Nowy Nauczyciel OPCM

21 2 0
                                    

Mój umysł nagle się wyłączył. Nie rejestrowałam tego co się dzieje wokół mnie ani tego co się ze mną dzieje. Poczułam tylko czyjeś ręce na sobie wlekące mnie gdzieś. Co ja zrobiłam? Działałam pod wpływem impulsu, nie bacząc na konsekwencje tak haniebnego czynu. Jestem tak potwornie zmęczona, boli mnie dosłownie wszystko. Z trudem utrzymuję jakąkolwiek świadomość, ale wiem, że jeśli zamknę oczy mogę się nie obudzić.

*Draco pov*
Nadal jestem w szoku. Zabiła... Dla mnie, mimo iż wiedziała, że rada wyda na nią wyrok śmierci. Victoria, kochanie coś Ty najlepszego zrobiła? Rozglądam się po uczniach. W ich oczach widać strach. No w końcu niecodziennie ogląda się zabójstwo. I to jeszcze zabójcą okazała się osoba, której zaufali w kwestii swojego bezpieczeństwa. Kręcę głową. Draco, ogarnij się. Twoja dziewczyna przeżywa właśnie załamanie nerwowe, a Ty musisz jej pomóc. Nie ma czasu na wątpliwości. Spoglądam na Harrego, on też spojrzał na mnie.
-Zabierz ją stąd. Do nas, do siebie. Obojętnie. Tylko ją zabierz. Zajmę się resztą.- bliznowaty kiwa głową i podchodzi do Vi. Coś jej szepta do ucha, ale ona nie reaguje. Jakby się odcięła od tego wszystkiego. Może rzeczywiście tak jest. Gryfon bierze więc moją dziewczynę na ręce i wynosi z WS. Ja natomiast idę na podwyższenie.
-Czy mogę coś powiedzieć?- pytam dyrektora.
-Oczywiście panie Malfoy.- staję więc przed mównicą. Biorę głęboki oddech, przełykam ślinę.
-Wiem, że to co tu widzieliście nie było przyjemnym widokiem. Mam świadomość tego, że się boicie. Pewnie się zastanawiacie do czego jeszcze Victoria jest zdolna, do czego się posunie. Odpowiem wam na to. Posunie się do wszystkiego, aby ocalić nas przed Voldemortem i jego sługami. Ranienie innych wcale nie przynosi jej radości ani poczucia zwycięstwa. Gdybyście wiedzieli, przez co przechodzi, zrozumielibyście. Niestety, wielu rzeczy powiedzieć wam nie mogę. Powiem wam jednak jaka jest moja dziewczyna. Mianowicie jest bardzo wrażliwa, pomocna. Jest wspaniałą przyjaciółką oraz partnerką. Nie przejdzie obojętnie nad czyjąś krzywdą. Tak jak każdy z nas lubi marzyć. Uwielbia tańczyć w deszczu lub patrzeć w gwiazdy. Owszem, swoim wrogom ukazuje się z tej najgorszej strony, a nawet niektórym z was prezentuje się w niemiły sposób. To tylko maska, maska, którą zakłada aby przetrwać. Bo o to właśnie walczy, o przetrwanie każdego dnia. Uwierzcie mi, Vicki łatwo w życiu nie ma. Niektóre jej części są złamane. Jednak mimo wszystko kocham tą dziewczynę i nigdy bym nie pomyślał, że stanowi zagrożenie. Uratowała mnie, właśnie dlatego zdobyła się na ten straszny czyn. Musicie wiedzieć coś jeszcze... Zabiła Jacoba, mimo, iż wiedziała, że za zabicie wojownika grozi kara śmierci. Zabiła go, aby uratować mnie, a na siebie podpisała wyrok śmierci. Jacob West pochodził z bardzo wpływowej rodziny i był jednym z najlepszych Wojowników Zakonu. Wayland wpakowała się w takie kłopoty, z których może nie wyjść żywa, a mówię wam to dlatego, abyście wiedzieli, że bez tej dziewczyny co najmniej połowa z nas byłaby już martwa.- schodzę z podestu i idę w stronę dormitorium Pottera, skąd dobiega sygnał bransolety Vicki.

*Victoria pov*
Rozglądam się po pomieszczeniu, do którego mnie przyniesiono. Wszystko jest jak za mgłą, ale rozpoznaję dormitorium Harrego i Rona. Cała się trzęsę. Z całą pewnością ze strachu przed tym, co mnie czeka. Rozklejam się na dobre. Harry siada przy mnie na łóżku. Ostrożnie mnie obejmuje.
-Wszystko będzie dobrze Vi. Nie pozwolimy Cię zabić, rozumiesz? Dumbledore na to nie pozwoli.- mówi brunet próbując mnie uspokoić. Nie mam siły mu odpowiedzieć, że Dumbledore nie ma szans z radą. Opieram się więc tylko o niego przymykając oczy. Chyba nie ma takiej części ciała, któraby mnie nie bolała. Po chwili słyszę szczęk otwieranych drzwi oraz kroki kilku osób. Nie wiem dokładnie ilu. Materac z drugiej strony mnie się ugina pod ciężarem czyjegoś ciała. Oddycham z trudem, ale jeszcze oddycham. Poczułam dłoń na policzku. Trzęsie się tak samo co ja.
-Kochanie otwórz oczy.- głos Dracona jeszcze nigdy tak się nie łamał. Z niemałym wysiłkiem otwieram najpierw jedno a następnie drugie oko oraz próbuję usiąść nie opierając się o brata. Spojrzałam na swojego chłopaka. Nie wygląda najlepiej. To pewnie przeze mnie. Przez stan, w którym się znalazłam.- Musimy Cię opatrzyć.
-Najpierw trzeba pozbyć się nadmiaru krwi.- mówi chyba Hermiona.- Zabierzemy ją z Ginny do łazienki, zmyjemy krew i przebierzemy w czyste ubrania, a wtedy Ty ją opatrzysz.- widzę jak Draco kiwa głową. Tym sposobem jestem wleczona przez Gryfonki do łazienki, gdzie się mną w ciszy zajmują. Nie zwracam uwagi na to, że to trochę upokarzające. Po prostu chcę aby ten ból zniknął. I nie chodzi mi o ból fizyczny. Gdy znajdujemy się na powrót w dormitorium Harrego i Rona, znów siadam na łóżku. Biorę na tyle głęboki oddech, na ile pozwalają mi złamane żebra. Mrugam chwilę oczami, przecież nic mi nie da jak się rozsypię do końca. Spoglądam na dziewczyny, w końcu je widząc. Mają zmartwiony wyraz twarzy.
-Dziękuję.- mówię do nich słabo. Miona posyła mi blady uśmiech.
-Gdybyś nas potrzebowała, jesteśmy w Pokoju Wspólnym.- na to tylko pokiwałam głową. Hermiona zatrzymała się na chwilę w progu, aby obrócić się w moją stronę.- Tak jak wszyscy Twoi przyjaciele i nie tylko. Będziemy czekać na informacje na temat Twojego zdrowia.- po tych słowach wyszła zamykając za sobą drzwi.
-Nie możesz się uleczyć jak na Wielkiej Sali?- pyta Harry.
-Steli używam tylko w przypadkach zagrożenia życia. Nie chcę się od niej uzależnić.
-A miecz?- ciągnie dalej.
-Za duże ryzyko. Opatrzycie mnie tradycyjnie, co nie będzie trudne. Z tego co czuję, mam tylko złamane żebra. Całe szczęście, żadne na tyle poważnie, aby przebić płuco.
-W takim razie wystarczy bandaż przyspieszający leczenie plus maść o tym samym zastosowaniu.- komentuje Draco. Kiwam głową. Blondyn spojrzał na bruneta.- Pójdziesz po to do Skrzydła Szpitalnego?
-Zaraz będę.- zielonooki wyszedł.
-Jak się czujesz?- pyta mój chłopak. Łzy zbierają mi się pod powiekami.
-To głupie pytanie. Zabiłam Draco... Najpóźniej jutro dowie się o tym rada, a potem będę na ich łasce. Boję się. Nie jestem gotowa umrzeć. Nie teraz.- znowu łzy spłynęły mi po twarzy. Ukochany oparł swoje czoło o moje.
-Nie dam Ci umrzeć. Będę błagał o Twoje ułaskawienie jeśli będzie trzeba. Mogą nas wyrzuć z Zakonu jeśli muszą. Ale nie dam Ci umrzeć. Choćbym miał Cię stąd wywieźć lub ukryć gdzieś w pobliżu. Nie umrzesz Vi, przysięgam.
-Dziękuję Ci Draco. Za wszystko.- do dormitorium wszedł Harry z maścią i bandażem.
-Już jestem, trzymaj.- mówi do Malfoy'a podając mu przedmioty.
-Dobrze, teraz podwiń jej bluzkę aby odkryć złamane żebra.- mój brat patrzy na mnie pytająco. Uśmiecham się do niego jak potrafię w obecnej sytuacji.
-Zrób to Harry. Ja nie mam siły unieść rąk do góry na tak długo.- brunet usiadł za mną podwijając moją koszulkę. Draco otworzył słoik z maścią i nabrał zawartość na palce. Następnie zbliżył się do mojej klatki piersiowej. Syknęłam, gdy dotknął mojej skóry.
-Przepraszam.
-Nic się nie stało. Po prostu... Twoje palce są lodowate. Kontynuuj.- posmarował mi jak najdelikatniej połamane żebra nie komentując nawet sińców na całym moim ciele. Wypiję wywar i jutro ich nie będzie. Następnie mój Ślizgon owinął mi bandaż wokół klatki piersiowej, dał Harremu znać kiwnięciem głowy, że może już opuścić moją koszulkę, więc ten to zrobił. Nie zdążyłam im podziękować, bo do dormitorium weszła Ginny.
-Dyrektor jest w Pokoju Wspólnym i pyta o Ciebie.- mówi patrząc na mnie.- Już lepiej?
-Tak. Już mi lepiej. Zaraz przyjdziemy.- rudowłosa zamknęła drzwi i sądząc po jej krokach, pobiegła do PW.
-Jesteś pewna, że chcesz tam iść?- pyta blondyn. Kiwam głową.
-Na tyle ile można być pewnym.- wstałam powoli z łóżka. Całkiem nieźle się trzymam na nogach. Moi towarzysze chcą mi pomóc, ale ja kręcę głową.- Dam sobie radę. W razie czego oprę się o któregoś z was.- po tych słowach ruszyłam na spotkanie uczniom oraz dyrekcji.

Weszłam do PW Gryfonów. Jedni mieli na twarzach widoczną ulgę, inni zdziwienie, a jeszcze innych twarzy odczytać nie umiem. Na jednym z foteli siedzi dyrektor w towarzystwie Snape'a oraz Mcgonagall.
-Jak się czujesz panno Wayland?- pyta starzec.
-Mam połamanych parę żeber, nic poza tym. Będę żyć, o ile Rada na to pozwoli.
-A no tak, Rada. Czy mogę zrobić coś, aby nie wydali na Ciebie wyroku śmierci?- kręcę głową.
-Cała nadzieja w Mistrzu Gabrielu. Jeśli on ich nie przekona, nikt tego nie zrobi. Łudzę się tym, że Rada weźmie pod uwagę pewne fakty związane z moim życiem.
-A jakie są inne opcje kar, które mogą na Ciebie nałożyć?- pyta nauczycielka transmutacji.
-Mogą wygnać mnie z Zakonu, zabrać mi miecz lub do końca życia kazać mi mieszkać w jednej z siedzib Wojowników.
-Mamy nadzieję, że Cię nie stracimy w ten czy inny sposób panno Wayland. Twój chłopak wygłosił o Tobie niezłą przemowę, a ja i jak podejrzewam większość uczniów mu uwierzyłem.- komentuje nauczyciel eliksirów.
-Chciałbym jeszcze z Tobą porozmawiać na osobności Victorio zanim udasz się na odpoczynek.- głos zabiera dyrektor.
-Dobrze.- chciałam już wychodzić z PW.
-Czy możecie stąd wyjść dzieciaki, aby już Victoria nie musiała się wysilać?- w ciągu chwili PW był pusty. Nie wiem co powiedział im Draco, ale to do nich trafiło. Snape i Mcgonagall także nas opuścili. Usiadłam naprzeciw dyrektora.
-O czym pan chciał ze mną porozmawiać?
-Wiem, że to Ty uczyłaś uczniów potajemnie, a także wiem co się stało w Ministerstwie. Podziwiam Cię młoda damo.- westchnął.- Dzięki Tobie mogę znowu być dyrektorem oraz mamy jedno zagrożenie mniej. Wiem, że nie powinienem o to pytać, ale nie znajdę nikogo lepszego na to stanowisko.
-Jakie stanowisko?
-Nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią.- zatkało mnie.
-Chce Pan powiedzieć, że mam zostać nowym nauczycielem?
-Tylko do końca roku. Jeśli natomiast nie czujesz się na siłach...
-Spokojnie, przyjmuję propozycję.- może jak Rada się dowie, że jestem nauczycielem da mi łagodniejszy wyrok.
-Jutro będziesz miała tylko trzy lekcje i to z rocznikami, które dobrze znasz, więc nie powinno być problemu.

Porozmawialiśmy jeszcze chwilę o moich obowiązkach jako nowego nauczyciela i takich różnych rzeczach. Po jakichś 30 minutach wyszłam w towarzystwie dyrektora z PW, gdzie czekał na mnie Draco. Mój chłopak podszedł do mnie, a ja wzięłam go pod ramię.
-Dobrej nocy życzę.- rzekł Dumbledore i zniknął.
-O czym rozmawialiście?
-Powiem Ci w dormitorium. Możesz nas teleportować?- w sekundę znaleźliśmy się już w naszym pokoju. Usiedliśmy na łóżku.
-A więc?
-A więc patrzysz na nowego nauczyciela OPCM.- odpowiadam. Draco ma oczy jak spodki.
-Nie mówisz poważnie.
-Od jutra zaczynam prowadzić zajęcia do końca roku.- mój ukochany się uśmiechnął.
-Jestem z Ciebie dumny moja wariatko.- ostrożnie mnie przytulił. Wtuliłam się w zagłębienie jego szyi wdychając jego uspakajający zapach.- Rada mi Cię nie odbierze. Nie pozwolę na to.- odsunęłam się od Malfoy'a.
-Chodźmy już spać. Będziemy się martwić tym, jak będzie na to czas. Teraz jestem zbyt zmęczona aby myśleć o czymkolwiek innym niż łóżku i Tobie przy mnie.

Wojowniczka z urodzenia, czarownica z wyboruWhere stories live. Discover now