45. Potrafisz więcej niż ci się wydaje

12.7K 958 90
                                    

Wokół panował zaduch wilgoci, a słabe latarki nie pomagały w przestąpieniu mroku katakumb. 

Było słychać wodę spływającą po ścianach, kapiącą na kamienną posadzkę, ale właśnie o to chodziło. To dawało im większe szanse.

Ze składu broni wzięli dwa karabiny, kilka pistoletów, rzecz jasna, ze srebrnymi kulami, sztylety, a Neil znalazł nawet katanę, składającą się z segmentów, które złożył jak pas. Jessica, jeśli chodzi o broń białą, została przy swoim wachlarzu. Na półkach składu znajdowało się też dużo, słowami Brietty, gadżetów z Arei.

- Tak, perfidnie z Arei - przystała Lillanta na wcześniejsze spostrzeżenie siostry. 

Oglądała przedmioty, które kształtem przypominały mikrofony z białą, idealnie okrągłą i gładką główką. Kiedy dziewczyna stanęła nad nimi, rzucając cień, słabo się zaświeciły. 

- Haha, ekstra! - wzięła jeden do ręki i obróciła w powietrzu. - Mogą się przydać. Reagują na mrok i dostosowują jasność. - wyjaśniła, patrząc na zdezorientowane twarze.

- Dobrze, ale moment... - wcięła się Jessica i weszła głębiej do obszernego pomieszczenia, stając obok powierniczki wody, przed szafami i półkami. Znajdowały się na nich rzeczy, których nie była w stanie nazwać. - Co to jest ta Area?

Czuła się dziwnie zadając pytanie o coś, co dla innych pewnie było oczywistością. Jednak jeszcze dziwniej czuła się nie rozumiejąc. Najbardziej zdumiewający w tej całej sytuacji wydawał jej się fakt, że znała owe słowo, jedynie nie wiedziała co oznacza.

Bliźniaczki wymieniły spojrzenia.

- Pogratuluję twojej babci, że o wszystkim ci powiedziała. - mruknęła ironicznie Brietta, a rudaska się zaśmiała.

Faktycznie, Eleonor się nie popisała, ale co do tej kwestii, nie sposób się dziwić. W końcu i tak powiedziała bardzo dużo. Jednak zapomniała wspomnieć o najważniejszym. O domu magów, o jedynej krainie, która w tak dużym stopniu przeplatała się z Ziemią, łącząc oba światy w spójną, choć miejscami zupełnie różną i kontrastującą całość.

- Opowiem ci później - oznajmiła z uśmiechem Lillanta, szturchając blondynkę w ramię. Dała każdemu po, jak się później okazało, paldarium, jako latarce. 

W dużej mierze właśnie dzięki tym magicznym latarkom narodził się pomysł. 

Każdy niemal jednogłośnie zgodził się, że nie mogą zostawić Donovana samego. Nie ważne jak Jessica chciała mu ufać, nie mogła pozwolić aby przeszłość, ta najbardziej odległa i ta najwygodniejsza, kierowała teraz jej działaniami. Chłopak nie był sobą i mimo zapewnień bliźniaczek, które swoją drogę miały o wiele większą wiedzę niż czarodziejka wiatru, że magia krwawego kamienia nie działa w Dworze, nie mogła mieć pewności co do prawdziwych zamiarów Donovana.

Podejrzenia wobec niego były wystarczająco oczywiste i zrozumiałe, że siostry Juste doskonale zdawały sobie sprawę z rozdarcia Jessicy. Zabierając jej dawnego przyjaciele ze sobą ryzykowali naprawdę dużo, ale zostawiając go, choćby z kimś na straży, mieli do stracenia znacznie więcej. Brietta nieoczekiwanie weszła z powrotem do składu. Nikt nawet nie zauważył jak wcześniej wychodziła. W dłoni trzymała złotą bransoletę, składającą się z segmentów. W każdym z nich umieszczony był owalny, szary kamień.

- Dawaj rękę - rzuciła ostrym tonem, stając przed Donovanem.

Chłopak tylko zmarszczył brwi, ale zanim dziewczyna zdążyła się na niego wydrzeć, stanęła przy niej Lillanta.

- Skąd to masz? - zapytała, szeroko otwierając oczy. Nie  chciało jej się wierzyć, że dostała talizman na własność.

- Gwizdnęłam rodzicom - Bryłka wzruszyła ramionami. - Tak myślałam, że się przyda.

Niech nikt nie wie ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz