"Kocham Cię"

54 4 0
                                    

*Draco pov*
-Victoria! - krzyknęliśmy równocześnie z Remusem. Podbiegliśmy do niej. Położyłem jej głowę na swoich kolanach. Jeśli z tego nie wyjdzie zabije Westa tu i teraz.
-Oddycha. - stwierdza Remus. Dzięki Merlinowi.
-Co tu się wydarzyło? - pyta Minister.
-Przez Twojego pracownika moja alfa leży nieprzytomna! - warczy Aro.
-Aro, spokojnie. - mówię.
-Głupcy, przecież wam mówiła, że posiada wielką moc. Teraz macie dowód, uleczyła rany śmiertelne. - Aro podnosi się na łapy. - Nie zasługujecie na nią. Nie zasługujecie na jej dobroć. Przysięgam, że jeśli się z tego nie wyliże, poukręcam wam karki jak ona Twojemu wilkowi Emery, a Ty i Twoi synowie będziecie pierwsi. Nie zdoła was uratować przed moim gniewem kolejny raz.
-Musimy zabrać ją do Skrzydła Szpitalnego. - mówi Dumbledore.
-Masz rację Albusie. - Remus bierze ją na ręce i idziemy do SS.
*Syriusz*
Siedzę w swojej sypialni, kiedy moim oczom ukazuje się obraz Victorii, osób z Ministerstwa i większości Hogwartu. Jest nawet sam Minister!
-Doskonale się spisałaś łapiąc Petera. - mówi do niej Minister.
-Teraz Ministrze rządam, abyś i Ty się wywiązał ze swojej części umowy.
-Jakiej umowy? Dobra, dobra. Robi się. Ogłaszam wszem i wobec, że Syriusz Black zostaje uniewinniony, a jego imię oczyszczone.- Vicki spogląda na mnie (a raczej na kamerę).
-Słyszałeś wuju? Jesteś niewinny. Jesteś wolny. Teraz Ministerstwo Ci nie zagraża.
-Do kogo Ty mówisz? - pyta jeden z Aurorów.
-Oglądają nas wszyscy znający się na magii. Nie mogłam ryzykować, że Minister wyprze się swoich słów i Syriusz ponownie będzie ścigany. Nie przejmujcie się, już wyłączam. - po tych słowach obraz znika.
Na Merlina! To dlatego chciała złapać Petera, zawiązała układ z Ministrem. Nie mogę w to uwierzyć. Nazwała mnie wujem! Ta dziewczyna jest niesamowita! Zapewniła mi wolność i oczyściła moje imię. To najwspanialsza rzecz jaką ktokolwiek dla mnie zrobił. Jestem z niej taki dumny! Po 20 minutach dzwoni bransoleta.
-Syriusz. - mówi Harry załamanym tonem.
-Co jest Harry? Coś Ci się stało?
-Nie, nic mi nie jest.
-Remus?
-Niesie nieprzytomną Victorię do Skrzydła Szpitalnego.
-Co?! Co się stało? Zaraz u was będę!
*Draco pov*
Minął tydzień. Tydzień kiedy Vi jest w śpiączce. Pani Pomfrey mówi, że jeśli do jutra się nie obudzi, będzie musiała wysłać ją do Munga. Przez cały tydzień nie odstąpiłem jej na krok. Pozostali się zmieniali, ale ja musiałem być przy niej cały czas. Nie mogłem jej zostawić. Nie wiem jakiej magii użyła, ale jest bardzo potężna. Może zbyt potężna. Aktualnie siedzę z nią sam. Trzymam jej dłoń w swoich i opieram o nie czoło.
-Vi. Moja Vi. Proszę, obudź się. Tak bardzo za Tobą tęsknię. Tak cholernie mi Ciebie brakuje. Obudź się, błagam. - łzy spłynęły po moich policzkach. Jestem bezradny. Oprócz niej nie mam nikogo. Nikogo kogo kocham. Całuję ją w czoło i nachylam się nad jej uchem.
-Kocham Cię. - szepczę.
*Victoria*
Otacza mnie ciemność. Jestem w śpiączce, ale jakimś cudem słyszę wszystko. Minął tydzień odkąd tutaj leżę. Tydzień próbowania się obudzić! Dzisiaj musi mi się udać!
-Vi. Moja Vi. Proszę, obudź się. Tak bardzo za Tobą tęsknię. Tak cholernie mi Ciebie brakuje. Obudź się, błagam. - po chwili słyszę jeszcze "kocham Cię" wyszeptane do mojego ucha. Wytężam całe swoje siły. Udało się! Otwieram oczy. Razi mnie światło, mrugam kilka razy. Mój wzrok się już przyzwyczaił. Widzę jak Draco rozmawia z Panią Pomfrey. To dość niedaleko.
-Dzień Dobry! - krzyczę i macham do nich. Draco się do mnie odwraca. Uśmiecham się, gdy do mnie biegnie. Od razu suwam się na łóżku, aby mógł usiąść. Siada obok i bierze mnie w ramiona.
-Ja też za Tobą tęskniłam i przepraszam, że spałam tak długo. To chyba drzemka wszechczasów. - zaśmiałam się, on także.
-Moja Wayland. Moja dzielna, mała Wayland. - mówi głaszcząc mnie po plecach. Czuję łzy na plecach.
-Nie płacz. Wiem, było źle, ale nie mogłam pozwolić mu umrzeć.
-Dobrze dzieciaki, porozmawiacie sobie po badaniu. Draco, możesz nas zostawić?
-Oczywiście. Widzimy się za chwilę. - pocałował mnie w policzek i odszedł.
-Jak się czujesz?
-Boli mnie głowa. Poza tym nic mi nie jest. Chwila. Nic mi nie jest. Draco uleczył moją nogę?
-Tak. Posłuchaj Victorio. Twój stan był bardzo poważny i nie wiem jak do tego doszło.
-To inny rodzaj magii. Przykro mi, ale więcej nie mogę powiedzieć. Ten sekret powinien być strzeżony, bo ta magia jest bardzo potężna i bardzo niebezpieczna.
-Dobrze. Teraz Cię zbadam. - badanie trwało 30 minut. Wszystko ze mną w porządku. W międzyczasie dostałam wiadomość: "Przyjdź na Błonie kochana. Czekam na Ciebie." Więc za pomocą swoich zdolności ubrałam się w zwiewną bladoróżową sukienkę do kolan, czarne adidasy, a na głowie zawiązałam czarną chustę. Na Błonie dotarłam w 15 minut, a na miejscu zobaczyłam rozłożony duży koc piknikowy i przygotowany przez moją rodzinę piknik. Pierwszy przytulił mnie Remus.
-Jak ja się o Ciebie martwiłem. Nie rób mi tego więcej.
-Luniek, nie zabieraj jej tylko dla siebie. - Syriusz porwał mnie w ramiona. Potem Harry, Miona, Ron i bliźniaki. Siedzimy na kocu. Swoją głowę mam na ramieniu Draco. Ten złapał mnie w talii.
-Victoria...
-Tak Harry?
-Co to było? Wiesz, jak uleczyłaś Aro?
-Dobrze. Powiem wam, ale ta informacja nie może wyjść poza nasz krąg. Zastosowałam magię krwi. To rodzaj magii, który musi mieć równowagę. Kluczem do niej jest oczywiście krew. W moim przypadku, gdy Aro napił się mojej krwi, ta dała mi możliwość wyleczenia go.
-Dlaczego musiał ją wypić? - zapytał Remus.
-Wtedy ryzyko dla mnie się zmniejszyło. Gdyby Aro jej nie wypił na pewno bym umarła. Uprzedzając, zastosowałam ją pierwszy i mam nadzieję ostatni raz.

Wojowniczka z urodzenia, czarownica z wyboruحيث تعيش القصص. اكتشف الآن