#35

115 9 6
                                    

Chanel

Uderzył, wyzwał i wyszedł zostawiając mnie z tym wszystkim.  Opadam na łóżko i zakrywam twarz. Przypominam sobie wszystko. Dobrze tak sobie powspominać prawdopodobnie ostatnie chwile wolności. Gdy mieszkałam u chłopców sprawia, że moje oczy ponownie zaczynają być wilgotne. Nagle słyszę krzyk jakiejś dziewczyny i gwałtownie się podnoszę do pozycji siedzącej i łapię się za brzuch. To tylko telefon wbił mi się w bok mojego ciała. Zaraz moment. Telefon. Z niego można dzwonić. Chanel ty kretynko dzwoń.

Wyciągam telefon i dostrzegam, że nie ma zasięgu. Brawo. Zaczynam chodzić po pomieszczeniu i staram się złapać chociaż kilka kresek zasięgu. Gdy wreszcie znalazłam staram się wykręcić numer do Nialla ( cholera nie wiem co się ze mną dzieje. Nie mam pojęcia dlaczego do niego. Przecież nie mam u niego szans. Gdyby mnie kochał powiedziałby mi to jak każdy) Niestety los postanowił ponownie zmienić moje plany. Drzwi się otwierają i widzę w nich Szatyna, który piorunuje mnie wzrokiem

-o ty suko! gdzie zadzwoniłaś?!- krzyczy podchodząc do mnie i wyrywając mi telefon. Nerwowo spogląda na wyświetlacz gdzie widzi, że starałam się dzwonić do Nialla. Nie czeka na moją odpowiedź i rzuca moim Iphonem o ścianę a on upada na podłogę cały porozbijany. Ściskam swoją dłoń i spuszczam głowę. Teraz się zacznie...

-czemu te fanki są tak naiwne? myślisz, że oni cię kochają? jesteś żałosna Chanel- podchodzi a ja się oddalam do momentu gdy moje plecy spotykają się ze ścianą. On podchodzi bliżej i przyciska mnie do niej jeszcze bardziej.- Im zależy tylko na tym żeby cię zaliczyć. Nie bądź naiwna i nie mów mi, że tego nie widzisz. Niall nigdy cię nie pokocha. Nie masz u niego szans .

Moje serce się rozrywa. Nie mam siły płakać ale łzy same mi spływają strumieniami. Wiem, że ma rację. Teraz do mnie dotarło, że taka dziewczyna jak ja nie może się podobać światowej sławy chłopakom ale...jedno co mnie trzymało na duchu to nadzieja. Jebana nadzieja, którą mam od zawsze. Mama nigdy nie pozwoliła mi jej utracić więc nie traciłam i teraz też nie stracę. 

-nie wierzę ci- mówię przez łzy i dostaję oczekiwany cios w twarz. Czuję jak mój lewy policzek już płonie od bólu ale nie zamierzam się poddać.- Nie wierzę bo wiem, że oni nie są złymi ludźmi. 

-w tym domu jest tyle dziewczyn takich jak ty. Oni je tu przyprowadzili. Jesteś naiwna.

-Czemu to robisz? żeby zepsuć sobie życie? Zayn nikt cię nie pokocha takiego. Jesteś potworem dla tych dziewczyn a jak ten cały burdel pójdzie się pieprzyć zostaniesz bez niczego i bez nikogo już na zawsze.

Chłopak patrzy na mnie i zluźnia uścisk.

-wiesz co Chanel...masz rację. Może jestem potworem. Może zostanę sam ale nie przeszkadza mi to. Mam to daleko gdzieś, że nikt mnie nie będzie chciał. Co mi po osobie, która jest tylko do pieprzenia a potem odejdzie.

-kiedyś pokochasz. Szczerze. Może z wzajemnością a może bez. Ale jak ta druga osoba cię pozna nie będzie chciała cię znać i odejdzie zostawiając cię samego ze złamanym sercem. Zostawi cię samego na pastwę wrednego losu i potraktuje jak śmiecia. Tak jak ty traktujesz teraz te dziewczyny.

Chciał coś powiedzieć ale usłyszeliśmy trzask i krzyki na dole.

-Chanel?! jesteś tutaj?!- słyszę głos blondyna i czuję jak wyrastają mi skrzydła, które zostały wcześniej podcięte.

-Niall..-szepczę i zrywam się do biegu a Zayn biegnie za mną i krzyczy. Wbiegamy po chwili do piwnicy i czuję mocne uderzenie chłopaka za mną po czym upadam a on zaczyna mnie kopać. Chłopcy patrzą na mnie nie reagując za co nie mam do nich żalu. Cieszy mnie sam fakt, że są. Zayn się odsuwa a moje serce zamiera...on nie może tego zrobić.

*******************

Jak myślicie chłopcy uratują Chanel? ;)

HistoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz