14. Pytania bez odpowiedzi

14.5K 1.1K 33
                                    

- Więc jak to było? - dopytywała Jessica, gdy byli już w połowie drogi. Ciągle miała wrażenie, że Donovan unika tematu. Nie zamierzała jednak się poddać. Chłopak zamyślił się na chwilę i ruszył z wyjaśnieniami.

- Przyjechałem do Nowego Jorku, tak jak zawsze, chciałem się z tobą spotkać. Na miejscu jednak okazało się, że wyjechałaś. Nic mi o tym nie wspominałaś... Znaczy, kontakt w ogóle się urwał, ale wiesz... Dowiedziałem się, że jesteś w Londynie, co było w sumie logiczne, w końcu twój wujek z ciocią prowadzą Wolf. Od Angie dowiedziałem się do jakiego liceum chodzisz i postanowiłem zrobić ci niespodziankę. - Uśmiechnął się delikatnie. - Chyba mi się udało?

- I to jeszcze jak - zaśmiała się. - Nawet przez myśl mi nie przeszło, że cię gdzieś tu spotkam. - Przerwała na chwilę. - Ale jest jeszcze coś... - Zatrzymała się i spojrzała na niego niepewnie. - Rzuciłeś starą szkołę i po prostu tu sobie przyjechałeś? W trakcie roku szkolnego? A konkretniej w jego środku...?

- O twoim wyjeździe dowiedziałem się niecałe trzy tygodnie temu. A dwa tygodnie temu były te... zamachy? Nie bardzo wiem jak to nazwać... Nie miałem jak się z tobą szybko skontaktować, a i tak zamierzałem tu przyjechać, więc... Po prostu się o ciebie martwiłem. Poza tym, chodziło o coś jeszcze... Ale to może potem. - Uśmiechnął się. Poszli dalej, a Jessicę korciło żeby się zapytać o czym mówił, ale zrezygnowała z tego pomysłu. Gdy znaleźli się pod hotelem, przytulili się na pożegnanie i każdy poszedł w swoją stronę.

Wchodząc do środka, dziewczyna radośnie przywitała się z Dorothy, która zmierzała już w stronę wyjścia zastąpiona przy recepcji przez nieco starszą od siebie Ruth.

- Oh, dobrze, że jesteś - powiedziała kobieta, podchodząc do Jessicy.

- Coś się stało? - Pierwsze o czym pomyślała to Theo. Nie zdziwiłoby jej gdyby znowu coś nabroił. Swoją drogę, długo też nie zajmowała się Kapslem... Może więc o niego chodziło?

- Nie, spokojnie. - Uśmiechnęła się w odpowiedzi. - Po prostu bałam się, że nie zdążę ci powiedzieć, iż jest dzisiaj wolna jedna sala. Jak się nie mylę to numer dwanaście. Tam są te duże lustra, pamiętasz? Zawsze się o nią pytałaś, ale wiecznie zajęta była przez animatorów od tańca...w szczególności baletu.

- No tak! - Już zdążyła o niej niemal zapomnieć i niespecjalnie się temu dziwiła, w końcu i nie mogła nigdy się do tej sali dostać. - Dziękuję. - Uśmiechnęła się. - Dzisiaj będzie zajęta przeze mnie.

- Nie ma sprawy. Do jutra! - dparła Dorothy i wyszła z hotelu. Blondynka zdążyła jej jeszcze pomachać. Teraz przynajmniej wiedziała co będzie robić, ale nie chciała tym razem tańczyć sama. Uśmiechnęła się na wspomnienie z Nowego Jorku. Szybko wybrała numer Donovana.

*******

Przewrócony autobus, leżący na zboczu drogi wyglądał koszmarnie. Denny bez problemu mógł stwierdzić, że zaliczył dachowanie przynajmniej dwa razy. Niektórzy pasażerowie zdążyli schować się do niższego piętra, ale nie udało się to wszystkim. Szatyn zaczął na oko oceniać szkody i szukać przyczyny wypadku. Thomas, Zack i Neil pomagali wydostać się ocalałym, czekając w międzyczasie na przyjazd pogotowia i innych służb. Wszyscy byli w kostiumach "roboczych". Musieli działać możliwie szybko, bo rozlana benzyna aż prosiła się o iskrę ze zniszczonego wnętrza pojazdu, który w każdej chwili mógł wybuchnąć.

Wokół już zdążyli zebrać się gapie, ale niektórzy z nich pomagali rannym, którymi Shadows nie byli w stanie się zająć. Po policji, karetce czy straży pożarnej wciąż nie było śladu.

- Ciała też trzeba by wyciągnąć... - Tom spojrzał smutnym wzrokiem w kierunku wraku autobusu, ocierając wierzchem dłoni czoło. Jego bracia tylko przytaknęli.

- Ale trzeba to zrobić naprawdę ostrożnie - ostrzegł ich Denny. - Jeden zły ruch i wszystko może stanąć w ogniu. - Westchnął. - Ktoś w ogóle zawiadomił władze?! - Wykrzyknął do tłumu ludzi, nie zapominając o włączeniu modulatora głosu. Niektóre osoby pokiwały głowami. - To dobrze - stwierdził nieco ciszej. W chwilę potem przed nim stanął Neil.

- W razie czego radzę się odsunąć. - Również zwrócił się gapiów. - Nietrudno o wybuch, a póki co nie ma strażaków, więc sami nie zdziałamy zbyt wiele. - Już chciał odezwać się w kierunku osób pomagających w tej chwili rannym i powiedzieć aby też się oddalili na bezpieczniejszą odległość, ale sygnały syren były teraz wyraźne i coraz głośniejsze, a po kilku minutach, przez które nikt już nie zwracał na chłopaka uwagi,  niedaleko autobusu pojawili się funkcjonariusze zarówno policji, straży pożarnej jak i pogotowia. Niechętnie, ale podziękowali Shadows za pomoc i przystąpili do akcji.

Wszystkich uczestników wypadku natychmiast odwieziono do szpitala, ciała również wywieziono, ludzi odesłano do domu, a sytuację z zagrożeniem pożarem lub wybuchem szybko opanowano. Do czasu zabrania resztek pojazdu zamknięto drogę. Chłopacy pomagali przy wszystkim i władzom chyba nawet było to na rękę. W końcu spisano zdarzenie jako nieszczęśliwy wypadek, uznając, iż owy środek lokomocji wpadł w poślizg.

Gdy było już po wszystkich Shadows udali się na stary peron. Wszystkim coś nie dawało spokoju.

- Przecież to nie jest możliwe! - odezwał się w końcu Zack. - Widzieliście ten autobus? Po zwykłym "wpadnięciu w poślizg" - Zrobił w powietrzu cudzysłów. - w życiu nie byłby tak zmasakrowany!

- Być może - westchnął Neil. - Ale policja twierdzi inaczej. Dla nich to nieszczęśliwe zdarzenie, w którym nic nie warto roztrząsać.

- Zresztą my też nie mamy żadnych teorii - dodał Denny. - I nie wiem jak wy, ale zgadzam się z tamtymi ludźmi. To zwykły wypadek. Może niekoniecznie doszło do niego przez poślizg, ale jednak.

- Niech wam będzie - odparł czerwonowłosy z niechęcią. - Ostatnio nic się nie dzieje...Pomijając sytuację w City of London.

- Do czego zmierzasz? - Zagadnął Thomas, marszcząc brwi.
- Tracimy czujność! - wyjaśnił, jakby to było od początku oczywiste. - Nie wydaje wam się, że powinno być właśnie odwrotnie? Po tym wszystkim? Nawet nic nie zrobiliśmy w sprawie z tymi... Demonami.

- Tym razem wyjątkowo się z nim zgadzam - stwierdził blondyn, stając obok brata. Neil i Denny wymienili spojrzenia, przyznając tym samym pozostałej dwójce rację.

- Wydaje mi się, że powinniśmy w końcu odkopać bestiariusz - poinformował brunet odrobinę smutnym głosem. Z tą książką nie wiązały się najlepsze wspomnienia i zachowali ją z pozostałymi gratami do jednej ze skrytek w ścianie. Pomieszczenie to było zamykane i tak dobrze zakamuflowane, że wiedzieć o jego istnieniu mogła jedynie osoba budująca podziemia... albo taka, która była Tomem i przez przypadek do owego pokoiku wpadła. Teraz mieli przeglądać bestiariusz pierwszy raz od kilku lat... Księga ze spisem wszystkich stworów i magicznych, fantastycznych czy teoretycznie nieistniejących istot. To w niej kiedyś szukali odpowiedzi na temat własnego pochodzenia.

~*******~

Niech nikt nie wie ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz