Zniknięcie

24 2 0
                                    

*Draco pov*
-Victoria!- dopiero po chwili otrząsnąłem się z tego wszystkiego. Słuchając tego listu zdałem sobie sprawę, że to masa informacji, a Vicki już i tak była zagubiona w tym wszystkim. Podbiegłem do drzwi, wybiegłem na zaśnieżony plac przed domem. Nigdzie jej nie widać. Zrezygnowany wróciłem do środka.- Musimy ją znaleźć.- mówię patrząc na Pottera. Nie wybaczyłem mu wciągnięcia Vi do "Armii", ale on też się nią opiekuje. Zależy mu na niej.
-To będzie zbędne.- twierdzi Teodor.
-Jak to zbędne?!
-Ona nie chce aby ktokolwiek ją znalazł, więc szukanie jest zbędne. Tylko zmarzniecie.- odpowiada skrzat. Siadam ciężko na fotelu. Spoglądam na Remusa i Syriusza.
-Ostrzegaliście mnie, abym jej nie zranił, ale to wy nie powiedzieliście jej prawdy. Vi szczerość ceni sobie najbardziej. Czemu nie powiedzieliście jej o tym, że pochodzi z rodu Nocnych Łowców?- skoro nie mogę iść poszukać ukochanej to chociaż wydobędę prawdę z jej ojca oraz wuja. Patrzę na nich z wyczekiwaniem.
-Jest taka podobna do Thobiasa. On nienawidził Nocnych Łowców.- odpowiada Syriusz.
-Nie chciał aby kiedykolwiek jego córka dowiedziała się jak potraktowano jego. Kazał nam przysiąść, że nigdy nie powiemy Victorii o jej pochodzeniu.- tłumaczy Remus.
-Nie wiedzieliśmy, że Abigail napisała list ani, że te wiadomości tak nią wstrząsną.- dodaje Łapa. Spoglądam w bok.
-Nikt tego nie wiedział. Znam ją od podszewki i widziałem oznaki jej przybicia. Trzęsące się ręce, opadnięte ramiona, coraz częstsze przerwy w czytaniu na oddech uspokojenia, a gdy spojrzałem w jej oczy nie było w nich blasku jaki mają na codzień. Ale tej reakcji się nie spodziewałem. Przez te wszystkie lata nie wywinęła takiego numeru. Zawsze gdy coś ją przytłaczało, gdy nie dawała rady przychodziła do mnie. A teraz... Teraz nie wiem. Nie wiem co robić. Nie każcie mi tu siedzieć bezczynnie i czekać aż tu wróci. Dobrze wiem, że może wrócić cała i zdrowa albo cała we krwi.- głos mi się łamie przy dwóch ostatnich zdaniach. Poczułem rękę na ramieniu. Ku mojemu zdziwieniu to Harry.
-Nic jej się nie stanie. Nie możemy myśleć jak najgorzej. Jestem pewien, że poszła się tylko przewietrzyć. Jeśli nie wróci do jutra, pójdziemy jej szukać.

*Victoria*
Biegłam przez las. Po drodze natknęłam się na Trolla. Nie wiem co on robił w tym lesie. I to jeszcze sam. Zaatakował mnie drań, więc go zabiłam. Można rzec, że wyżyłam się na nim. Moim miejscem docelowym jest siedziba Zakonu Wojowników. Samantha stoi na warcie. Już się ściemniło dlatego łatwiej będzie mi się do niej podkraść. Cicho do niej podchodzę. Staję za nią.
-Słabo pilnujesz skoro ja mogłam się tu zakraść.- kobieta podskoczyła.
-Młoda? Co Ty tu robisz?- przyjrzała mi się.- Wyglądasz koszmarnie. Co się stało? Albo wiesz co? Pójdziemy do mojego pokoju. Zaraz przyjdzie mój zmiennik.
-Jeśli mnie zauważą, zabiją mnie.
-O nic się nie martw.- Samantha wyciągnęła rękę i zadzwoniła.
-Czego chcesz Samantha?- z bransolety wydobył się głos Asha.
-Przyjdź do mnie na chwilę. To pilne.
-Daj mi dwie minuty.- rozłączył się.
-Teraz będziecie mnie niańczyć?
-Jeśli będzie trzeba.- po dwóch minutach pojawił się zdyszany Ash. Ja schowałam się w cieniu.
-Co jest?- pyta.
-Trzeba mnie przetransportować do któregoś z waszych pokoi.- od razu uklęknął i przyłożył dłoń do serca.- Wstań. Dobrze wiesz, że nie musisz tego robić. Nie wymagam tego.- chłopak wstaje. Przytula mnie.
-Zaprowadź Victorię do mojego pokoju.- mówi wysłanniczka Rady.
-Chodź.- idę za Ashem.
-Zmyj z siebie tą krew Wayland. Możesz wziąć coś z mojej szafy.
-Dzięki.

Przyszłam do pokoju Samanthy za Ashem. Prowadził mnie zapomnianymi korytarzami, choć nie musiał, znam je przecież na pamięć. Weszliśmy do szarego pokoju z jednoosobowym łóżkiem, szafką, biurkiem i szafą na ubrania oraz osobną łazienką. Mój towarzysz usiadł na łóżku.
-Wyglądasz koszmarnie.
-Dzięki.- powiedziałam z sarkazmem, a następnie skorzystałam z gościnności Samanthy. Wzięłam ciuchy z szafy, czysty ręcznik i poszłam pod prysznic. Wyszłam ubrana w czarne jeansy z dziurami, szary cienki golf oraz czarną skórzaną kurtkę.
-Od razu lepiej.- komentuje Wojownik.
-Samanthy jeszcze nie ma?- usiadłam ciężko obok niego na łóżku.
-Wielki Mistrz wlepił jej dodatkową wartę. A teraz powiedz co się stało.- wzięłam głęboki oddech.
-Zaczęło się od tego...

*Remus Lupin pov*
-Już zapadł zmrok.- mówi Artur. Odkąd Victoria opuściła dom, cały czas stoję w oknie i bezskutecznie jej wypatruję. Zauważyłem, że Dracon robi to samo. Straciłem już nadzieję na jej powrót. Czuję się bezsilny. Idę do swojego pokoju, muszę pobyć sam. Siadam na łóżku chowając twarz w dłoniach. To moja wina, jestem jej ojcem chrzestnym. Powinienem jej powiedzieć, a teraz mogę ją stracić zanim w ogóle ją całkowicie odzyskam. Gdybym jej powiedział... Nie musiałbym się teraz o nią martwić. Poczułem ramiona obejmujące mnie.
-Luniek, wszystko się ułoży.- to Syriusz. Spoglądam na niego.
-Tak bardzo się o nią martwię.- wtuliłem się w niego. Zaczął głaskać mnie uspokajająco po plecach.
-Niepotrzebnie. To bardzo silna i mądra dziewczyna Remi. Będzie dobrze. Jestem niemal pewny, że niedługo wróci.- odsuwam się.
-Dziękuję. Jestem Ci bardzo...- nie zdołałem dokończyć, Syriusz mnie pocałował. Nagle w moim brzuchu eksplodowało stado motyli. Łapa się ode mnie oderwał.
-Od bardzo dawna chciałem to zrobić.- stwierdza.
-Ja też Łapo. Ja też.

*Victoria*
-Będą się o Ciebie martwić.- stwierdza Ash.
-Boję się wrócić. A co jeśli wszystko się zmieni? Będą traktować mnie inaczej?- wyraziłam swoje wątpliwości na głos.
-Jeśli Cię kochają to te informacje nie zrobią na nich wrażenia. Leć do nich Wayland.- wstał z łóżka. Ja też wstałam i przytuliłam go.
-Dziękuję.- wybiegłam z pokoju i ruszyłam w drogę powrotną do domu.

*Draco pov*
Jest już środek nocy a Vi nadal nie wróciła. Powoli zaczynam tracić głowę. Tak się o nią martwię. Spoglądam poraz setny w okno a następnie odwracam się do wszystkich. Tak, nikt nie poszedł spać, a Nikodem nie chciał wrócić do Hogwartu dopóki Vi nie wróci. Zadzwoniłem do dyrektora i wszystko mu wyjaśniłem. Młody bez problemu może wrócić jak Wayland przyjdzie do domu.
-Jest środek nocy a jej nadal nie ma.- nagle słyszę szczęk otwieranego zamka. Zebrani wstają na nogi, a przez drzwi przechodzi moja ukochana ze spuszczoną głową. Kamień spadł mi z serca. Nikt nie wykonuje ruchu, czekamy na jej reakcję. Vi podchodzi do Remusa i obejmuje go w pasie. Ten od razu ją przytula. Rozmawiają o czymś, ale zbyt cicho abym mógł to usłyszeć. Następnie podchodzi do mnie.
-Przepraszam.- mówi patrząc mi w oczy. Kręcę głową ledwo powstrzymując łzy. Przytulam ją mocno.
-Nie przepraszaj. Obiecaj mi tylko, że nigdy już nie zrobisz czegoś takiego. Tak się martwiłem. My wszyscy się martwiliśmy.- mówię w jej włosy.

*Victoria*
Siedzę na kolanach Draco, który siedzi na fotelu. Odkąd wróciłam nie odstępuje mnie na krok. Bawię się jego palcami.
-Dlaczego zniknęłaś?- pyta Nick.
-A co najważniejsze. Gdzie się podziewałaś?- pytanie zadaje Harry.
-Jak się dowiecie to nigdy nie wypuścicie mnie z domu.- Draco znieruchomiał.
-Co masz na myśli?- pyta.
-W środku lasu natknęłam się na trolla. Stoczyliśmy pojedynek, który zakończył się jego śmiercią. Potem udałam się do siedziby Zakonu Wojowników. Podkradłam się do Samanthy, a ta wezwała Asha. Poszłam razem z nim do jej pokoju, gdzie wzięłam prysznic i przebrałam się w czyste ciuchy Samanthy. Następnie porozmawiałam z Ashem, który namówił mnie na powrót do was, abyście się nie martwili. I oto jestem.- kończę swój wywód.
-Mogli Cię zabić.- stwierdza Ron. Oparłam się o klatkę piersiową swojego chłopaka.
-Wiem. Wtedy nie myślałam jasno. To wszystko mnie... Przygniotło. A gdy nie mogę sobie z czymś poradzić mam tendencję do autodestrukcji... Uwierzcie mi, niełatwo było to wyznać.
-Wiemy. Nie strasz nas tak więcej.-  mówi Remus.
-Obiecuję, że się postaram. Ale teraz jestem zmęczona, a jeszcze najpierw odstawię Nikodema.
-Ja to zrobię.- oferuje mój chłopak.
~Czekaj na mnie w łóżku.~
~Tak zrobię.~
-Dziękuję.- wstaję z kolan Dracona. On wstaje i idzie z młodym na górę po jego rzeczy. Patrzę na swoją rodzinę.
-Dobranoc i jeszcze raz przepraszam za ten incydent.- idę do swojego pokoju.

Wojowniczka z urodzenia, czarownica z wyboruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz