Trening Quidditcha

96 7 0
                                    

Wakacje spędziłam we Francji. Moim zadaniem było zrekrutowanie kilku nowych do tamtejszego zakonu. Przy okazji nauczyłam się paru nowych chwytów. Warto wspomnieć, że mistrz Gabriel jest w Radzie Wojowników (to oni ustalają zasady i decydują o losach pomniejszych zakonów w tym także mojego). Do domu wróciłam tydzień przed rozpoczęciem drugiego roku w Hogwarcie. Przez całe wakacje tęskniłam za przyjaciółmi. Najbardziej było mi brak pewnego blondwłosego Ślizgona. Dowiedziałam się, że Harry miał okropne wakacje i uratowali go Ron, Fred i George. Zapraszali mnie do Nory, ale nie miałam czasu. Musiałam skonstruować kilka maszyn. Byłam tak zajęta, że Teodor zrobił za mnie zakupy na Pokątnej. Dzisiaj nie będę jechać motorem. Polubiłam Ziarenka Portalu. Rzucam jedno na podłogę w moim dość przestronnym salonie. Rozdeptuję i przechodzę przez portal do korytarza przed WS.
-Vick!-krzyczą bliźniacy zamykając mnie w szczelnym uścisku. W ich ślady idzie Hermiona. Nie widzę Harrego i Rona. Nie widzę też także blond czupryny. Hermiona mnie puszcza.
-Widzieliście gdzieś Draco? - pytam przyjaciół. Ktoś mnie obraca i ściska.
-Cześć, Wayland ! - krzyczy, a szeptem dodaje: Tęskniłem za Tobą.
-Ja za Tobą też.-wtuliłam się w niego. Puszcza mnie
-A teraz chodźmy na kolację. - łapie mnie za rękę i prowadzi do WS. Macham Gryfonom i ruszam za przyjacielem. Zanim zacznie się uczta, Dumbledore wita nowych uczniów i zaczyna się ceremonia przydziału. Ginny Weasley- tak jak swoi bracia trafiła do Gryffindoru. Po uczcie poszliśmy z Draco do dormitorium, a raczej próbowaliśmy. W pokoju wspólnym zatrzymała nas Parkinson, Greengras i mulat- Blaise Zabini.
-Patrzcie kto przyszedł- Pansy.
-Zdrajczyni krwi- dodała Astoria.
Podszedł do mnie Blaise.
-Powiedz mi, dlaczego niczego sobie Ślizgonka zadaje się z takimi lamusami.- myślałam, że powybijam mu zęby.
-Odczep się Zabini. - odezwał się Marcus. - Każdy może kumplować się z kim chce. Nawet z Gryfonami.
-Stajesz się miękki, Flint. -odezwał się Adrian Pucey.
-Nie wydaje mi się. - musiałam zabrać głos. - To raczej wy cofacie się w rozwoju. Dajcie spokój! W czym Gryfoni są gorsi? Są od was lepsi! Przynajmniej nie są nadętymi, bogatymi dupkami, którzy nie widzą niczego poza czubkiem własnego nosa!- odparowałam i poszłam w stronę dormitorium.
*Draco pov*
-Nie wiem stary dlaczego ty się z nią zadajesz. - mówi Zabini.
-Dracuś zadaje się z nią z litości, prawda Dracuś? - Pansy. Jeszcze nikt mnie tak nie zdenerwował. Co oni mogą wiedzieć.
-Muszę przyznać, że niezła jest. - twierdzi Pucey. Tego już za wiele. Wyciągam różdżkę.
-Obraźcie ją jeszcze raz, a będziecie mieć ze mną do czynienia. - warczę na nich i idę do Vicki. Jestem ciekawy ich min, kiedy się dowiedzą, że jestem nowym szukającym i kto zakupił drużynie nowe miotły.
*Victoria*
Minął tydzień. Siedzę właśnie pod drzewem na dziedzińcu. Gdzie się podział Draco? Właśnie Gryfoni idą na swój trening. O nie! Już wiem gdzie jest Draco.
-Teraz Gryfoni zajmują boisko. - mówi Oliver Wood-kapitan. Marcus podaje mu jakiś kwitek, ten aż czerwienieje. - To jakaś kpina!- muszę zareagować zanim zaczną się bić. Wstaję i podchodzę do nich.
-Co się dzieje? - pytam patrząc to na Flinta to na Wooda.
-Twoi koledzy właśnie odebrali miejsce na trening Gryfonom- rzekł Oliver.
-Musimy przetestować nasze nowe miotły i szukającego. - tłumaczy Flint.
-Do naszej drużyny nikt się nie wkupuje- mówi Hermiona.
-Co mówisz szlamo? - pyta Parkinson. Oh, jak ja mam jej dość.
Gryfoni chcą się na nią rzucić, Adrian ją zasłonił.
-Hej! Spokojnie! - każdy się na mnie spojrzał. - Boisko jest Gryfonów. Zarezerwowali je pierwsi i muszą przetestować miotły, które czekają na nich w szatni. A wy, Ślizgoni albo poczekacie jak skończą albo pójdziecie na boisko, które dla was przygotowałam- uśmiechnęłam się z wyższością.
-Prowadź Wayland. - rzekł Flint.
-Bransoleta was zaprowadzi. Idźcie już. Malfoy zostaje ze mną. My będziemy ćwiczyć na boisku, prawda Wood?
-Tylko wasza dwójka. - odpowiedział.
-A i Parkinson. Jeszcze jedno wyzwisko skierowane w stronę Hermiony to zamienię Cię w ropuchę. No chyba, że wolisz jeść ślimaki. - po tych słowach poszłam wraz z drużyną Gryfonów na boisko.
-Nieźle ich załatwiłaś. - chwali mnie Fred.
-Dzięki, a tak serio to faktycznie czekają na was miotły. Kupiłam wam je.- odwróciłam się do Draco. -Gotowy aby pokazać im co potrafi szukający Slytherinu?

Wojowniczka z urodzenia, czarownica z wyboruWhere stories live. Discover now