fifty-five (55)

126 9 2
                                    

Harry





Lubię tańczyć, wyłącznie towarzysko tak jak teraz z Rachel. Mam związane z tym miłe wspomnienia, pamiętam jak matka uczyła mnie kroków, pamiętam jak wiele razy nadepnąłem na jej stopy i pamiętam jak głośno puszczała wtedy muzykę, tylko po to, abym nie słyszał krzyków awanturującego się ojca. Pomimo tego w jakich okolicznościach to się działo, mam w pamięci wiele uśmiechu z tych chwil. Matka zawsze o nas dbała.

– Nadal mogę mu najebać jeśli chcesz. – mówię ciszej koło jej głowy chcąc wywołać jej śmiech choć nie wiem czy kieruję się w dobrym kierunku. Patrzę jak zaledwie kilka metrów od nas zgrywa kochającego faceta, jest tak dobrym aktorem, że sam uwierzyłbym w jego świecące oczy, gdyby nie fakt, że kilka godzin temu obrzucał Rachel gównem.

– Nie miałam teraz tego w głowie, ale doceniam, że mi przypomniałeś. – jej głos jest słaby, zmęczony i patrząc na nią z góry coś kłuje mnie w środku. – No tak, już rozumiem... – jej słabe westchnięcie czuję na klatce piersiowej, dostrzegła go i kurwa, bardzo chciałbym ją stąd zabrać lecz to wydaje się być niemożliwe.

Chciałbym też siedzieć w jej głowie, chcę kurwa wiedzieć co myśli i czy chciałaby do niego wrócić. Odczuwa jego stratę teraz bardziej?

– Masz dwie możliwości do wyboru... – szepczę rozglądając się dookoła. –..albo odprowadzam cię do stołu i idę mu zajebać, albo idę mu zajebać teraz. – słyszę urocze lecz smutne parsknięcie pod nosem, chcę ją rozweselić, chcę widzieć choć cień uśmiechu na jej twarzy i mam niepokojąca chęć być osobą, która do niego doprowadzi.

– Nie kochałam go, ale był mi zwyczajnie bliski... – mówi, nie chcę jej przerywać, chcę wysłuchać wszystkiego co ma do powiedzenia i błagam w myślach, aby piosenka do, której tańczymy nie zakończyła się zbyt szybko. Czuję też pewnego rodzaju ulgę kiedy mówi, że nigdy go nie kochała, już to od niej słyszałem, ale teraz chce słyszeć to za każdym razem kiedy o nim mówi. – Miałeś rację kiedy mówiłeś, że jestem z nim dla jakiejś korzyści, to zabrzmi płytko, ale ładnie razem wyglądaliśmy. Moja matka go uwielbiała i przy nim w końcu stałam się kimś. – spoglądam na nią z góry kiedy kręci lekko głową na boki, podciągnięcie nosem świadczy o tym, że zbiera się jej na płacz. – On dał mi to czego nigdy nie miałam, ludzie mnie lubili i szanowali bo byłam jego, byłam zapraszana na każdą imprezę bo byłam jego, czułam się wyjątkowo bo wybrał mnie z pośród reszty o wiele atrakcyjniejszych dziewczyn. – spinam się na każdą wzmiankę kiedy nazywała się jego, zagryzam mocno wargi żeby z moich ust nie wydostał się niemiły komentarz. – Nie znał mnie i teraz z czasem widzę, że ja jego też...ale nigdy nie potrafiłabym potraktować go tak jak on dziś zrobił to mn... – głos jej drży i łamie się tym samym nie jest w stanie dokończyć zdania. Nachodzi mnie ochota, żeby chwycić jej buzię w dłonie i powiedzieć jak bardzo Carter jest zjebany. – Rozumiesz? Zdradzał mnie od samego początku, miesiąc temu powiedział mi prosto w oczy, że mnie kocha, a mnie tak mocno zżerało poczucie winy bo sypiałam z tobą...boże brzmię jak hipokrytka, sama go zdradzałam i nie mam na to żadnego usprawiedliwienia. – parska pod nosem, słyszę jaka jest sobą rozczarowana i zdaję sobie sprawę, że nie chcę jej takiej widywać, a jeszcze bardziej nie chcę być powodem. – Może, gdyby nasz związek nie stał się planem mojej matki nadal wszystko dobrze by nam się układało? – mam ochotę nią kurwa potrząsnąć bo pieprzy głupoty, których nie chcę słuchać.

– Rachel, on jest pierdolonym dnem, jebaną studnią przy, której z dnia na dzień traciłabyś siebie. On znał cię tylko i wyłącznie ze swojego wyobrażenia, nie znał ciebie taką jak ty siebie widzisz. – mówię ostro, zbyt ostro wiem, kurwa, ale nie potrafię inaczej. Targają mną emocje, których nigdy nie czułem i nie wiem jak mam dać im ujść. Nienawidzę kiedy siedzi ich we mnie zbyt wiele, odkąd ją poznałem tak dzieje się coraz częściej. – Pogubiłaś się, zwyczajnie się pogubiłaś. Jesteś młoda, ty dopiero szukasz siebie, a żeby znaleźć siebie musisz popełniać błędy. – muzyka cichnie w głośnikach, a kobieta zaprasza na przerwę zachęcając do skorzystania z lokalnych smaków. Niechętnie odsuwam od siebie jej drżące ciało, mam ochotę ją pocałować i sam nie mogę uwierzyć, że chodzą po mojej głowie takie myśli. Zawsze to się po prostu działo, a teraz pierwsze o tym myślę. – Naprawdę chcę cię stąd zabrać i pierdolę twoje słowa o tym, że to między nami nie może trwać. – dodaję lecz ona tylko spogląda na mnie z lekko rozchylonymi ustami, nie może nic odpowiedzieć, ponieważ jesteśmy zbyt blisko stołu przy, którym siedzi Stefanie.

Odsuwam dla Rue krzesło mając wzrok uniesiony przed siebie, a wtedy dostrzegam Katt w tworzywie ludzi, których chcę trzymać od niej jak najdalej.

UNDER THE INFLUENCE {HARRY STYLES FANFICTION}Where stories live. Discover now