sixty-nine (69)

122 12 0
                                    

Harry





— Przyjadę po ciebie. — obserwuje jak odpina czarny pas, podoba mi w tych prześwitujących czarnych rajstopach, spódnicy i szerokim błękitnym swetrze. Lubię ją w niebieskich kolorach.

— Nie musisz, w zasadzie to miałam zabrać się z Katt i Reggiem.— patrzy na mnie z niepewnością w oczach, przyjeżdżam językiem po górnych zębach tam i z powrotem.

— Wolę sam po ciebie przyjechać, nie wiem czy chcę narazie komukolwiek powiedzieć gdzie dokładnie mieszkam, zwłaszcza Katt czy matce. — odpowiadam szczerze, Rachel mruży lekko oczy i nawet widzę jak jej mózg paruje szukając dobrej tezy.

— A co z Olivią Linn? Skąd ona miała twój adres? — wzruszam ramionami bo sam kurwa chciałbym wiedzieć.

— Nie wiem, może zwyczajnie mnie śledziła? — obracam się lekko ciałem w jej stronę, kładę dłoń na jej gorącym udzie.

— Czego wtedy od ciebie chciała? Nigdy mi nie powiedziałeś, a doskonale pamiętam jak wściekły byłeś po rozmowie z nią. — kurwa, wiedziałem, że prędzej czy później będzie pytać. Nie mogę powiedzieć jej prawdy, jeszcze nie teraz, nie kiedy tak dobrze się nam układa.

— Kręciłem z nią w liceum, wtedy w parku skłamałem mówiąc, że nic mnie z nią nie łączyło. — jej błyskotliwe oczy wpatrują się we mnie, daje jej chwile żeby coś powiedziała jednak ona siedzi cicho i czeka aż dalej będę mówić. — Do niczego między nami nie doszło prócz dotyku, to w końcu córka pastora, dlatego nie chciałem tracić na nią czasu i była z zupełnie innego świata niż za. Wtedy przyszła do mnie bo dowiedziała się, że wróciłem i chciała spróbować jeszcze raz, kazałem jej spadać. — jestem dobrym kłamcą, czasami mnie to przeraża, ale nie mogę jej powiedzieć co się wtedy działo. — Wkurwiłem się bo ktoś dowiedział się gdzie mam drugie mieszkanie, a chciałem zachować to tylko dla siebie. Kupiłem to mieszkanie z myślą, że będzie to mój azyl gdzie nikt nie będzie mnie szukał, gdzie mogę się  zaszyć i zupełnie nikt nie będzie mi przeszkadzał. — czekam aż coś odpowie, cisza mnie dobija, a wzrokiem wypala mi dziurę w głowie.

— Dlaczego wtedy skłamałeś mówiąc, że jej nie znasz? —  zagryzam zęby, wywracam oczami biorą dłoń z jej uda.

— Tak było łatwiej, zadawałabyś milion pytań tak jak teraz, a ostatnie o czym chcę z tobą rozmawiać to o laskach z którymi kręciłem. — ratuje mnie Katt pukająca w boczną szybę pasażera, kurwa nigdy bym nie pomyślał, że tak się ucieszę na jej widok. — Idź bo się spóźnisz, ja sam mam kilka rzeczy do załatwienia. — wzdycham ciężko, sięga dłonią do mojego policzka i składa buziaka na ustach.

— Dziękuję, że mi to wyjaśniłeś. — lekki uśmiech widnieje na jej ustach, w tle słyszę narzekanie mojej siostry co wywołuje śmiech u Rue. — Kończę o drugiej. — kiwam głową, kiedy wychodzi z samochodu ruszam z parkingu i sięgam dłonią do schowka żeby wyjąć białą kopertę oraz zdjęcie z adresem Olivii.

Od dłuższego czasu nie dawało mi to spokoju, robię to tylko dlatego żeby udowodnić jej jak bardzo się kurwa myli.


***



Siedzę w samochodzie zaparkowanym po przeciwnej stronie ulicy, po przeciwnej stronie domu, który obserwuje już od kilku minut, a w dłoni obracam zdjęcie dziecka, które podobno jest moje. Jestem tu drugi raz, bo za pierwszym nie miałem odwagi wejść do środka. Widziałem jak facet, którego żegnała pocałunkiem Olivia wyszedł chwilę temu z czarną torbą w dłoni, był młody i ubrany w garnitur co znaczy, że chyba ma dobrą posadę.

— Załatwmy to szybko. — mówię sam do siebie pod nosem kiedy wyjmuję kluczki ze stacyjki, chwytam za klamkę i zamykając samochodu przechodzę szybko na drugą stronę prosto pod drzwi niebieskiego bliźniaka. Nim stchórzę stukam pięścią w drzwi, nie czekam długo na ich otwarcie.

UNDER THE INFLUENCE {HARRY STYLES FANFICTION}Kde žijí příběhy. Začni objevovat