24. Godni potęgi

13.8K 1.1K 235
                                    

Jessica spała jak dziecko i nawet nie pamiętała kiedy właściwie zapadła w ten sen. Rano obudziły ją leniwe promyki słońca, liżące ją po twarzy. Na początku tylko odwróciła się na drugi bok, ale gdy twarzą zetknęła się z papierem, który z szelestem się zgniótł, przypomniała sobie zdarzenia z poprzedniego dnia i powoli wyplątała się z zagrzanej kołdry.

Wstając, sięgnęła jeszcze po list, który chwilę temu wgniotła w poduszkę. Wczoraj przeczytała go kilka razy i naprawdę uwierzyła w słowa kobiety, która uważała się za jej babcię. Nie wiedział czy to dlatego, że zwyczajnie oszalała czy... Nie, jednak szaleństwo to właściwie jedyne co przyszło jej do głowy.

Stwierdziła, że nie będzie nikomu o tym mówić, bo to jej się w sumie wydało logiczne. Tak samo jak o Donovanie. Miała dziwne przeczucie, że coś jej cały czas umyka, ale jako, że ostatnio to było jej codzienne odczucie, nie wzięła tego na poważnie. 

Nie wiedziała jeszcze, że powinna była to zrobić.

List schowała do szuflady w stoliczku nocnym pod zeszyty, razem ze starym listem i fotografią ślubną jej rodziców. Leniwym krokiem poczłapała do kuchni. Miała ochotę na wielki kubek ciepłej kawy z górą bitej śmietany na wierzchu. Nigdy nie rozumiała co dorośli mają do picia kawy przez dzieci. Jasne - kofeina. Ale przy takiej ilości mleka jaką dolewali do tego napoju jej rodzice, raczej nie była szkodliwa. Mimo to, gdy była mała, musiała się zakradać i pić ją uchyłkiem, tak aby jej nie zauważyli.
Uśmiechnęła się na to wspomnienie. Większość dzieci z Nowego Jorku, zamiast kawy, podpijało swoim rodzicom piwo czy  wódkę.

Nalawszy sobie kubek pachnącej kawusi, usadowiła się w kuchni na parapecie. Zimno bijące od okna i ścian przyniosło jej w pewnym stopniu ulgę, bo dawało poczucie ugruntowania, że jest tu i teraz. Naszyjnik w dalszym ciągu nie miał zapięcia, dzięki któremu mogłaby go ściągnąć i domyślała się, że tak pewnie już zostanie.

Myślała o liście i ostatnich zdarzeniach. Bała się tego wszystkiego, ale gdzieś w środku, coś kazało jej w to brnąć. Była powierniczką kryształu... Zapewne chodziło o labradoryt w naszyjniku. Tylko co to niby miało znaczyć? Miała moc, okej, sama to zauważyła. I co dalej? Po co jej to było i właściwie skąd? Dobra, dzięki temu uratowała Kapsla, nieświadomie, ale jednak. Z drugiej strony, ten naszyjnik tylko wplątał ją w niebezpieczeństwo. A najgorsze jest to, że ona wmieszała w to też swoich przyjaciół.

Skuliła się i upiła łyk z kubka. Mimowolnie spojrzała w sufit.

- Ciekawe czy oni też mają takie problemy... - Bąknęła pod nosem.

***

- Thom! Oddawaj moją pizzę! - Głos Zack'a, dobiegający z kuchni, było słychać nawet w łazience, która teoretycznie powinna być bardziej odizolowana od odgłosów niż inne pokoje. Neil wyszedł z niej ze świeżo narzuconą koszulką i w wilgotnych włosach. Zatrzymał się w holu i zauważył jak Thomas szybko pochłania kawałki pizzy, należącej do Zack'a, którą ten próbował mu wyrwać.

- Moglibyście się tak nie drzeć?! - Odkrzyknął braciom Denny z innej części mieszkania. - Próbuję tu pracować!

Neil zawahał się, nie wiedząc co mógłby teraz ze sobą zrobić. Po chwili jednak stwierdził, że Denny może potrzebować jego pomocy. Skierował się, więc do salonu gdzie jego brat siedział na kanapie, a na stoliku jak i również podłodze, walały się sterty książek i pojedynczych kartek.

- Mam nadzieję, że te kartki to nie z książek z biblioteki. - Rzucił z rozbawieniem przysiadając obok niego. - Coś czuję, że to by już podeszło pod niszczenie mienia publicznego.

Niech nikt nie wie ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz