Nowy Minister

16 0 0
                                    

*Gabinet premiera Wielkiej Brytanii*

Premier tuż przed północą siedzi w swoim fotelu w gabinecie i czyta długą notatkę służbową. Litery już mu się powoli rozmazują ze zmęczenia, ale musi czekać na telefon od prezydenta dalekiego kraju. W głowie pojawiło mu się pytanie "dlaczego ten facet jeszcze nie zadzwonił? Przecież jest już tak późna pora...". Mężczyzna wstał, aby popatrzeć na świat przez okno gabinetu. Wielka Brytania o tej porze dnia pogrążona jest w mroku i świecą się tylko pojedyńcze światła oraz neony klubów, a także sklepów. Z głębi gabinetu usłyszał ciche kaszlnięcie, znajome kaszlnięcie. 

-Słucham?- rzucił z poirytowaniem.

-Do premiera mugoli. Proszę o pilne spotkanie oraz szybką odpowiedź. Z poważaniem, Knot.- rzekł obraz wiszący na ścianie.

-Spotkam się z panem premierem, tylko niech załatwi przełożenie telefonu od prezydenta USA.

-To da się załatwić- z nieoświetlonego  kąta gabinetu wyłonił się Kornelisz Knot. Podszedł do premiera z wyciągniętą dłonią- Miło znów pana widzieć.- mężczyzna odwzajemnił uścisk dłoni.

-Więc z czym pan do mnie przychodzi, Korneliuszu?- zapytał z irytacją w głosie.

-Proszę się nie denerwować, panie premierze, może więcej mnie pan nie zobaczy. Będę pana niepokoić tylko i wyłącznie, gdy po naszej stronie zdarzy się coś naprawdę poważnego. A teraz chcę pana poinformować, że TEN KTÓREGO IMIENIA NIE WOLNO WYMAWIAĆ żyje.

-Przecież on miał być martwy!

-Dumbledore twierdzi, że jest inaczej, jego uczennica także.

-Jaka to uczennica?

-Panna Wayland.

-Od tego Waylanda?

-Tak.

-To wszystko wyjaśnia. Jak potężny jest Voldemort?

-Myślę, że dopóki nie otrzyma pomocy to jest niegroźny. Bardziej martwiłbym się właśnie panną Wayland.

-Dlaczego?

-Jest potężną młodą czarownicą, zbyt potężną jak na swój wiek. Myślę, że mogłaby stać się nowym TYM KTÓREGO IMIENIA NIE WOLNO WYMAWIAĆ.

-Zajmij się tym Knot.
-Aby nie mogła manipulować światem czarodziei powołam nowego Ministra Magii...

*Victoria pov*

-Nie Nicki, to nie tak.- poprawiam swojego podopiecznego, bo zamiast krzywej linii ten namalował prostą, tym sposobem zamiast ucha psa, mamy antenę.
-To jest zbyt trudne!- ze zdenerwowaniem rzucił pędzlem, podnoszę go i kucam przy nim.
-Trzeba trochę cierpliwości, wszystko nie przyjdzie od razu, poza tym to ty chciałeś nauczyć się malować na płótnie.
-Nie wiedziałem, że to będzie takie trudne.- nagle w powietrzu pojawia się sylwetka Knota na podeście wśród czarodziejów, to musi być projekcja, którą ja zwykle używam, aby wszyscy mnie widzieli.
-Czarodzieje i czarownice! Proszę o poświecenie mi chwili. Otóż ja Korneliusz Knot zrzekam się stanowiska na rzecz Rufusa Scrimgeoura, uprzednio szefa Biura Aurorów w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów.- stary i nowy Minister wymienili uściski dłoni i projekcja się skończyła. Pobiegłam na dół.
-Vicki co się dzieje?!- Nikodem próbuje mnie dogonić. Wpadam do salonu, gdzie siedzą pozostali popijając lemoniadę.
-Wy też to widzieliście?!- ich zszkowane miny mówią same za siebie, też to widzieli. Młody wpada do salonu cały zdyszany.
-Powiesz mi wreszcie co się stało, że tak wypadłaś z pokoju?
-Knot powołał na swoje miejsce nowego Ministra Magii, to się stało Nicki.
-I co w tym złego?- wzruszył ramionami.
-Nie skonsultował tego ze mną, podczas gdy wcześniej konsultował nawet wyjście do toalety.- patrzę po kolei na moich towarzyszy.- Zakon Feniksa, za pół godziny. Draco, Harry idziecie ze mną.

Sprawdzam gdzie znajduje się Knot, jest w gabinecie Ministra, sam. 
-Gdzie idziemy?- pyta Harry.
-Pytasz jakbyś Victorii nie znał, idziemy złożyć wizytę Korneliuszowi.- odpowiada mu Draco.

Wpadamy całą trójką do gabinetu, w którym siedzi Korneliusz Knot.
-Co tu się dzieje?!- zapytał, gdy prawie wywarzyłam mu drzwi do gabinetu. Mój chłopak zamknął za nami drzwi.
-Dzień dobry Ministrze.- powiedział
-Raczej były Ministrze.- odpowiedziałam krytycznie patrząc na Korneliusza. Pokierowałam swoich towarzyszy na sofę. Ja usiadłam na fotelu naprzeciwko biurka składając dłonie w piramidkę.
-A więc... Jest pewna sprawa niecierpiąca zwłoki.- uśmiechnął się przebiegle.
-Czyżby nie pasowała ci zmiana Ministra Magii?- on także złożył dłonie w piramidkę rozsiadając się w swoim fotelu przy biurku.
-Co to w ogóle za pomysł?
-Zbyt długo kochana kierowałaś Ministerstwem zastraszając mnie.
-Teraz Ministerstwa wpadło w łapy Voldemorta, świetna zmiania Knot.- rozszerzył oczy.
-Co? Nie wiedziałeś? Ups...- spojrzałam na chłopaków- idziemy chłopcy.- wstałam odwróciłam się na pięcie i ruszyłam do wyjścia.
-Co ja narobiłem?- Korneliusz pyta sam siebie.
-Zamieniłeś anioła na diabła Knot.- powiedziałam zanim wyszłam a za mną Haryy i Dracon.

Dotarliśmy do domu akurat, gdy państwo Weasley wylądowali pod naszym domem.
-Dzień dobry!- podbiegłam do nich i przytuliłam.
-Dzień dobry skarbie.- mówi pani Weasley.
-W jakim celu organizujesz spotkanie?
-Wszystkiego się dowiecie w środku.- akurat Weasley'owie byli ostatnimi członkami, którzy mieli do nas dotrzeć. Oczywiście niektórzy nie mogli tu przybyć, ale jest paru członków Zakonu. Usiedli przy stole w jadalni. Stanęłam u szczytu stołu.
-Pewnie zastanawiacie się dlaczego zwołałam tak szybko spotkanie. A więc dlatego, że na miejsce Knota powołano Śmierciożercę. Nie będę miała więc wpływu na decyzje Ministra. Wyczytałam w głowie Knota, że jestem zbyt potężna jak na swój wiek i boi się, że stanę się drugim Voldemortem. Wszyscy wiemy, że to drugie to bzdura totalna. Do tego drugiego się zaraz odwołam. Mianowicie płynie we mnie krew aniołów. Mogę tworzyć na swoim ciele runy, dzięki którym jestem szybsza, silniejsza, lepsza. Oznacza to, że jestem Nocnym Łowcą, a do tego czarownicą. Stąd moja dodatkowa moc i umiejętności. 
-Teraz wszystko się wyjaśniło- rzucił Moody.
-Kto wiedział wcześniej?- zapytał pan Weasley.
-Ja- powiedzieli równocześnie Harry, Remus, Syriusz i Draco.
-I ja...- Powiedział Snape.
-Jak to?- zdziwiłam się. Severus popatrzył na mnie.
-Przyjaźniłem się z Twoimi rodzicami w tajemnicy i mi powiedzieli o tym, kim jesteś.
-Czy komuś jeszcze coś moi rodzice powiedzieli w tajemnicy?- opadłam na krzesło.
-Chyba nie- odpowiedział Szalonooki. 
-To dobrze. Koniec zebrania, ktoś zostaje na kolację?- wszyscy podnieśli ręce. Teodor uszykował posiłek i go podał.

Pożegnałam się ze wszystkimi, został tylko Severus, który poprosił o parę chwil na osobności.
-O co chodzi profesorze?
-Proszę, mów mi po imieniu.
-Dobrze, więc o czym chcesz porozmawiać?
-O Dumbledorze.- uniosłam brew.- Nie ufaj mu.
-Dlaczego?
-Wejdź do mojej głowy.- tak też zrobiłam.

*Wspomnienia Severusa*
-Jaki masz plan co do panny Wayland i pana Pottera?
-Panna Wayland jest na tyle sprytna, aby dostać się do Voldemorta i skorzystać z magii krwii, aby zabić siebie i jego, a pan Potter jest horkruxem, więc trzeba będzie zabić go w odpowiedniej chwili.
-Więc chodujesz ich jak baranki na rzeź? Aby w odpowiednim momencie dla Ciebie zginęli?
-Niestety ktoś musi umrzeć aby inni mogli żyć.

*Victoria pov*

To co zobaczyłam i usłyszałam mnie zatkało totalnie. Severus aż musiał mnie przytrzymać. 
-Dziękuję, że mi pokazałeś- spojrzałam mu w oczy.
-Jest jeszcze coś. Będę musiał udawać Śmierciożercę, aby dostać się do Czarnego Pana.
-Rób co musisz Severusie

Wojowniczka z urodzenia, czarownica z wyboruWhere stories live. Discover now