Zauważam moich ulubionych bliźniaków na korytarzu. Mój blondyn nie wyszedł jeszcze z klasy, więc biegnę do nich sama.
-Fred! George!- dobiegam do nich.
-Co się stało?- pyta George.
-Jutro Halloween. Co powiecie na mały żarcik?- uśmiecham się łobuziersko.
-Masz już pomysł skrzacie?- pytanie zadaje Fred.
-Hej! Wypraszam sobie, nie jestem skrzatem.
-Tak? A to dlaczego jesteś taka niska, co?
-No dobra, jestem niska w porównaniu z takimi sosnami jak wy.- zachichotałam.
-To co z tym żartem?
-Już mówię Georgie. Co powiecie na to, aby się przebrać albo nałożyć sobie sztuczne rany i wtargnąć tak na kolację? Aby przestraszyć wszystkich, że jesteśmy bliscy śmierci? W końcu to Halloween. Święto duchów i ogólnie śmierci.
-Vick, jesteś genialna!- Fred mnie przytula podnosząc.
*Draco pov*
Wyszedłem z klasy po lekcji Historii Magii. Vi nigdzie nie było. Po chwili zauważyłem ją w towarzystwie George'a i jego brata. Vicki coś powiedziała, a ten kretyn, Fred ją przytulił. Poczułem zazdrość, to oczywiste, że ONA jest moja. Nie zamierzam się z nią dzielić. Cała trójka jest pochłonięta rozmową. Podchodzę więc do Vi od tyłu. Przytulam ją, splatając swoje ręce na jej brzuchu i składając krótki pocałunek na jej szyi. Potem opieram swoją brodę o jej bark. Zauważyłem, że rudemu mina zrzedła, na to się tylko uśmiechnąłem zwycięsko. Niech sobie wbije do głowy, że nie będzie miał MOJEJ kasztanowłosej.
-O czym to tak sobie gawędzicie?
-Vicki wymyśliła żart stulecia.- odpowiada mi George.
-Wchodzisz w to Malfoy?- pyta jego brat.
-Oczywiście, że tak. O co chodzi?*Victoria*
-No chodź tu. To nie boli!- mówię.
-To istne narzędzie tortur! Że niby masz mi to wsadzić do oka?
-George... To tylko soczewki... Nie będzie Cię to boleć. Będę bardzo delikatna.
-A tak w ogóle to po co nam to?- pyta Fred.
-Półprzezroczyste białe soczewki zaimitują waszą duchową postać.
-Ale wy nie będziecie ich wkładać!- krzyczy George wskazując mnie i Dracona.
-Bo my mamy grać bliskich śmierci, a wy duchy, które po nas przyjdą.
-Dobra, załóż mnie te soczewki czy jak to tam się zwie.
-Usiądź na łóżku i odchyl głowę do tyłu.- poleciłam Freddiemu. Gdy usiadł, ja też weszłam na łóżku i uklękłam tuż za nim.- Nie mrugaj przez chwilę.- wzięłam soczewki i włożyłam najpierw jedną, a potem drugą.- Widzisz Georgie, nie zabiło go to.
-No dobra, dobra.- teraz to on usiadł na łóżku. Założyłam mu soczewki.
-Teraz idźcie się przebrać w ubrania, które uszykowałam wam w łazience.- zostałam w pokoju z Draco.
-A co masz dla mnie?- podchodzę do niego z nożyczkami w ręce. Chwytam koszulkę i rozcinam ją w kilku miejscach.- Zepsułaś mi koszulkę.
-Kładź się na łóżku. Teraz sprawdzę czy nie masz łaskotek.- Biorę z szafki rzeczy, które będą mi potrzebne do zrobienia sztucznych ran. Siadam obok leżącego Draco i rysuję mu cięcia na skórze w miejscach, gdzie przecięłam koszulkę. Następnie pora na rany na rękach i nogach. Malfoy będzie miał rozcięty łuk brwiowy i złamany nos. Bliźniacy weszli jak już kończyłam.
-Wow.
-To wygląda bardzo realistycznie.
-A dziękuję wam. Starałam się.- popatrzyłam się na nich.- A wy na prawdę wyglądacie na duchy. Jeszcze tylko ja i będziemy mogli iść na kolację.- Najpierw zrobiłam sztuczne rozcięcie jakby po pazurach na plecach, oczywiście z małą pomocą. Na brzuchu zaimitowałam ranę od miecza. Na szyi i rękach namalowałam siniaki oraz malutkie nacięcia. A przez moje prawe oko od czoła do połowy policzka będzie przebiegać ślad po jednym pazurze. Założyłam na to oko krwisto czerwoną soczewkę. Na koniec jeszcze potargałam trochę swoje włosy.
-I jak wyglądam?
-Jakbyś była prawie trupem.- odpowiada Fred.
-Nikt by nie przeżył takich ran.- komentuje George. Wzruszyłam ramionami.
-Czasem miałam gorzej. Możemy już iść na kolację.Stoimy przed Wielką Salą. Kolacja już się zaczęła.
-Teraz czas na ostatni element.- moi towarzysze patrzą na mnie zdezorientowani. Wyciągam dwie fiolki z elisirem przezroczystości oraz dwie kapsułki ze sztuczną krwią. Eliksiry podaję bliźniakom.
-Na pewien czas sprawi, że będziecie mogli przechodzić przez ściany i lekko unosić się w powietrzu.- Wyciągam rękę z kapsułką do mojego chłopaka.- Wsadź do ust i przegryź, kiedy będziesz uważał za słuszne. To sztuczna krew.
-Jesteś mistrzynią.- mówią we trzech jednocześnie.
-Wiem.- według planu, ja z Draco przechodzimy przez drzwi WS udając chód ledwie żywych. Bliźniaki czekają na odpowiedni moment.
-Na Merlina! Co wam się stało?- nasz kawał działa. Mcgonagall się przestraszyła.
-To... To... Nic... Pani profesor...- próbuję powiedzieć to bardzo słabo. Draco pada na podłogę i wstrząsają nim drgawki. Niezły z niego aktor. On już przegryzł swoją kapsułkę. Padam na kolana obok niego. Głaszczę go po włosach. Wymuszam łzy.- Wszystko będzie dobrze kochany... Wyjdziemy z tego...- przegryzam swoją kapsułkę. Na twarzach zebranych maluje się przerażenie prawie namacalne. Ocieram krew rękawem przy tym krzywiąc się z bólu. Ślizgon łapie mnie za rękę.
-Zaraz się to skończy kochanie.. Niedługo już nie będzie boleć...- gdybym nie wiedziała, że to żart, przestraszyłabym się tonu jego głosu. Draco spogląda na lewo.- Widzę ich Vi... Przyszli po nas bliźniaki...- też spoglądam w tamtą stronę.
-Przepraszam was. Nie podołałam.. Przegrałam.- mówię przez łzy.
-Ciii. Zaraz was zabierzemy z tego świata.- Fred.
-Tam nie będzie już bólu i strachu.- George się uśmiecha. Rozglądam się po uczniach. Zamurowało ich. Niektórzy płaczą. Już nie mogę. Wybucham śmiechem. Za moim przykładem idą moi wspólnicy. Eliksir przestał działać. Draco i ja wstajemy. Już nie muszę udawać łez. Płaczę ze śmiechu!
-Czyj to pomysł?!- dyrektor się wkurzył.
~Pora wiać!~ mówię w głowie swojego blondyna
~Łap George'a. Ja złapie Freda i uczynimy się niewidzialnymi i wybiegniemy z sali~ kiwam głową. Łapię George'a za rękę i używam magii, abyśmy stali się niewidzialni. Wybiegamy z WS. Wcześniej ustaliliśmy z Draco, że w razie czego miejscem spotkania będzie "Azyl". Tam więc biegnę. Wpadamy do opuszczonej sali. Fred i Draco już tam siedzą i się śmieją. Razem z Georgem do nich dołączamy.
-To było genialne!- bliźniaki.
-Widzieliście ich miny?!- blondyn.
-Huncwoci mogliby się chować.- siadam opierając się o ścianę.- Myślicie, że dostaniemy za to karę? W końcu ich trochę nastraszyliśmy...
-Pewnie tak.- komentuje Malfoy.
-Ale warto było!- krzyczy Fred.
-To najlepszy żart w całym naszym życiu.- dodaje George.I owszem, sięgło nam się. Do końca roku będziemy szorować wszystkie kible dwa razy w tygodniu...
![](https://img.wattpad.com/cover/281515641-288-k3438.jpg)
ESTÁS LEYENDO
Wojowniczka z urodzenia, czarownica z wyboru
FanficA co gdyby to nie Harry Potter był wybrańcem? Co gdyby wybrańcem wcale nie był chłopak tylko dziewczyna? Dziewczyna, której babka zmieniła przepowiednię, która głosi że wybrana pokona Lorda Voldemorta? Co jeśli ta dziewczyna wywróci świat pewnego bl...