ale za każdym razem ciekawiło ją czy sama też by tak umiała. Wiele by jej to ułatwiło. - Co tu robisz? Coś się stało?

- Nie, ja... Przyszedłem pogadać. - Wydawało się, że chłopak do ostatniej chwili wahał się co chce powiedzieć.

Sara wciągnęła powietrze. Przyszedł sam, w środku nocy...chce pogadać. Nie może chodzić o żadną misję, więc...

- Chodzi o Jessicę? - Bardziej stwierdziła niż zapytała, a wymowny wzrok i milczenie bruneta mówiły same za siebie. - Taaak! - zapiszczała z entuzjazmem, którego Neil nie był w stanie w tej chwili zrozumieć i odrobinę się zmieszał. - Wchodź. - Odsunęła się od okna robiąc dla niego miejsce.

- A...

- Mój ojciec ma nocną zmianę i będzie dopiero rano - wyjaśniła zanim zdążył zadać pytanie do końca. - Poza tym on i tak o wszystkim wie - przypomniała. - No wchodź, a nie stój tak!

Chłopak po chwili znalazł się w pomieszczeniu. Sara szybko zamknęła okno i zapaliła duże światło. Jej pokój momentalnie pojaśniał. Meble w różnych odcieniach brązowego ciekawie wypadały z szarą tapetą, okalającą wszystkie ściany oraz ciemnym, niemal czarnym, grubym dywanem znajdującym się na całej powierzchni podłogi. Łóżko, stojące przy ścianie, kawałek od okna było przepełnione poduszkami. Dziewczyna po chwili namysłu usadowiła, się na dywanie, nakazując gestem swojemu gościowi aby zrobił to samo.

- A więc... O czym toż chciałeś ze mną porozmawiać? - zaczęła z udawaną, a może jednak szczerą, powagą, opierając głowę o splecione dłonie.

- Eh, no więc... Ja... - Neil podrapał się po karku, spuszczając wzrok. Nie miał bladego pojęcia od czego zacząć, a w tej chwili nawet nie był pewien po co tu przyszedł. Chciał rady. Ale odnośnie czego dokładnie?

- Nie wiem no... umówiłeś się z nią? Całowaliście się? Powiedziałeś jej chociaż co czujesz?

- Co?! Nie... Ja... Nie wiem...Właśnie w tym rzecz.

- Dobra. W sumie z tymi pytaniami żartowałam. - Skrzywiła się lekko. - Nie liczyłabym na taki przełom, w tak krótkim czasie. A teraz rozwiń wypowiedź. - Ponagliła go gestem dłoni. Gdy odpowiedziała jej cisza, dziewczyna westchnęła. - Nie pomogę ci jeśli nie będę znać sytuacji.

Po chwili namysłu, chłopak postanowił opowiedzieć jej o swoim spotkaniu z Donovanem. Po krótce przedstawił jej całe zajście.

- Kiedy to było? - zapytała gdy skończył opowieść.

- Jakąś godzinę... Może dwie temu.

- Z tego co dowiedziałam się od Jessy, nie przypuszczałabym, że byłby do tego zdolny. Znaczy, nic nie zrobił, ale mimo wszystko. Ona mu bardzo ufa i wątpię aby podejrzewała go o coś więcej niż przyjaźń... Znają się od dziecka.

Neil spojrzała na nią zdumiony.

- Kiedy z nią rozmawiałaś?

- Pisałyśmy na czacie jakiś czas temu... Co ciekawe, ona też chciała się ze mną spotkać, żeby o czymś pogadać...

- Oby nie o Donovanie - bąknął chłopak pod nosem, ale ruda puściła to mimo uszu.

- Denny mnie wcześniej uprzedził, że przyda im się pomoc w przeszukiwaniu bibliotek, więc miałyśmy się jakoś zgadać w weekend... A ty mnie uważnie posłuchaj. - Wbiła w bruneta śmiertelnie poważny wzrok. - Nawet jeśli dowiem się, że jej się podobasz... albo wręcz przeciwnie, to i tak nic ci nie powiem. Byłoby to nie fair w stosunku do Jessy, bo o twoich zamiarach też nie mam zamiaru jej mówić. Więc skup się teraz. Z tego co widziałam, bardzo jej zależy. Nie mam pojęcia czy w ten szczególny sposób, ale jednak i to punkt dla ciebie.

W oczach Neil'a błysnęła nadzieja, jednak szybko ją zdusił, ale Sara zdążyła to podłapać.

- Jasne, tylko... - Spuścił głowę i biorąc głęboki oddech, dodał. - Nie chciałem nic wcześniej robić w tym kierunku, bo nie chcę jej okłamywać ani tym bardziej jej narażać. Już wystarczy, że nas zna...

- Ja przecież też was znam! - Sara wybałuszyła na niego oczy. - I jeszcze żyję. - Zaśmiała się cicho. - Zakrywacie twarze, więc to żadne ryzyko! Przynajmniej dopóki ktoś was nie odkryje... Wydaje mi się, że bardziej boisz się o to, iż to właśnie będzie ona. Neil, na to nie będziesz miał wpływu, ale jest masa innych rzeczy, na które masz. O miłość trzeba walczyć. - W jej oczach pojawiły się maleńkie iskierki. - Więc walcz o swoją i po prostu bądź sobą. To co ma przyjść, samo przyjdzie. Ona i tak już ma dość na głowie. Możesz jej nawet pomóc się ochronić. - Mówiąc to, wiedziała, ze argument idealnie trafi. Równie dobrze mogła powiedzieć: tylko ty jesteś w stanie ją obronić. Wolała jednak aby chłopak sam do tego doszedł. - Tylko jej przypadkiem nie unikaj tak jak to miałeś czelność robić wcześniej. Ja i Mark nie bez powodu namawialiśmy was do zapisania się do szkoły... Macie choć spróbować żyć tak jak każdy nastolatek! Umawianie się z dziewczynami jak najbardziej zalicza się do tej normy. W miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone.

*******

Ciemność, wszędzie ciemność. I głucha cisza, która wręcz dzwoniła w uszach. Dopiero po chwili dało się słyszeć przeszywający, szyderczy śmiech.

- Kim jesteś?! - Jessica z trudem wydobyła z siebie jakikolwiek odgłos i ze zdziwieniem stwierdziła, że brzmi bardzo zdecydowanie, a wręcz bojowo.

- To nie jest ważne. - Męski szept zaraz przy jej lewym uchu przyprawił ją o dreszcze. Dalej nic nie widziała, ale powstrzymała się przed odwróceniem w jego kierunku. - Ważne jest kim ty jesteś. - Tym razem słyszała go po swojej prawej stronie, a następnie już gdzieś w oddali. Miał w sobie dziwny akcent, którego nigdy wcześniej nie słyszała i nie potrafiła go zidentyfikować z żadnym krajem. - Kim jesteś Jessico Striker? A może lepiej de Larence? - Ten sam szyderczy śmiech co wcześniej, powoli zaczął cichnąć. Dziewczyna jednak nie stała długo w ciemności. Po chwili nad jej głową zaświeciła się niewielka, pojedyncza żarówka, która ledwo oświetlała ją samą.

Rozejrzała się wokół, ciągle będąc w gotowości, ale nie była w stanie zobaczyć nic w odległości większej niż pół metra od siebie. Nie miała pojęcia gdzie jest, ale coś jej mówiło, że powinna zostać. Wciąż się rozglądając, odruchowo sięgnęła dłonią do naszyjnika, którym zawsze się bawiła. Nie znalazła go na swoim miejscu, ale z przerażeniem stwierdziła, że jej dłoń jest mokra i lekko klejąca.

- Krew... - powiedziała niemo. Jej druga dłoń również była cała w czerwonej substancji. Z jeszcze większym przerażeniem, dziewczyna doszła do wniosku, iż nie jest to jej krew.

Obudziła się gwałtownie, siadając i łapiąc powietrze. Była w swoim pokoju. Szybko przyjrzała się swoim dłoniom i z ulgą stwierdziła, że są czyste.

- Spokojnie, to tylko sen - szepnęła dodając sobie otuchy. - Nikogo nie zabiłam...

Pojedyncza wiązka światła odbijała się od czegoś na szyi dziewczyny. Blondynka z niedowierzaniem i lekkim strachem podniosła wisiorek na wysokość oczu. Nie miała wątpliwości co do tego, że przed snem chowała go do szafki. Poza tym, naszyjnik wcale nie odbijał światła... świecił delikatnie swoim własnym.

~*******~

Niech nikt nie wie ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz