#18

174 12 3
                                    

Chanel
Odprowadzona przez tatę pod dom Matta pukam do jego drzwi. Po krótkiej chwili słyszymy przekleństwa chłopaka i cicho się z tatą śmiejemy z politowaniem.
-O mój boże Sheridan coś się stało?- słyszymy zatroskany głos blondyna gdy otworzył drzwi. Za nim stanął jego tata a zaraz dołączyła do nich pani Watson. Matt i jego rodzice są dla mnie jak druga rodzina. Nasi rodzice znają się i przyjaźnią od dawien dawna. Gdy zabrakło mojej mamy dwa lata temu pani Rachel zastępowała mi mamę za co jestem jej bardzo wdzięczna. Bo chwili milczenia rzucam się blondynowi w ramiona i wchodzimy do środka
-Tęskniłam za tobą.
-Już dobrze Co-Co. Ja za tobą też
-Cześć. Mam ogromną prośbę... Czy Chanel mogłaby u was zamieszkać przez najbliższy miesiąc? Złożyłem pozew rozwodowy i do tego czasu Isabel będzie mieszkała u nas a nie chcę aby Chanel cierpiała- wyjaśnia tata po przywitaniu się z rodzicami Matta.
-Oczywiście. Mark to dobra decyzja.- mówi John a Rachel prowadzi nas do mojego nowego pokoju.
-Będziesz miała pokój obok Matta. Mam nadzieję, że nie będzie ci to przeszkadzało
-Nie. Oczywiście, że nie.- uśmiecham się tak szczerze jak tylko potrafię.
-Matt zejdź na dół zrób coś do jedzenia.- zwraca się do mojego przyjaciela na co on z trudem hamuje śmiech i schodzi na dół. Prawdą jest że on nie umie gotować za każdym razem gdy się zabierał za gotowanie zawsze coś spalił i było to nie jadalne.- Chanel tak mi przykro. Ty się wydarzyło w ciągu tego ostatniego tygodnia. Gdzie ty się podziewałaś kochanie? Wszyscy się martwiliśmy a Matt już nawet dzwonił po szpitalach.
-Nic mi nie jest. Dziękuję, że się o mnie martwicie. Naprawdę mam u was taki dług wdzięczności , że nie wiem jak mam go spłacić.
-Myślę, że szacunek to najlepsza zapłata. I pamiętaj, że gdybyś chciała to zawsze możesz ze mną porozmawiać...- mówi kobieta uśmiechając się do mnie i patrząc w moje oczy. Wstaje po czym chce odejść ale w mojej głowie zaczyna się kotłować.

Moi chłopcy. Co z nimi. Pomogli mi powinnam ich szanować w zamian a potraktowałam ich okropnie i uciekłam jak jakiś tchórz. Co ja mam teraz zrobić?

-Rachel...potrzebuję pomocy- mówię trzymając się mojej zasady którą mi tata wpajał od dzieciństwa a ja ją przekazałam Harremu. Kobieta siada na łóżku i z zainteresowanie słucha mojej opowieści od początku do końca.

-moja mała Chanel...kochanie myślę, że nie jesteś im obojętna. Gdyby chcieli cie mu oddać zawieźli by cię od razu do niego

-skoro nie chcieli mnie oddać to czemu mnie nie zawieźli od razu do domu?

-nie chcieli cię stracić.

Harry

wracam do hotelu. Mijam sklep pod którym zaledwie kilka godzin temu się upiłem.

-Harry!- słyszę głos za sobą więc spoglądam w tamta stronę. Czy może być gorzej?- gdzie jest ta suka?

-nie wiem. Szukałem jej- mówię po części prawdę.

-zgubiliście moją dziwkę?!- wydziera się a moja głowa pęka.- jak ją tylko znajdziecie macie ją dać od razu mnie. I nie baw się w romeo Harry. Pomyliłeś sobie dziewczyny. Ta Julia jest moja a jeśli będziesz robił wszystkim na złość i będziesz chciał być z nią to możesz doprowadzić do jej śmierci...a tego raczej nie chcemy

HEJ HEJ HEJ

Czy Zayn coś planuje?

Jeśli czytacie to coś to piszcie jakieś komentarze błagam was. Bo tracę wiarę czy w ogóle jest sens dalej to pisać jak nikt tego nie czyta :( Zostawcie po sobie jakieś komentarze czy chcecie żebym dalej pisała czy nie...Do następnego papa :*

HistoryWhere stories live. Discover now