fifty-two (52)

166 10 1
                                    

Jestem w łazience dłużej niż powinnam, przyglądam się swojemu żałosnemu odbiciu dłużej niż powinnam bo z każdą minutą znajduję więcej mankamentów źle zrobionego makijażu, z każdą minutą mam wrażenie, że moje popuchnięte oczy puchną jeszcze bardziej. Chciałabym zniknąć, wyjść niepostrzeżenie i zanurzyć się w mojej wannie, o, albo znaleźć się pięknym miejscu nad morze, które pokazał mi Harry.

– Otwórz drzwi. – rozkaz padający zza drewnianych drzwi wprawia mnie z początku w osłupienie, nie rozpoznaję do kogo należy głos ponieważ jest ściszony przez drewno jakie nas dzieli. Przekręcam klucz i nawet nie mam szansy, żeby sięgnąć po klamkę, ponieważ uprzedza mnie Harry, który właśnie stoi przede mną z ogniem w oczach.

– Oszalałeś?! Rebekah lub Katt lub ktokolwiek inny może nas zoba... – nie pozwala mi kończyć zdania, niegrzecznie mi przerywa miażdżąc mnie przenikliwym spojrzeniem.

– Łączy cię coś z tym dupkiem Claytonem? – oczywiście, mogłam się spodziewać, że po to musiał tak szybko się ze mną zobaczyć na osobności.

– Nigdy nie zrobiłabym czegoś takiego Katt, nigdy. – mówię ostro, choć w głębi serce zabolało mnie to pytanie bo naprawdę dobrze się znamy, nie tylko w łóżku, ale jako ludzie. Doskonale wiem jaka ważna jest dla mnie jego siostra, a on wpada i zadaje mi takie pytanie.

– Więc dlaczego zapytał ciebie, a nie ją? – napiera zbliżając się do mnie o krok, nie cofam się tylko stawiam mu czoła. W powietrzu czuję gorącą atmosferę i muszę stąd wyjść zanim do czegoś między nami dojdzie.

– Też chcę wiedzieć, a teraz przepuść mnie, wychodzę stąd. – robię krok, aby go ominąć i wtedy czuję jego dłonie na moich biodrach. Nim zdążę zareagować, mężczyzna sadza mnie na umywalce i staje pomiędzy moimi nogami.

– Wyglądasz zbyt dobrze, nawet nie mam ochoty tego z ciebie zdejmować.. – szepcze w moje ucho błądząc dłońmi po śliskim materiale jakie zdobi moje ciało, jego dotyk sprawia, że mogę zapomnieć o wszystkim co siedzi w mojej głowie i gdybyśmy byli sami pewnie tak by się stało, ale nie teraz. Nie kiedy zaraz może nas ktoś przyłapać. – Jesteś piękna Rachel... – jego głos, sposób w jaki to powiedział i to co powiedział, dziś nie jest dla mnie jak miód. Nie skupiam się nawet na tym jak czuły jest wobec mnie, jego dotyk jest inny niż zwykle. Ale nie jestem w nastroju na bliskość, nie chce jej.

– Harry nie, przestań. – mówię odpychając go od siebie kiedy całuje moją odsłoniętą szyję, nie reaguje, tylko nadal tkliwie obchodzi się z moim ciałem. Jego wielkie ciężkie dłonie suną po białym materiale niczym muśnięcia wiatru, usta pieszczą moją skórę, a jego zapach działa na moje zmysły. – Nie jestem w nastroju, po prostu przestań. – mówię, a głos pod koniec zaczyna mi się załamywać co u mnie samej wywołuje zaskoczenie, Harry dynamicznie odsuwa się patrząc mi w oczy. Jestem zmęczona, mam dość, wszystko co chowałam daleko z tyłu głowy po rozmowie z matką wróciło ze zdwojoną siłą.

– Co się dzieje? – jego oczy błądzą po mojej twarzy, twarz wygląda na przejętą, ale nie potrafię tego docenić. W tej chwili nie potrafię zwrócić na to takiej uwagi. – Rachel co się dzieje? – muszę spojrzeć w górę, żeby się przed nim tu i teraz nie załamać. Biorę głęboki urywany oddech, biorę takich kilka i zaczynam się uspokajać, jednak kiedy jego dłoń ujmuje mój policzek czuję, że słabość wraca.

– Nie. – mówię odpychając jego dłoń jak i ciało, schodzę z umywalki wygładzając suknię prostując się. Podnoszę na niego wzrok, jest skołowany i wiem, że oczekuje odpowiedzi, ale nie jestem w stanie mu jej dać, nie chcę. – Nie możemy tak dalej trwać, ja nie dam teraz rady teraz w tym być, bo pomimo tego, że przyciągasz mnie do siebie jak magnes i dajesz mi inny świat, do którego chcę wracać raz po raz, to...nie mogę teraz. – głos mi się łamię kiedy do niego mówię, kiedy na niego patrzę widzę jaki jest pogubiony i wydaje mi się, że widzę coś na rodzaj straty w szmaragdowych oczach.

UNDER THE INFLUENCE {HARRY STYLES FANFICTION}Where stories live. Discover now