50. Ostatni taniec 1/2

10.4K 735 76
                                    

Oczywiście nie poszło tak, jak chciałam i koniec będzie ciut, czyli pół rozdziału później (*szepcze* to jest moment, kiedy się cieszycie)

*******

- I właśnie to powiedziała ci Scarlett? Pomogła ci nałożyć pieczęć na Dean'a, odebrać mu moc?

Jessica poruszyła się niespokojnie na swoim miejscu. Biuro Eleonor wyglądało tak samo jak ostatnio. Drewniane meble, satynowe zasłony, miękki, skórzany fotel, który przyklejał się delikatnie do jej nieosłoniętego miejscami ciała . Nawet jej babcia, która siedziała teraz po drugiej stronie biurka, patrząc na nią wyczekująco, nie wyglądała źle, chociaż kilka dni temu nie mogłaby tego o niej powiedzieć. Ale dziewczyna wciąż nie czuła się tutaj zbyt dobrze, tylko obco.

- Tak myślę - wyznała.

Nie mogła być tego pewna, ale również nie miała ochoty roztrząsać tematu. Dean nie wróci, to się liczyło.

Minęły trzy dni od zdarzeń, które zaważyły na życiu ich wszystkich i Jessica wreszcie mogła o wszystkim opowiedzieć babci. Ta jednak nie zdawała się być zdziwiona żadnym słowem. Poza, rzecz jasna, ich niesubordynacją. Oparła ręce o blat, składając palce w piramidkę. Pokręciła głową, a jej długie białe włosy delikatnie zafalowały.

- To naprawdę zdumiewające, że już teraz odkryłaś w sobie ten dar. Niektórzy czekali na niego całe życie.

- Nie rozumiem. Dar? Rozmawianie ze zmarłymi?

- Jesteś powierniczką powietrza, a tym samym łączniczką pomiędzy światem materialnym i eterem. Jednak nie każdy zostaje dopuszczony do tego drugiego.

Jessica odchyliła się na oparcie.

- Myślałam, że widziałam je, bo chciały mi się pokazać - oznajmiła, jakby nadal upierała się przy tym twierdzeniu.

Eleonor uśmiechnęła się delikatnie.

- Banshee tak. Ale Scarlett... - Ponownie pokręciła głową. - Tu zasady wyglądają nieco inaczej.

- A ja ich jak zwykle nie znam - bąknęłam blondynka, czując złość na samą siebie. Jak mogła pomagać innym skoro sama nie wiedziała jak funkcjonuje świat, w który dopiero co zaczęła się zanurzać? Przypomniała sobie rozmowę z Lillantą i Briettą oraz sprawę, która nurtowała ją od tamtej chwili. Chwilę zbierała się w sobie. - Dlaczego nie powiedziałaś, że byłaś królową?

Jej babcia wzięła głęboki wdech. Widocznie nie spodziewała się, że rozmowa zejdzie na taki tor. Kiedy Jessica poukładała sobie to, czego się dowiedziała, wszystko stało się boleśnie wręcz oczywiste. Jak choćby sam fakt, że jej mama była przymuszona do małżeństwa. O cóż innego mogło chodzić jak nie o sprawy polityczne?

- Nie uważałam tego za istotne - odparła po chwili kobieta. Jej wzrok powędrował gdzieś za rozmówczynię. Jakby przyglądała się niebu przez sufit. Jessice nawet to nie wydało się nierealne. - Zrezygnowałam ze swojego miejsca niedługo po ucieczce Scarlett. Abdiel i ja... Nie dogadywaliśmy się. Nasze stosunki się rozpadły, a ja nie chciałam mieć nic wspólnego z jego decyzjami.

- Momencik. - Przerwała jej dziewczyna. - Abdiel... to mój dziadek?

Eleonor z wahaniem przytaknęła. Brwi dziewczyny powędrowały do góry.

O rany...

Już wcześniej słyszała jak Bahamer o nim mówił, ale... czy to naprawdę możliwe? Była wnuczką króla Insianum?

- Chcę go poznać - powiedziała bez ogródek. Ostatnio tyle rozmawiała z dwoma powierniczkami, które dopiero co poznała, i które wiedziały znacznie więcej od niej, o sprawach zupełnie jej obcych. Mimo wszystko miała tak wiele pytań. - I chcę dowiedzieć się wszystkiego. Jakim cudem znamy każdy język na świecie poza łaciną? I jak posługiwać się magią, żeby nie zrobić sobie krzywdy? Jakim cudem Area łączy się z Nireą? I skąd te głupie nazwy...

Niech nikt nie wie ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz