Podstęp Cloe

42 4 0
                                    

Nazajutrz musiałam wcześniej wstać i przygotować się do wywiadu z Retą. Z dormitorium wyszłam zanim Draco się obudził. Jest godzina 6.00. Przed salą spotykam Cedrica.
-Dzień dobry. - ziewnął.
-Trudny poranek?
-Yhym. A co u Ciebie? - wzruszam ramionami.
-Wszystko okej. Wchodzimy? - kiwa głową i wchodzimy do środka, potem na podwyższenie, a w końcu do innego pomieszczenia.
-No nareszcie! - krzyczy blondwłosa Reta.-Proszę się ustawić do zdjęcia! - zdjęcie zrobione. Potem Reta wzięła każdego do kantorka na wywiad. Zostałam tylko ja.
-Zapraszam.-wchodzę. Siadam naprzeciw Skeeter.
-A więc, nazywasz się Victoria Wayland. Mam rację?
-Tak.
-Powiedz kochana, jak udało Ci się ukrywać przez wiele lat?
-Początkowo dbała o to moja babka. Potem jakoś sobie radziłam.
-Jak myślisz, co powiedzieli by Twoi rodzice, gdyby żyli?
-Następne pytanie.
-Odpowiedz na poprzednie.
-Nie.
-Odpowiedz, wszyscy chcą to wiedzieć.
-No to się nie dowiedzą. Wychodzę. - Jak powiedziałam tak zrobiłam. Wychodzę z pomieszczenia. Jestem na podwyższeniu w WS i widzę Draco z Cloe.
*Draco pov*
Obudziłem się. Vicki już poszła. Pewnie odpowiada na pytania Rety Skeeter. Szczerze mówiąc, jestem dumny z tego, że mogę nazywać się jej chłopakiem. Idę do łazienki. Ogarniam się i idę na Wielką Salę. Wchodzę spóźniony.
-Draco! Zajęłam Ci miejsce. - Cloe. Jeśli Vicki to zobaczy, wpadnie w szał. A może zdążę zjeść i się ulotnić zanim ona przyjdzie? Raz się żyje! Siadam obok. Jem śniadanie i biorę łyk soku. Nagle poczułem, że z całego serca kocham Cloe. Cloe ! Jaka ona piękna!
-Mówiłem Ci że jesteś piękna? - pytam się jej.
-Nie, ale dziękuję. - mówi chichocząc. Jest świetna.
-Wiem, że znamy się krótko, ale kocham Cię. Będziesz moją dziewczyną?
-Oczywiście! - przytula się do mnie. Wstaję.
-UWAGA! UWAGA! Wznieśmy toast za moją piękną blondwłosą księżniczkę, którą kocham nad życie! - większość wokół jest w szoku. Nie dbam o to. Najważniejsza jest ona.
*Victoria*
-UWAGA! UWAGA! Wznieśmy toast za moją piękną blondwłosą księżniczkę, którą kocham nad życie! - tymi słowami złamał mi serce. Nie jestem w stanie trzeźwo myśleć. On mnie nie kocha, wszystko było kłamstwem. Schodzę z podwyższenia.
-Może teraz chcesz się przejść? - pyta koleś z Durmstrangu, ten sam, który zagadał do mnie na dziedzińcu.
-Nie.
-Daj spokój, przyda Ci się odetchnąć. - mówi Cloe i razem z tym kolesiem chichoczą. Mam dość. Uśmiecham się najlepiej jak potrafię w tej sytuacji.
-Zatem chodźmy. - wyciągam do niego rękę. Łapie ją- kretyn. Rzucam go na podłogę, aż ryje po niej nosem.
-Nie, znaczy nie.
-Uuuu, Wayland się wkurzyła! - krzyczą chórem Zabini, Parkinson, Greengrass i Pucey. Mam dość. Chcę umrzeć. Pojedyńcza łza spływa mi po policzku.
-Zostawcie ją! - słyszę głos George'a. Poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę.
-Chodź. Razem z Georgem zabierzemy Cię stąd. - kiwam głową i daje się prowadzić bliźniakom do wyjścia. Słyszę szepty.
-Żałosna....
-Biedna myślała, że to miłość...
-Jak ona przytyła...
-A te jej włosy...
-A niby taka potężna...
*Hermiona pov*
Draco zachowuje się jakoś dziwnie. Że niby od razu odkochał się w Victorii i zakochał w tej blondynce? O nie... Ktoś podał mu amortencję. Tak, to jedyne wyjście.
-Uuuu, Wayland się wkurzyła! - co za kretyni.
-Fred, George?
-Tak?
-Zabierzcie ją stąd. My z Harrym i Ronem pogadamy z Draco. - bliźniaki wstają.
-Zostawcie ją! - krzyczy George. Następnie razem z Fredem wyprowadzają ją z Wielkiej Sali.
-Co zamierzasz zrobić? - pyta Harry.
-On teraz nie jest sobą. Myślę, że ta blondynka podała mu eliksir miłosny.
-To co teraz? - pyta Ron.
-Musimy zabrać go stąd i poczekać aż eliksir przestanie działać.
-Zajmiemy się nim, a Ty Miona poszukaj pustej sali, gdzie będziemy mogli go zamknąć. - mówi Harry. Rozdzielamy się. Po 40 minutach chłopaki przychodzą do jakiejś zakurzonej sali.
-Zostawcie mnie! Muszę iść do Cloe! - woła Draco. Zamykamy się z nim w środku.
-Uspokój się Draco. - mówię. Usiadł na podłodze zrezygnowany. Po 5 godzinach w końcu zapytał:
-Harry, Hermiona, Ron, dlaczego siedzimy w pustej sali i dlaczego do cholery nie ma z nami Wayland?
*Victoria*
Jak drzwi od Wielkiej Sali się za nami zamknęły padłam na podłogę. Nie mam na nic siły.
-Vi... Chodź. Nie będziesz siedzieć na podłodze. - powiedział George. Fred uklęknął przede mną
-Chodź, zabierzemy Cię do naszego dormitorium. Proszę daj mi rękę. - wstał i wyciągnął dłoń w moją stronę. Złapałam ją i pociągnął mnie w górę. Fred wziął mnie pod prawe ramię, a George pod lewe. Wlokłam się pomiędzy nimi do ich dormitorium. Po drodze nic nie mówiłam. Zaprowadzili mnie na jedno z łóżek. Oparłam się o ścianę. Kolana objęłam ramionami i już ryczałam. Poczułam jak chłopaki siadają obok.
-Hej... Spokojnie. Nie warto. - pociesza mnie George.
-Nie zasłużył na Ciebie. - mówi Fred. Nie odezwałam się ani słowem. Nie mam na nic ochoty. Mogę po prostu tylko siedzieć i płakać.
*Draco pov*
Właśnie teraz do mnie dotarło. Wszystko to, co się stało odkąd napiłem się soku.
-Co ja zrobiłem? Co ja powiedziałem?! - łzy spływają mi po policzkach. Czuję się okropnie. Nie wybaczy mi.
-Draco. Byłeś pod wpływem amortencji. To nie jest Twoja wina. - Granger próbuje mnie pocieszyć.
-Co z nią? Gdzie ona jest? Jest bezpieczna?
-Spokojnie. Jest z bliźniakami, ale nie wiemy gdzie. - mówi Potter.
-Powinienem do niej iść. Przeprosić, błagać o wybaczenie. Cokolwiek, byleby jej nie stracić.
-Myślę, że powinieneś dać jej trochę czasu. - odzywa się Weasley.
-Napiszę do bliźniaków, żeby jej wszystko wyjaśnili. Nie martw się. Na pewno będzie dobrze. - kiwam lekko głową. Jestem totalnie załamany. A co jeśli się nie ułoży? Jeśli mi nie wybaczy? Kiedy zobaczę Cloe, nie wiem co jej zrobię. Na pewno nie będziemy przyjaciółmi. Jak ona mogła nam to zrobić?

Wojowniczka z urodzenia, czarownica z wyboruWhere stories live. Discover now