2. Nowy pokój

30.8K 1.8K 138
                                    

Wiatr delikatnie rozrzucał po dróżkach pierwsze jesienne liście, a drzewa już w wielu miejscach przybrały ciepłych kolorów, typowych dla tej pory roku. Mimo wczesnej pory po parku włóczyło się dość dużo osób. Niektórzy spacerowali, tak jak Jessica, z psami, a inni biegali, jeździli na rolkach bądź rowerach. Dziewczyna jednak nie musiała przebywać wśród obcych lub, co gorsze, w otoczeniu osób, które mogłyby ją rozpoznać choćby ze szkoły.

Przez dwa zeszłe miesiące, spacerowanie po parku było jednym z jej ulubionych zajęć, więc znała kilka ścieżek ukrytych pomiędzy drzewami. Jedną z takich dróg można było dotrzeć do niewielkiej fontanny, całkowicie schowanej w krzakach i zupełnie zapomnianej przez czas. Kamień, z którego była wykonana  w wielu miejscach był zzieleniały, a z zewnątrz porośnięty mchem. Choć teraz wody było mniej to dalej równo spływała z marmurowego słupka znajdującego się pośrodku.
Obok fontanny znajdowała się drewniana ławeczka. Również podniszczona, ale można było na niej siedzieć.
Jessice to w zupełności wystarczało, bo zazwyczaj i tak używała jej jako stolik, a sama siadała pod płaczącą wierzbą, okalającą cały ten, jakże niewielki teren. Miejsce to znajdowało się w kompletnym zaciszu i żadne dźwięki z zewnątrz lub wewnątrz nie przedostawały się, a przynajmniej nie do miejsc gdzie zazwyczaj chodzili spacerowicze.

Gdy Jessica pierwszy raz tam trafiła, była wprost oczarowana. Natychmiast zajęła się wyrywaniem przerośniętej trawy oraz chwastów, wiedząc, że niejeden raz jeszcze tam wróci. Nie pomyliła się i od tamtej chwili pielęgnowała to miejsce tak jakby było jej własnym ogródkiem i uznawała to w pewnym stopniu za swój obowiązek.
Chodziła tam pomyśleć, czasem nawet odrobić zadanie domowe lub tym bardziej się pouczyć. Czuła się tam jak w innym świecie, to był jej sposób ucieczki od rzeczywistości. Z resztą nie jedyny. Drugim był taniec.

Dzisiaj z Kapslem postanowiła się wybrać właśnie do fontanny, choć nie uważała tego za dobry pomysł. Bała się, że na spacerze z jej kuzynem pies rozpozna drogę i... Zaraz, zaraz, pomyślała, przecież Theo nie chodzi z nim na spacery! Też mi właściciel... a ma już te dziesięć lat.
Blondynka weszła w jedną z bocznych ścieżek i ruszyła w swoim kierunku. Rozglądała się co jakiś czas na boki jak jakiś złodziej, uprawniający się czy nikt jej nie widzi. Minęła ją kolejną osoba. Poczekała aż ucichną jej kroki i policzyła dla pewności do pięćdziesięciu, po czym gwałtownie skręciła w prawo, ciągnąc za sobą zdezorientowanego Kapsla. Po kilku sekundach drogi między krzakami, pies zatrzymał się i niewzruszony patrzył na Jessicę.

- Kapsel, no chodź! Jeszcze trochę - ponaglała go, ale ten nie reagował. Podeszła więc do niego i zaczęła mu się uważnie przyglądać. Dopiero wtedy dostrzegła, że czegoś uważnie nasłuchuje. - Co jest?

W tej chwili wilczur rzucił się biegiem w pogoń za wiewiórką, która pojawiła się właściwie znikąd i wyrywając swoją smycz.

- Co?! Znowu? Serio?! Co za beznadziejny pies... - rzuciła i pobiegła za nim. Wiewiórka na szczęście pognała tą samą drogą, którą wcześniej przyszli i tym sposobem znaleźli się na jednej z głównych dróg. Rudy zwierzak wspiął się na jedno z drzew i zniknął gdzieś w gałęziach. Czemu nie zrobiła tego wcześniej? To przecież bez sensu!

Kapsel stał chwilę pod drzewem, bezsensownie szczekając i dając szansę na złapanie smyczy, a później znalazł sobie zajęcie w postaci kamienia, którego zaczął żuć, ówcześnie się kładąc.
Jessica z westchnieniem usiadła na krawężniku obok niego. Wyciągnęła z kieszeni słuchawki, telefon i pogrążyła się w myślach.

*******

Tom razem z Zack'iem, który nie był tym faktem zbytnio zadowolony, zajęli się uporządkowaniem bagażu. Denny natychmiast dorwał się do swojego laptopa i innych technologicznych gadżetów, będących większością jego rzeczy. Neil pomagał mu przy instalacji, przy okazji szukając miejsca na schowanie rzeczy, które nie powinny być na wierzchu. Znalazł coś idealnego: sejf w ścianie, na który dodatkowo powiesił obraz. Sejf ten znajdował się w pokoju Zack'a. Przydzielenie pokoi okazało się łatwiejsze niż wszyscy myśleli, tak jakby od początku tam mieszkali: każdy pokój odpowiadał gustowi jednemu z chłopaków. Co prawda, nie pod względem kolorystycznym, bo wszystkie pokoje miały niemal identyczny czarno-biały wystrój, ale chociażby wielkościowym.

"Mieszkanie" owo miało pięć pokoi, w tym salon. Standardowo łazienkę , połączoną z salonem kuchnię i ogromny, częściowo zabudowany, balkon. Teoretycznie powinny być dwie łazienki ( w przypadku pokoi z liczbą pomieszczeń przekraczającą trzy ), ale to był jedyny wolny apartament. Poza tym łazienka, z resztą jak wszystko, była na pełnym wypasie: duża wanna jacuzzi na pseudo drewnianym podeście, dwie umywalki, dwie szafki: wisząca i stojąca, oraz kabina ( z hydromasażem, radiem i kilkoma innymi bajerami ).
Wrażenie robił też pokaźny przedsionek w skład, którego wchodziła kuchnia i salon wyposażony w: 58-calowy telewizor, skórzaną sofę, pasujące dwa fotele, stolik ze szklanym blatem i dwie stojące lampy. Naturalnie w całym apartamencie znajdowały się jeszcze lampy sufitowe.

Koniec końców jednak nie dostali pokoju na tym samym piętrze co bratanica właściciela, tylko piętro wyżej. Dopiero bowiem od poziomu siedemnastego zaczynały się apartamenty większe niż dwupokojowe. Mimo to, dziewczyna mieszkała zaraz pod nimi.

Nagle rozległ się dźwięk podobny do brzęczka. W każdym apartamencie hotelowym znajdował się pewnego rodzaju domofon, którego głośnik był w każdym pokoju aby ułatwić życie gościom.

- Sprzątanie? Tak szybko? - Tom wychylił głowę z kuchni. - Dobrzy są.

Zamiast skorzystać z głośnika, zwyczajnie podszedł do drzwi i je otworzył.
- Sara! Mark! Hej! - rozpromienił się na widok przyjaciół i, jak to on, przytulił się do dziewczyny.

- No hejka - zaśmiała się w odpowiedzi. W przedpokoju pojawiła się reszta chłopaków, każdy się z nią przywitał, ale już bez przytulania. Tylko Denny się lekko zająknął.

-Ej! A ja? Ze mną to się nikt już nie przywita? - obruszył się Mark.

- Nie zasługujesz - rzuciła Sara, pokazując mu język i pakując się do środka.

Po chwili wszyscy siedzieli już w salonie, pijąc zrobioną na szybko, prowizoryczną kawę.

- I jak wam poszło zakwaterowanie? - zagadnął Mark.

Był on średniego wzrostu szatynem o włosach trochę jaśniejszych od Neil'a i ciemno brązowych oczach. Ubierał się miejsko, wręcz czasem niechlujnie. Sara natomiast miała marchewkowo rude włosy i, podobnie jak Zack ( co ciekawe on miał, przefarbowane, czerwone włosy ), zielone oczy. Poza tym jej styl ubierania się był dość specyficzny. Lubiła ciemne, czarne ubrania często z elementami gotyckimi, co ciekawie kontrastowało z włosami. Przechodząc przez miasto, przyciągała uwagę wszystkich wokół, głównie chłopaków, co niespecjalnie odpowiadało Dennemu.

- Bez problemu. - Odparł Neil, upijając łyk kawy. Skrzywił się i zakrztusił. - Co w tym jest?!

Wszyscy przyjrzeli się napojowi lub nawet go powąchali, po czym wlepili wzrok w Toma.

- No co? To, że ja zrobiłem kawę to teraz wszystko będzie moją winą?

- Tak! - odparli zgodnym chórem.

- Świetnie... - stwierdził naburmuszony i zaczął zbieranie kubków.

- I wiecie, że możecie tu zostać tylko na pewien czas aż nie znajdziemy czegoś stałego, nie? - Sara wróciła do poprzedniej rozmowy.

- Tak, wiemy Saro. - Odpowiedział Mark, naśladując głos Dennego. Dziewczyna spiorunowała go wzrokiem, tak samo jak Denny, ale ten tylko zachichotał.

- No cóż... - Zack się rozciągnął i oparł nogi o blat stołu, opierając głowę o skrzyżowane za nią ręce. - Neil pewnie wolałby tu zostać na dłużej.

Z jego twarzy nie schodził złośliwy uśmieszek.

- C- Co to ma niby znaczyć? - zająknął się brunet. Inni również spojrzeli na Zack'a pytająco.

- Neil się zakochał! - Oznajmił czerwonowłosy, szczerząc się.

********************************

Heh, pewnie nieźle namieszałam w opisach... Tym razem już trudno, ale od czegoś trzeba zacząć. Mam nadzieję, że was totalnie nie zanudziłam tym rozdzialikiem :3

Niech nikt nie wie ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz