#6

325 26 10
                                    

Liam podszedł i wział Jess na ręce.
-Chodź za mną.- poinformował a ja zapłakana pobiegłam za nimi.
Słyszałam jak reszta biegnie za nami ale nie zwracałam na to uwagi. Teraz liczyła się tylko Jess.
Wpadliśmy do skrzydła szpitalnego gdzie ich prywatny lekarz opatrzył ją
-Jest osłabiona. Przykro mi chłopcy ale to nie na wasz widok straciła przytomność- zażartował lekarz
-Gdy usłyszała że macie koncert w Londynie ze stresu i szczęścia przestała jeść. A ja...ja wpadłam na głupi pomysł żebyśmy uciekły z domu i poszły na wasz koncert.- wydusiłam z siebie. Miałam ogromne poczucie winy.
-Hej...sweety nie martw się... Wszystko będzie dobrze.- Głos Harrego przeszył całe moje ciało.
-Możemy jakoś jeszcze pomóc?- spytał Louis kucając na przeciwko mnie i kładąc ręce na moich kolanach. Jego brązowe oczy patrzyły wprost w moje niebieskie tęczówki.
-Błagam...pomuszcie jej. Nie wybacze sobie jeśli coś jej się stanie. Poczułam że obejmuje mnie ręka. Irlandczyk obją mnie ramieniem.
-Chanel...jesteś tu?- usłyszeliśmy niewyraźny głos Jessicy. Szybko zerwałam się z krzesła i podeszłam do łóżka przyjaciółki i klęknęłam. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
-Jestem przy tobie cały czas.- wyszeptałam tuląc się do jej ręki. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko ale dalej leżała z zamkniętymi oczami.
-Jesteśmy głupie...wiesz o tym?- zacichotała moja najlepsza przyjaciółka.
-Wiem...ale nic na to nie poradzę- odwzajemniłam uśmiech. Chłopcy stali za nami i patrzyli na nas z uśmiechem na ustach.
-Zawieźcie mnie do domu- wyszeptała. Spojrzałam prosząco po chłopakach
-Nasz szofer ją odwiezie.- Liam uklęknął obok mnie i przejechał ręką po moich plecach. Odwzajemniłam uśmiech. Byłam tak szczęśliwa że nam pomagają
-Dziękuję. Kocham was- powiedziałam puszczając rękę przyjaciółki i tuląc się do Liama.- zaraz nas odwiozą do domu.
- sweety...chodź na słówko- usłyszałam głos Harrego i oderwałam się od idola. Gdy podeszłam objął mnie w tali i poprowadził trochę dalej od reszty.- przykro mi ale nie możesz pojechać z przyjaciółką. Nasz szofer....on...odwozi jeszcze innych więc nie mam miejsca dla ciebie.
Serce mi zamarło.
-Harry co ty wygadujesz. Nie zostawię jej samej. Nie ma mowy. Zapomnij
-Nie denerwój się kochanie...złość piękności szkodzi- jego ręka pogładziła mnie po ramieniu a na jego ustach zagościł zawadiacki uśmiech.- Lou pojedzie z nią a ty pojedziesz z nami do hotelu. Jutro...no cóż odwieziemy cie do domu.
-Obiecujesz że Lou jej przypilnuje?
-Tak
-A że mnie odwieziecie? Nie zostawcie mnie gdzieś na ulicy co?
-Nie zostawimy
Uśmiechnęłam się i przytuliłam go i grzecznie podziękowałam. Skierowałam się do reszty aby powiedzieć o zmianach.
Harry
-A że mnie odwieziecie?Nie zostawicie mnie gdzieś na ulicy co?- jej głos wydawał się być spokojny ale w oczach kryła się nie peność.
-Nie zostawimy
Podziękowała. Przytuliła się do mnie. Moje serce zabiło szybciej. Chciałem ją przytrzymać jeszcze dłużej ale ona uciekła uradowana do reszty. Gdy była w bezpiecznej odległości dodałem
-Ale nie obiecuję że cię odwieziemy kochanie...

HistoryWhere stories live. Discover now