Kolejny trochę dłuższy rozdział, ale bez przesady :') Nie chcę psuć jego klimatu, więc wszystkie informacje umieściłam w następnym ;)
PS. Załącznik to malunek prawdziwej sali balowej w Buckingham Palace.
PSS. Ruda - Sara, Rudaska - Lilla (te zdrobnienka już były dawno przemyślane).
Miłego czytania :>
~*******~
Ukłoniła się tak samo jak pozostali, czując coraz większe napięcie. Niemal słyszała przyspieszone bicie serc wszystkich obecnych.
Twarz króla, dotychczas kamienna, nagle rozpromieniła się w szczerym uśmiechy, który wyglądał jakby go powstrzymywano od dłuższego czasu.
- Witajcie w Insianum - odezwał się grubym basem, który poniósł się po pomieszczeniu. - Eleonor, Bahamerze, Maronie. - Skinął w ich kierunku głową, po czym wstał, eksponując potężną, mimo wieku, sylwetkę. Oczy skierował na wnuczkę. - I Jessico.
Również odparła skinieniem, ale w obecnej chwili nie mogła zmusić się do uśmiechu. Zanim Abdiel zdążył cokolwiek dodać, z jednego zaułku wyłoniła się drobna kobieta w brązowym stroju. Wspięła się po stopniach na piedestał, skradając za innymi stojącymi tam osobami i podeszła do króla. Cicho go o czymś poinformowała, następnie zniknęła w miejscu, z którego przyszła. Uśmiech mężczyzny zszedł.
- Muszę was na chwilę przeprosić - oznajmił i także wyszedł z sali tronowej. Echo jego kroków jeszcze chwilę niosło się za nim.
Wszyscy stali przez chwilę w milczeniu, dopóki ciszy nie przerwał nagły płacz kobiety o białych włosach. Zakryła usta dłońmi, przechodząc kilka kroków do przodu.
- Neil... - wychlipiała, jakby nadal nie dowierzała w to co widzi. Powierniczki wycofały się odrobinę w tył.
Chłopak nie potrafił się ruszyć, nie wiedział co powinien zrobić, ale nim jego brak reakcji został zauważony, Tracy ujęła jego twarz w dłonie. Po jej policzkach spływały łzy, a oddech wyraźnie przychodził z trudem.
- To ty, to naprawdę ty... Andrew, to nasz syn! - Mówiąc to, nawet nie spojrzała na męża, tylko od razu przytuliła chłopaka, tłumiąc płacz. Brunet przez chwilę się wahał, ale w końcu odwzajemnił uścisk.
Przepełniło go dziwne uczucie ciepła. Nigdy wcześniej nie myślał jak to jest mieć matkę, nie wydawało mu się to ważne. Jednak teraz, patrząc w jej tak cholernie znajome oczy i zapłakaną, chociaż szczęśliwą twarz, nie pojmował jak mógł żyć tyle lat bez wiedzy o jej istnieniu. Odsunęła się po dłuższej chwili. Mąż stał przy niej, trzymając dłoń na jej ramieniu. Patrzył na syna tym samym wzrokiem co kobieta.
- Masz już dwadzieścia lat... - odezwał się słabo.
To uderzyło w Jessicę. Wcześniej kompletnie nie pomyślała o tym, że Neil rzeczywiście jest od niej starszy. Trzy lata to niby niewiele, ale poczuła ucisk w gardle, bo on właśnie stracił te trzy lata.
- Już jesteście dorośli - zauważył mężczyzna o brązowych włosach i krzaczastej brodzie, który tak samo zaczął schodzić po stopniach. Zatrzymał się przed Dennym i odezwał się drżącym głosem. - I wygląda na to, że jesteś moim synem.
Do pomieszczenia wparowała kobieta, którą Jessica rozpoznała od razu. Eliela, czyli strażniczka, której razem z Neil'em pomogli uciec. I tym samym uratowali jej życie. Wyglądała jakby biegł dość długi kawałek drogi. Zatrzymała się niedaleko Dennego i od razu zwróciła do mężczyzny:
- Tato, król chciał... - Nagle, jakby zorientowała się w sytuacji i zatrzymała wzrok na Dennym, który kompletnie zaniemówił. - Eee, ja... Cześć. - Wyciągnęła w jego kierunku dłoń, delikatnie się uśmiechając. - Jestem Eliela. Twoja siostra.
CZYTASZ
Niech nikt nie wie ✔
FantasyOd kilku miesięcy wrze w Londyńskich mediach. Londyn doczekał się swoich wybawców. Od jakiegoś czasu jednak ludzie należący do terroryzującego kraj -oraz przede wszystkim stolicę - gangu są skutecznie hamowani przez cztery zamaskowane osoby, któryc...