Mamy 23 luty. Karol po incydencie na Balu musiał wrócić do domu. Oczywiście wrócił dopiero gdy spędził tydzień w SS. Jeśli chodzi o Draco to nie wiem dlaczego, ale dostał szlaban i odrabia go dopiero dzisiaj. Gdy dzisiaj powinien być ze mną! Przecież jutro drugie zadanie! Nauczyciele czasami są okropni. Specjalnie opóźniam kolację, aby być z Malfoyem jak najdłużej. Jednak to nie może trwać wiecznie. Po 6 minutach wychodzimy z WS. Blondyn zaciągnął mnie z dala od innych uczniów.
-Uporam się szybko ze szlabanem i wrócę. Dobrze?
-Tylko się pospiesz, bo będziesz spał na drugim łóżku. - zaśmiałam się.
-Do zobaczenia później. - pocałował mnie i odszedł. Poszłam do PW Slytherinu. Usiadłam na kanapie. Obok mnie klapnął Flint.
-Draco na szlabanie?
-Yhym.
-Nieźle go stłukł. Jeszcze nie widziałem w nim takiej furii.
-Ja też.-pogadaliśmy jeszcze godzinę i poszłam do dormitorium. Malfoy jeszcze nie wrócił. Zaczynam czytać książkę. Kolejna godzina. Zaczynam się martwić. Próbuję skontaktować się z nim za pomocą bransolety, ale ta nie wychwytuje sygnału. Pozostało mi tylko czekać. I czekałam... Całą noc. O 7:00 ubrałam się i poszłam na śniadanie. Nie mam pojęcia gdzie on jest. A jeśli coś mu się stało? Po śniadaniu odbywa się drugie zadanie. Gdy zjadam swój posiłek, idę do pokoju ubrać się w kombinezon do nurkowania w barwach mojego domu. Zakładam buty z wysuwanymi płetwami i słuchawkę z maską tlenową. Następnie wlokę się nad jezioro. Po drodze spotykam Freda i George'a.
-Hej. Nie widzieliście Draco?
-Myśleliśmy, że jest z Tobą. - odpowiadają. Spuszczam głowę i idę na most.
-Cześć Wayland, widziałaś Cho? - pyta Cedric.
-Nie.- chwila. "własność swą" obstawiałam, że to rzecz, ale to człowiek! Mam godzinę na odnalezienie Dracona. Super.
-Start! - wszyscy uczestnicy wskoczyli do wody. Krum zmienił swoją głowę w głowę rekina, Cedrik i Fleur użyli zaklęcia Bąblogłowy. Wszyscy patrzyli się dlaczego zostałam. A no dlatego, że sprawdzam lokalizację bransolety Draco, teraz sygnał jest poprawny. Wysuwam płetwy z butów, a ze słuchawki wyłania się maska tlenowa. Wskoczyłam do wody i zanurkowałam. Płynęłam szybko, ale nie dostatecznie. Wyprzedzili mnie Victor i Cedric. Fleur zrezygnowała. Zostałam tylko ja. Obserwuję Trytony. Został Draco i młodsza siostra Fleur- Gabrielle. Podpływam do Draco i mieczem przecinam łańcuch. Popłynął w górę, a ja podpłynęłam do Gabrielle. Trytony zaraz zauważą, że próbuję uwolnić drugiego zawodnika. Biorę głęboki wdech i zakładam maskę młodszej siostrze Fleur. Przecinam łańcuch mieczem. Trytony już do nas płyną. Młoda płynie do góry, a ja odganiam stwory mieczem. Zbliżam się do powierzchni, gdy jeden z nich rozcina mi kombinezon wraz ze skórą na lewej łydce. Kończy mi się tlen. Wyciągam różdżkę.
-Bombarda. - mówię trochę niewyraźnie, ale zaklęcie zadziałało. Trytony się wystraszyły i odpłynęły. Okazało się, że młoda nie umie pływać. Tonie. Obejmuję ją jedną ręką, którą wsuwam jej pod pachę. Wypływam z nią na powierzchnię. Maska się złożyła.
-Nie bój się. Uratuję Cię, dobrze?-kiwa głową słyszę krzyki z pomostu. Skupiam się tylko i wyłącznie na wyciągnięciu małej z wody mimo bólu w nodze i czerwonej wodzie wokół. Docieramy do pomostu. Sadzam Gabrielle na drabinkę. Starsza siostra już się ją zajmuje. Już nie mam siły. Puszczam drabinkę i wpadam do wody. Ktoś wskoczył za mną. Łapie mnie w talii i płynie ze mną do drabinki. Wypływamy na powierzchnię.
-Harry, łap ją. - poczułam jak ktoś mnie łapie i wciąga na pomost. Zaczęłam kaszleć. Poczułam ogarniający mnie chłód. Chłód i ból w łydce.
-Wszystko w porządku? - pyta Harry. Kiwam głową i opieram się o belkę. Draco wspiął się na pomost. Uklęknął obok. Przytulam się do niego.
-Już dobrze. Nikomu nic nie grozi. - zapewnia mnie głaszcząc po plecach. - Poczekaj, pójdę po koc. Cała się trzęsiesz. - nawet tego nie zauważyłam. Gdy wstał, ja poszukałam wzrokiem Gabrielle. Pokuśtykałam do niej i uklękłam przed nią.
-Mówiłam, że Cię stamtąd wyciągnę. - uśmiechnęłam się.
-Dziękuję.-mówi Fleur.
-Twoja noga. Krew. Dużo krwi.-młodsza siostra Fleur z przerażeniem wskazała na moją nogę. Wyciągnęłam miecz. Ktoś złapał mnie za rękę.
-Pozwól, że ja to zrobię. - pokiwałam głową i dałam mu broń. On okrył moje ramiona kocem. Uleczył moją nogę.
-Dziękuję.
-A teraz chodź. Musisz się przebrać i dobrze ogrzać. - pomógł mi wstać.
-Proszę o uwagę! Dzisiejszy ranking przedstawia się następująco. Cedric Diggory na pierwszym miejscu. Na drugim Victor Krum, na trzecim Victoria Wayland, a na czwartym Fleur Delacour. Jednak musimy wziąć pod uwagę, że Panna Wayland uratowała dwie osoby, w ten sposób zdobywa ona razem z Cedrickiem pierwsze miejsce. - mówi Dumbledore. Malfoy mnie przytulił.
-Jestem z Ciebie taki dumny. Ale na prawdę powinniśmy już iść, bo się przeziębisz. - ruszyliśmy do dormitorium.
*Draco pov*
Przyszliśmy do dormitorium. Poszedłem do łazienki puścić gorącą wodę do wanny.
-Co ty robisz?
-Nalewam wody do wanny, abyś wzięła gorącą kąpiel i się ogrzała.
-Jesteś panikarzem, wiesz. - podchodzę do niej i łapię ją w talii.
-Zawsze będę panikował jeśli chodzi o Ciebie. - pocałowała mnie w policzek.
-Ty też powinieneś wziąć gorącą kąpiel. Przenieś się do naszego domu. Zanim ja wezmę kąpiel, ty zdążysz wziąć swoją. Umowa stoi?
-Stoi. - pocałowałem ją w czoło i przeniosłem się do budynku, który nazywam domem.
*Victoria*
Wchodzę do gorącej wody. Na prawdę przemarzłam. Nie zdziwię się, gdy będę chora. Oczywiście będę starała się tego uniknąć. Jak już stąd wyjdę zrobię sobie wywar rozgrzewający i mugolski lek przeciw przeziębieniu. Jeśli by o mnie chodziło to wolałabym już nie pływać z Trytonami. Jeszcze tylko kilka miesięcy i przyjdzie mi złapać Barty'ego Croucha Juniora. Tym razem nie będę sama. Siedzę w wannie dopóki woda nie ostygnie i rozmyślam o tym, jak kruche jest życie i jakie mam pieprzone szczęście, że jeszcze nie umarłam. Więc, jeśli istnieją Anioły Stróże to mój jest diabelnie dobry. Wyszłam z wanny i ubrałam czarne dresy z pasującą do nich bluzą. Przechodzę do dormitorium.
-Na reszcie! Już myślałem, że się utopiłaś.
-Rozmyślania zajęły mi zbyt wiele czasu. - mówię przygotowywując wywar rozgrzewający. Draco podchodzi do mnie z gotowym wywarem.
-Pomyślałem o tym. - uśmiecham się.
-Dziękuję. Jesteś kochany. - siadam na łóżku i popijam wywar. Siada obok. Opieram głowę o jego ramię.
-Szczerze to nie pomyślałam, że będziemy musieli znaleźć osoby dla nas ważne. Nawet nie wiesz jak się o Ciebie martwiłam. Czasem się zastanawiam dlaczego to nas spotyka. Zawsze któreś z nas musi się martwić o to drugie, bo zawsze jesteśmy zagrożeni. - skończyłam pić. - Czasem myślę, że podjąłeś złą decyzję zostając ze mną. - odsunął się. Złapał moją twarz w dłonie i nakierował na swoją.
-Nigdy nie myśl, że to był zły wybór. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Wyciągnęłaś mnie z tego toksycznego otoczenia, w którym spędziłem większość życia. Pokazałaś mi najpierw co to znaczy przyjaźń, a potem co to znaczy miłość. Mimo tego wszystkiego co nas spotyka, jestem z Tobą najszczęśliwszy na świecie. Zrobię dla Ciebie wszystko.
-Zabraniam Ci zrobić dla mnie jednej rzeczy, rozumiesz? Zabraniam Ci dla mnie umrzeć.
-Jeśli tak sobie życzysz. Nie umrę dla Ciebie. Dla Ciebie będę żyć. A Ty będziesz żyła dla mnie. - pokiwałam głową, a on złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
![](https://img.wattpad.com/cover/281515641-288-k3438.jpg)
YOU ARE READING
Wojowniczka z urodzenia, czarownica z wyboru
FanfictionA co gdyby to nie Harry Potter był wybrańcem? Co gdyby wybrańcem wcale nie był chłopak tylko dziewczyna? Dziewczyna, której babka zmieniła przepowiednię, która głosi że wybrana pokona Lorda Voldemorta? Co jeśli ta dziewczyna wywróci świat pewnego bl...