twelve (12)

279 15 1
                                    

– Pomóż mi. – mówię, odwracam się tyłem do Harrego i zbieram włosy wysoko w kucyk żeby nie przeszkadzały mu kiedy będzie zapinać zamek od sukni.

– To nasza kolejna tajemnica, jak poradzisz sobie z wyrzutami sumienia? – wywracam oczami na jego słowa, a kiedy jego dłonie stykają się z moją rozgrzaną skórą czuję jak płonę, ale staram się nie dać tego po sobie poznać. – Wiesz co to wyrzuty sumienia, prawda? – parskam pod nosem na jego wredne docinki, prowokuje mnie i dobrze mu idzie.

– Grasz takiego dupka czy na prawdę nim jesteś? – odwracam się przodem do niego, muszę zadrzeć głowę w górę żeby spojrzeć mu w oczy i widzę jak jego twarz przybiera ten pewny siebie wyraz co sprawia, że muszę wywrócić oczyma. –Oh, nie odpowiadaj, znam odpowiedź. – sztuczny uśmiech pojawia się na moich ustach, a on kręci głową oblizując dolną wargę cwaniacko się przy tym uśmiechając co wygląda zbyt dobrze, fuck.

– Nawet po tym jak cię przeleciałem i zaspokoiłem twoje rządze seksualne ty nadal potrafisz być taką suką, potrzebujesz powtórki? – nie potrafię się nie zaśmiać, przyglądam mu się przez chwilę i wygląda tak spokojnie z uśmiechem na twarzy, wygląda szczerze i to chyba pierwszy raz kiedy go takiego widzę.

– Cokolwiek, idę pierwsza. – mówię i nie czekając na jego odpowiedź zabieram torebkę i buty z trawy idąc w stronę odgłosów festynu.

To dziwne i zupełnie nie w moim stylu, nie jestem taka, nie szanowałam ludzi, którzy zdradzają swoich partnerów, a teraz jestem jedną z nich. Moje poczucie winy jest znikome i może to dlatego, że dowiedziałam się co zrobił Monty? Sama nie wiem, ale moje uczucia do niego są jeszcze bardziej obojętne i dzisiaj pierwszy raz przeszło mi przez głowę żeby zakończyć ten sztuczny związek.

Zakładam buty, torebkę na ramię i idę przez stajnię, nie wiem ile dokładnie mnie nie było dlatego szukam w głowie dobrej wymówki. Szampan wyparował z mojego ciała zaraz po tym jak brat mojej przyjaciółki mnie przeleciał, po raz drugi. Boże dlaczego tak swobodnie o tym myślę? Powinnam się wstydzić, winić i obiecać, że więcej tego nie zrobię!

– Rue gdzie byłaś? Wszędzie cię szukałem, twoja mama się niepokoiła... – mój chłopak podchodzi do mnie przejęty moim zniknięciem, kładzie dłoń na moim ramieniu i dokładnie mi się przygląda. – Nie odbierałaś telefonu i co ty masz na szyi? – serce staje, zatracam oddech i kiedy mocno pochyla moją szczękę w przód mam wrażenie, że się domyśla. – Co to kurwa, masz malinkę? – odpycham jego dłonie od siebie, widzę zaskoczenie w jego oczach i nagle jego wzrok rzuca się gdzieś za mnie, dlatego odwracam głowę w tył i widzę Harrego, który idzie w naszym kierunku nonszalanckim krokiem poprawiając pasek u spodni. – Pieprzysz się z nim? – staję pod ścianą, pierwszy raz nie wiem co powiedzieć bo moja głowa jest pusta.

– Pieprzysz moją dziewczynę? – Monty zagradza Harremu drogę, są prawie równi jednak brat przyjaciółki jest wyższy. Stoją zbyt blisko siebie mierząc się wzrokiem, Monty wściekłym z iskrami w oczach, a Harry pewnym siebie i zarazem obojętnym.

– Ją? – parsknięcie wydobywa się z ust bruneta, nawet na mnie nie spogląda kiedy to mówi, cały czas patrzy w oczy Montiemu.

– Daj spokój Monty, nie rób scen. – warczę chwytając go za ramię, lekko się przy tym uśmiechając starając się stworzyć dobre pozory gdyby ktoś nam się przyglądał. – Monty. – podnoszę głos chcąc podkreślić swoje stanowisko w całej tej napiętej sytuacji.

– Brakuje ci języka w pysku czy co? – uchylam lekko usta słysząc słowa mojego chłopaka, nigdy nie odzywał się przy mnie do nikogo w taki sposób. Harry spogląda gdzieś w bok przejeżdżając kciukiem po dolnej wardze, a później spogląda znów w oczy Montiego.

– Dobrze smakowała, ale chyba coś o tym wiesz. – widzę ten cwaniacki uśmiech na jego ustach, sama mam ochotę go uderzyć żeby przestał być takim pewnym siebie dupkiem, czy on wie do czego właśnie doprowadza?

– Przestańcie obaj! – warczę wchodząc pomiędzy nich, odwracam się twarzą do Montiego i chwytam jego twarz w dłonie zmuszając go żeby na mnie spojrzał. – Z nikim nie spałam, nie zdradziłam cię, za kogo ty mnie masz co? – jestem przerażona tym jak potrafię rzucać kłamstwami prosto w jego oczy, chłopak marszczy brwi w zamyśleniu intensywnie patrząc mi w twarz. – To o, tutaj... – przykładam palec do zranionego miejsca. –... mam od ostatniej imprezy, nie wiem czy pamiętasz, ale uprawialiśmy seks i jeśli dobrze znasz mnie i moje ciało, wiesz doskonale o tym, że jest wrażliwe i wszystko zostaje na nim dłużej. – mówię bez żadnego zająknięcia, bez zastanowienia, bez żadnego wyrzutu sumienia.

– Dlaczego nie powiedziałaś od razu? Szukałaś dobrej wymówki? – chce czytać z moich oczu, ale nigdy nie potrafił.

– Nie dałeś mi dojść do słowa! – warczę chcąc podkreślić swoje zirytowanie, a do niego dociera, że faktycznie nie pozwolił mi odpowiedzieć.

Przejeżdża dłońmi po twarzy, a później chwyta moją twarz w dłonie i mocno całuje. Czuję w nim emocje jakich nigdy wcześniej mi nie dawał, czuję przerażenie, ulgę i coś na rodzaj paraliżu. Ten pocałunek jest zdesperowany, a kiedy opuszcza moje usta opiera czoło o moje głośno oddychając.

– Zwariowałbym przez ciebie i wariuję z tobą. – kładę dłonie na jego i zdejmuję ze swojej twarzy, widzę ulgę ogarniającą jego twarz, a później jego wzrok ląduje na osobie ze mną. – Nie prowokuj mnie więcej. – biorę dłoń Montiego i ciągnę go na parkiet gdzie jest wystarczająco dużo ludzi żeby się ukryć i rozładować całą tą chorą sytuację, cholera co go napadło?

Kołyszemy się do muzyki, a mój wzrok spoczywa na Harrym, który patrzy mi prosto w oczy przez ułamek sekundy dopóki nie podchodzi do niego Ruby kładąc mu dłoń na klatce piersiowej. Wywracam oczami na tą sytuację, czuję jak chłopak mocniej przysuwa mnie do siebie, całuje w czoło szepcząc mi do ucha.

– Jesteś moja nie zapominaj o tym. – marszczę brwi na jego słowa, ale puszczam je mimo uszu bo nic dla mnie nie znaczą. W tym momencie nie myślałam jasno i nie zdawałam sobie powagi wypowiedzianych przez Montiego słów.

Pierwszy raz widziałam tą twarz Montgomerego, tajemniczą i ciemną. Do tej pory uważałam go za grzecznego chłopca, który potrafi postawić na swoim, ale nigdy nie wyobrażałam sobie go w takiej agresywnej postaci. Dochodzi do mnie, że tak na prawdę go nie znam, a on nie zna mnie.

Ja sama siebie nie znam, moje wartości, które zawsze była dla mnie ostoją, przez Harrego one po prostu znikły, a najbardziej boję się tego jak łatwo przychodzi mi zdrada.

UNDER THE INFLUENCE {HARRY STYLES FANFICTION}Onde histórias criam vida. Descubra agora