forty-six (46)

146 10 0
                                    

Harry









iMessage to Rachel: Dziękuję, za prezent też bo jest idealny

iMessage to Rachel: Nie powinienem był tego wszystkiego mówić


Opadam plecami na skórzaną kanapę w moim mieszkaniu rzucając telefon na miejsce obok mnie, przecieram dłońmi twarz i słuchając Millie Jackson, która opowiada mi historię w jakimś stopniu podobną do mojej relacji z Rachel, czuję się średnio. Nie zrobiła mi nic złego, a ja serio naskoczyłem na nią jak ostatni dupek, gdybym zobaczył tą wiadomość wcześniej może bym się tak nie zachował, ale kurwa, nie, zachowałbym się dokładnie tak samo. Po co przegląda profil Cartera? Widziałem jak ją zmroziło kiedy go zobaczyła z nową dziewczyną, żałuję, że nie widziałem jej twarzy bo chciałbym ją widzieć.

Nie powinno mnie to wszystko obchodzić, ale obchodzi. Skłamałbym sam przed sobą, gdybym zaprzeczył, kurwa, wkurzył mnie fakt, że Rachel może żałować rozstania z Carterem. Choć, jestem prawie pewny, że to jest dla niej po prostu zwykłym, ale dużym zaskoczeniem bo kilka dni temu potrafił przyjść do jej domu i mówić, że chce ją z powrotem dla siebie, a dziś widzi go w objęciach innej kobiety.

Pierwszy raz  odczuwam coś na rodzaj wyrzutów sumienia, to nieprzyjemne uczucie, którego chce się pozbyć. Muszę stąd wyjść, bo natrętne myśli i analizy, których do tej pory nigdy w sobie nie miałem wypiorą mi mózg.

Biorę telefon w dłoń, aby sprawdzić czy przypadkiem nie dostałem od niej żadnej odpowiedzi. Nic. Nawet nie wyświetliła. Klnę pod nosem, wstając na równe nogi idę do szafy, żeby założyć coś dobrego i świeżego, moje wkurwienie rośnie, kiedy otwieram relację mojej siostry, która jest w towarzystwie starych fiutów, a jeden ze starych fiutów jest zbyt blisko Rachel. Dotyka jej. 

Kurwa, mam ochotę zwyczajnie na nią nawrzeszczeć, rozpierdalają mnie emocje, których nie potrafię nazwać. Nie potrafię ich nazwać bo nigdy ich w sobie, aż tyle nie miałem. Oddech mi przyśpiesza i wiem, że jeśli zaraz stąd nie wyjdę nie tylko moje dłonie rozniosą to mieszkanie, ale i kłębiące się nieznane we mnie uczucia.

Zostawiam na sobie czarne spodnie, koszulkę zamienia na czarną luźna koszulę nie zapinając kilku górnych guzików zarzucam na ramiona dodatkowo dżinsową kurtę. Nie wiem jak szybko wsiadłem w samochód, nie wiem jak szybko jechałem żeby znaleźć się pod niebiesko-czerwonym neonem, nie wiem, którą szklankę wódki w siebie wlewam, ale działa. Ucieczka to gówniana opcja, ale wydawała się być najlepsza. I najłatwiejsza. A ja nie lubię niczego co skomplikowane.

Patrzę na ludzi siedzących obok mnie, są gówniani tak samo jak wtedy, ale mnie nie oceniają. Tak samo jak ja lubią wszystko co łatwe, uciekają od problemów i wszystkiego co wydaje się być trudne do rozwiązania. Dlatego tak prosto mi się odnaleźć w ich towarzystwie, poza tym, łączy mnie z nimi przeszłość i już teraźniejszość, przyszłość jest przereklamowana. O tym gównie lepiej nie myśleć.

– Chcesz? – patrzę jak Nancy Peers kreśli białe cienkie kreski na stole przede mną,  kobieta pochyla się zlizując proszek z okrągłego szkła na wprost mojego ciała co pozwala mi zobaczyć jak jej cycki dosłownie wylewają się z mocno opiętego gorsetu.

Patrzę jak Nancy Peers pokonuje dzielący nas dystans i siada obok mnie, wystawia język, proszek, który jeszcze nie zdążył się wchłonąć nadal na nim jest. Przejeżdżam dłonią po swoich ustach, to chodnik do piekła, wiem co będzie jutro, wiem jak będę się czuł, ale, kurwa, dobrze się bawię. Po co mam myśleć o jutrze?  Zlizuję pozostałość, a dziewczyna łączy nasze wargi w chwilowym pocałunku.

– Chcesz się zabawić tak jak ostatnio? – śmiech i sztucznie kokieteryjny głos Nancy Peers tuż przy moim uchu jest tani i łatwy, a ja nie lubię niczego co trudne. Nic jej nie odpowiadam, bo nie muszę, ona wie, że na to pójdę.

UNDER THE INFLUENCE {HARRY STYLES FANFICTION}Where stories live. Discover now