Wielka Mistrzyni

36 4 0
                                    

*Draco pov*
Dziś dzień urodzin Victorii. Razem z innymi ustaliliśmy, że zaczniemy przygotowania jak tylko wyjedzie do Doliny Godryka. Przypuszczam, że będzie to około 10:00. Potem razem z Remusem teleportujemy się do Nory i wspólnie z Weasley'ami, Granger, Potterem i Syriuszem przygotujemy miejsce do świętowania. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie załatwił sobie z nią czasu sam na sam. Gdy już się ściemni wszyscy mają się rozejść i zostawić nas samych. Jeśli chodzi o stan Vi, poprawił się. W ciągu tygodnia miała tylko trzy noce z koszmarami. Dzisiejszej spała spokojnie. Dziwię się, że Remus nie ma nic do tego, że śpimy w jednym łóżku. Jeszcze nie odbyła się nasza poważna rozmowa o moje zamiary wobec Vicki, ale kiedyś to nastąpi. Nie mam żadnych wątpliwości, kocham ją i chcę z nią być do końca życia. Wiem, że to poważnie brzmi i to w tak młodym wieku, ale to prawda. To nie jest tylko "szczenięca miłość", wiem, że ona myśli tak samo. Wracając do teraźniejszości, leżę na łóżku z twarzą odwróconą do śpiącej Wayland. Uwielbiam patrzeć, gdy śpi. Wygląda wtedy tak... bezbronnie. Jakby zrzuciła swoją zbroję, którą zakłada każdego ranka.
-Czuję, że się na mnie patrzysz. - uśmiecha się z zamkniętymi oczami. Jej uśmiech mógłby sprawić, że nawet ktoś, kto nie potrafi kochać, by się w niej zadurzył po uszy. Też się uśmiechnąłem.
-Dzień dobry księżniczko.
-Dzień dobry moja fretko.
-Dobrze wiesz, że nie lubię jak mnie tak nazywasz. - wzdrygnąłem się na samo wspomnienie przemienienia mnie we fretkę.
-Ale byłeś taki uroczy. Taka mała, biała fretka. - teraz już przesadziła. Zawisam nad nią i zaczynam łaskotać.
-Przestań! Dobra, dobra! Przepraszam! - krzyczy przez śmiech. Nie zamierzam przestać.
-Sam tego chciałeś. - przewraca nas tak, że teraz to ja leżę pod nią. Jej zwycięska mina sprawia, że zaczynam śmiać się w głos.
-Nie sądziłem, że zastosujesz chwyt, którego używasz w walce.
-Mój drogi to była walka o każdy oddech. Nigdy mnie nie zrozumiesz, bo Ty nie masz łaskotek.
-Tak, to prawda. - zeszła ze mnie, następnie z łóżka.
-A Ty dokąd?
-Ubrać się?
-No chodź tu jeszcze na chwilę. Proszę. - zrobiłem oczy szczeniaka. Przewróciła oczami i wróciła do łóżka.
-To był chwyt poniżej pasa. - mówi kładąc głowę na mojej piersi. Zaczynam bawić się jej włosami.
-Jeszcze tylko dziesięć minut. Pragnę Ci przypomnieć, że dzisiaj jedziesz beze mnie do Doliny Godryka, więc chcę spędzić z Tobą tyle czasu ile się da.
-No dobrze. Dziesięć minut.- Jak powiedziała, tak postąpiła. Dziesięć minut później wyszła się ubrać. Też wstałem, aby ubrać czarne jeansy i zieloną koszulkę. Spotkaliśmy się ponownie na śniadaniu.
*Victoria*
Schodząc na dół poczułam zapach omleta. Zasiadłam przy stole, Draco już tam siedział. Po chwili przyszedł Remus z omletami.
-Pachnie obłędnie.
-I pewnie równie dobrze smakuje.- dodaje mój szarooki.
-Taką mam nadzieję. - rzekł Luniek. Śniadanie zjadłam w 15 minut. Pożegnałam się z Remim i moją fretką. Następnie poszłam do garażu i zapakowałam środki do czyszczenia grobów. Tak, grobów. Wsiadam na Arthu i ruszam do Doliny Godryka, gdzie leżą groby Potterów, moich rodziców i babki. W każde urodziny jadę na cmentarz, aby posprzątać oraz porozmawiać (jednostronnie) z moimi bliskimi, którzy już nie żyją. Zaparkowałam przed bramą i skierowałam swoje kroki do grobu Potterów, obok jest grób moich rodziców, a z tyłu, między nimi pochówek mojej babci. Zamówione kwiaty już stoją na ławce między grobami Jamesa i Lili a mojego ojca i matki. Biorę się za sprzątanie. Następnie ustawiam kwiaty na nagrobkach. Gdy już skończyłam usiadłam na ławce bokiem do rodziców i wujostwa, a przodem do babki.
-Minął już kolejny rok. Oczywiście jak co roku opowiem wam mniej więcej co się u mnie działo. Nie należał on do tych najprostszych. W pewnym momencie chciałam się poddać, ale mi nie dano. Wspominałam wam o Draco, jest dla mnie dużym wsparciem. Bardzo go kocham i na prawdę myślę o nim poważnie. Polubiłbyś go tato, na prawdę. Ty też zamiast babci wybrałeś mamę i się wam ułożyło. Nie zapomniałam także o Twoich naukach babciu. "Nigdy nie pokazuj, że da się Cię zranić." "To, co Cię przygnębia zakop głęboko w swoim umyśle." Działa dniem. W nocy jest gorzej. Złe myśli do mnie powracają  jak obraz Twojej śmierci. Ciociu Lili, razem z Harrym jesteśmy dla siebie jak rodzeństwo. Wspólnie z wujkiem Jamesem bylibyście z niego dumni. Myślę, że z nas obojga. Kiedy jedno upada, drugie go podnosi. Syriusz i Remus są dla nas jak ojcowie. Lunatyk i Łapa są bardzo opiekuńczy. Męczy mnie tylko to, że aby nie wzbudzić paniki z powodu powstania Voldemorta, muszę zgrywać złoczyńcę, którym nie jestem. Wszystkim, którym jestem bliska się to nie podoba.- zauważyłam, że na grobie mojej babki leży jakaś koperta. Wzięłam ją do ręki: "W dniu Twoich 15 urodzin. Babcia." Na razie nie mam zamiaru go otwierać. Boję się informacji tam zawartych. Przetransportowywuję go do szafki nocnej przy moim łóżku.
-Tak myślałem, że Cię tu znajdę.- poznaję ten głos. To jeden z Wojowników. Odwracam się do niego.
-Nie mam nastroju na pogawędki Ash.
-Daj spokój. Wiem, że przychodzisz tu co roku. Spokojnie, mi możesz ufać. Przecież wiesz.
-Co jest takie ważne, że przerywasz mi moją coroczną tradycję?
-Wielki Mistrz stanął po stronie sama-wiesz-kogo. Ja i grupa innych Wojowników nie dostrzegamy już w nim głowy Zakonu. Po tym, co zobaczyliśmy, co powiedziałaś, chcemy, abyś to Ty nam przewodziła. Jesteśmy lojalni wobec Ciebie.
-Jeśli przeciwstawicie się otwarcie Wielkiemu Mistrzowi, nie zdołam was ochronić. Możecie być lojalni wobec mnie, ale musicie udawać, że jesteście po stronie Wielkiego Mistrza. Kiedy nadejdzie czas, zabiję Voldemorta i wszystkich, którzy za nim poszli. Nie wiem jednak czy zastąpię Wielkiego Mistrza. Może być tak, że wyznaczę kogoś na tą rolę i będę was tylko monitorować.
-Rozumiem. Będziemy się z Tobą komunikować i relacjonować posunięcia Zakonu. Nie będziemy się wychylać. Proszę, uważaj na siebie. Jesteś jedyną szansą na odzyskanie dobrego imienia Zakonu.- odwrócił się. Miał już odejść, ale się zawahał. Podszedł do mnie i przytulił.
-Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin Wielka Mistrzyni.
-Dziękuję Ash. - po tych słowach wsiadłam na motor i wróciłam do domu. Nie zastałam nikogo na dole. Zajrzałam do sypialni Draco- pusto. Poszłam do swojej. Na łóżku leżała brzoskwiniowa zwiewna sukienka w fioletowe kwiaty. Obok niej karteczka.
"Proszę załóż ją i czekaj na sowę z dalszymi instrukcjami. Pod sukienkę radziłbym włożyć strój kąpielowy. Kocham Cię.
D. M."
Nie wiem co znowu wymyślił, ale czuję, że będzie magicznie. Wzięłam z szafy bladoróżowy dwuczęściowy strój kąpielowy, sukienkę z łóżka i poszłam do łazienki. Sukienka była doskonale dopasowana. Sięgała mi do kolan i nie miała rękawów. Jest przecudowna. Zeszłam na dół i czekałam na sowę.

Wojowniczka z urodzenia, czarownica z wyboruWhere stories live. Discover now