17. Ukryta magia

14.4K 1.1K 154
                                    

- Nie można dzisiaj z nią w ogóle porozmawiać! - poskarżyła się Sara, bawiąc się beznamiętnie widelcem w sałatce i zerkając w stronę stolika, przy którym siedziała roześmiana Jessica, razem z Donovanem. Zastanawiała się czy będą tak siedzieć cały lunch czy dziewczyna wreszcie do nich przyjdzie. Miała na nich idealny widok przez puste miejsca Toma i Dennego. - No, chyba, że na lekcjach - dodała z rozdrażnieniem. Gdy próbowała z nią o czymś porozmawiać na pierwszej lekcji, czyli matematyce, nauczyciel rozsiadł je tak, że skutecznie im to uniemożliwił.

- Przecież całą pierwszą przerwę z nią spędziłaś - zauważył Zack.

- No tak... Przedstawiła mi swojego przyjaciela, ale przy nim z nią rozmawiać nie będę. No sory, to facet.

- Ej! - obruszył się z rozbawieniem Neil. - A my?

Sara zaśmiała się, rozumiejąc co chwilę wcześniej powiedziała.

- I z wami też nie rozmawiam o pewnych sprawach. Przydałoby mi się dla odmiany towarzystwo jakiejś dziewczyny. A tylko Jessica odstaje od tego płytkiego półświatka. - Przewróciła oczami. - Nie żeby coś! Z wami też się świetnie bawię i tak dalej... ale o chłopakach z chłopakami rozmawiać nie będę.

Mark zakrztusił się sokiem, który właśnie pił i opluł sobie rękę. 

- Ty plotkujesz o chłopakach? - Zgarnął kilka serwetek i zaczął wycierać resztki soku spoza butelki. - Od kiedy?

- Od kiedy mi się podoba. - Bąknęła ruda lekko urażonym tonem.

- Kto ci się podoba? - Mark zrobił zdumioną minę, o mało ponownie nie krztusząc się napojem.

- Nikt - Westchnęła że zrezygnowaniem. - Nie o to mi chodziło... Przecież. - Przez chwilę jej wzrok zawisł na stoliku, przy którym siedziała blondynka. - O, patrzcie. Albo nie! Nie patrzcie! - Sama również spuściła głowę, udając, że je sałatkę. - Jessica idzie. Sama - wytłumaczyła ściszając głos.

- Boże, ale wy macie problemy. - stwierdził ironicznie Zack i uśmiechnął się do dziewczyny, która po chwili usiadła obok Sary, naprzeciw niego.

- Hejka, wszystkim - przywitała się tym swoim melodyjnym głosem cała rozpromieniona. Neil, patrząc na nią, aż sam się uśmiechnął.

- A co ty taka szczęśliwa? - zagadnął Mark.

- Nie odpowiadaj! - Wtrąciła się szybko Sara nim ta zdążyła otworzyć usta. - Bo znowu się popluje.

W tym samym monecie chłopak odłożył butelkę, którą właśnie zbliżył do twarzy.

- A co to niby miało znaczyć?!

 - To, że ten twój sok z gumijagód nie za dobrze na ciebie działa.

Neil i Zack zaśmiali się pod nosem.

- Skądś ty wytrzasnęła tą nazwę?

- Zack... Nie załamuj, koleś. No z Gumisiów, nie? Nie mów, że nie kojarzysz... - Chłopak wymownie spuścił wzrok. - Jessica, powiedz, że chociaż ty to znasz! - Błagalnym tonem zwróciła się do dziewczyny.

- Jasne - zaśmiała się w odpowiedzi. - Kiedyś uwielbiałam tę bajkę.

- Właśnie! Ja też! - Rozpromieniła się ruda. - Była taka nieprzewidywalna! - Oznajmiła z emocjami. - Nigdy nie wiedziałaś kiedy się napiją...

Jessica i Mark wybuchnęli śmiechem, a bracia tylko patrzeli na nich zdezorientowani, nie mieli pojęcia o co chodzi.

- Ty naprawdę masz nie po kolei - Slstwierdził Mark zwracając się do rudej.

Niech nikt nie wie ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz