44. Tylko martwi nie popełniają błędów

Start from the beginning
                                    

Neil jakby chwilę się zawahał czy powiedzieć swoje imię, czy nie, ale w końcu rozmawiał z powierniczkami i szczerze wątpił, że będą chciały wykorzystać ich tożsamości.

- Neil,Thomas, Zack i Denny. - wskazał na siebie, a później na swoich braci. Lilli te imiona bardzo coś przypominały, tylko nie potrafiła stwierdzić co dokładnie. Nie zdążyła nic powiedzieć, bo zza drzwi dobiegły ją ożywione głosy, które kompletnie wybiły ją z rytmu.

- Co jest grane? - Denny zmarszczył brwi i podniósł się z krzesła, podobnie jak reszta. Każdy uważnie nasłuchiwał.

- Eleonor! Nie możesz tak lekceważyć całej sprawy! - ostry, zadufany w sobie głos Bachamera sprawiał, że Brietta miała szczerą ochotę przybić mu piątkę. W twarz. Krzesłem. 

Nie miała pojęcia jakim cudem ten kretyn trafił do Rady. Wystarczy, że spędziła w jego towarzystwie pół godziny, tuż po przybyciu do miasta i już miała go serdecznie dość.

- Nie lekceważę jej, ale muszę pilnie skontaktować się z Miren.

- A z jakichże powodów?

- Prywatnych Bachamerze, nie muszę ci o wszystkim mówić.

- Och, prywatnych? Wątpię aby reszta Rady się ucieszyła, zwłaszcza patrząc na fakt, że jesteś tutaj z konkretnego powodu, a twoje ostatnie spotkanie z Jessicą...

- Niech się pan wreszcie przymknie. - delikatny, ale stanowczy, dziewczęcy głos wywołał uśmiech na twarzy Lillanty. - Wcale nie musimy wam pomagać w żadnej kwestii. Powiernicy nie odpowiadają za wewnętrzne problemy królestwa, a do nich właśnie należy Dean. Ale mimo wszystko pomagamy, więc również prośba o pomoc sprawie prywatnej, tak mi się wydaje, nie powinna być postrzegana jako zdrada stanu!

Zapadła cisza, a Brietta ledwo powstrzymała się od krzyknięcia: I co Bachamer? Wcięło?

- To była Jessica? - zapytała dla pewności rudaska. Neil, z uśmiechem lekkiego niedowierzania, przytaknął.

- Lubię tą laskę. - stwierdziła z rozbawieniem Bryłka.

- Dobrze. - ustąpił z oporem staruszek. - Ale zanim zaczniesz załatwiać swoje problemy, powiedz przynajmniej co mamy zrobić z tym małym.

Odpowiedź padła natychmiast.

- Musicie wziąć chłopca w bezpieczne miejsce. 

Drzwi się otwarły i każdy z obecnych w pokoju, poza śpiącym Theo, zaczął udawać, że czymś się zajmuje. Dziesięciolatek po krótkiej rozmowie z kuzynką , sennym krokiem został odprowadzony przez dwóch strażników.

- Powinniśmy porozmawiać z Rashalem. - rzucił Maron. - Jako członek zakonu na pewno wie więcej niż my.

- Czy ja dobrze słyszę? - Lillanta podeszła do mężczyzny. - Macie wtykę w zakonie? To ona powiedziała wam gdzie są Theo i Denny?

- Mamy. I nie. - odparł i wrócił do rozmowy z Eleonor oraz kilkoma innymi osobami, ignorując obecność rudaski. Urażona dziewczyna wróciła do reszty.

Przed wyjściem, Eleonor zatrzymała się i popatrzyła dziwnym wzrokiem na braci Silver. Otrząsnęła się dopiero, gdy usłyszała swoje imię i zniknęła z pola widzenia chłopaków.

Neil odciągnął Jessicę na stronę zanim ona zdążyła to zrobić.

- Chciałem cię przeprosić... - zaczął.

- Później. -przerwała mu gwałtownie. - Ale dziękuję. - dodała, widząc jego minę. - Muszę powiedzieć ci coś bardzo ważnego. 

- O co chodzi?

Niech nikt nie wie ✔Where stories live. Discover now